Każdy coś zbiera. Jedni zbierają cięgi, drudzy gratulacje, jedni starocie, a drudzy nowości. Zbuntowani poeci zbierają ślinę, by opluć system, biedni zbierają złom, by w systemie jakoś się utrzymać. Ludzie zbierają piłkarskie koszulki, komiksy, filmowe plakaty czy zapałczane etykiety. Kolekcjonowanie wydaje się być częścią ludzkiej natury, a przynajmniej częścią natury ludzi pewnego temperamentu. Ja przez wiele lat zbierałem znaczki pocztowe – mam jeszcze dwadzieścia klaserów, których zapełnienie kosztowało mnie majątek. Zbierałem też pudełka po zagranicznych papierosach – taka była moda w podstawówce. Puste paczki po zachodnich fajkach przyczepiało się do wiszącej na ścianie maty jako ozdobę czy rodzaj talizmanu. Niewiarygodne, a jednak prawdziwe.
W tym szaleństwie więcej było tęsknoty za zachodnim luksusem niż fascynacji tytoniem (mimo kolekcjonowania pudełek nigdy nie zacząłem palić). Może dlatego rodzice godzili się na te praktyki. A może paląc sporty czy giewonty, także tęsknili za pall mallami, rothamsami albo camelami. Mogli je sobie obejrzeć w Pewexie, mogli też na nie popatrzeć w dziecięcym pokoju. Skąd braliśmy egzemplarze do swojej kolekcji? Od wujka marynarza, od kogoś, kto był za granicą, przede wszystkim jednak z wymiany. Handlowaliśmy między sobą tymi pustymi pudełkami, zamienialiśmy się, płaciliśmy za nie gumą do żucia i sam już nie wiem czym jeszcze. Kiedyś nawet kupiłem ojcu w Pewexie jakąś paczkę – niby na imieniny, ale głównie po to, by przejąć potem pudełko.
Dziś takie zbieranie nie miałoby sensu z dwóch przynajmniej powodów. Po pierwsze: w każdym sklepie można kupić sto rodzajów papierosów, więc nie ma już mowy o rzadkich okazach. Po drugie: pudełka straciły swą graficzną atrakcyjność. 65% powierzchni opakowania to ostrzegawczy napis o szkodliwości palenia i jakieś obrzydliwe zdjęcie. Rany w gardle, chory oddychający przez respirator, rak płuc. Czy takie rzeczy dałoby się zbierać? I jak się nimi wymieniać? Mam paczkę Marlboro z rakiem gardła, potrzebuję takiej z prześwietleniem płuc. Poza tym trudno dziś znaleźć matę – niby wszystko jest, ale słomkowej maty dawno już nie widziałem. Niestety, nie dość, że nie ma już pięknych pudełek, to w dodatku nie ma ich do czego przywieszać.
Ekspansja ostrzeżeń trwa – tak jakby napisy i straszne zdjęcia same się w sobie mnożyły niczym czerwie w wierszu Baudelaire’a „Padlina”. Gdy minister zdrowia zajmie już całą powierzchnię papierosowych pudełek, ani chybi przeniesie się na etykiety alkoholi. W eleganckich restauracjach kelnerzy będą zasłaniać etykiety szlachetnych win białymi serwetkami, by klienci nie oglądali skutków wielu groźnych chorób wywołanych przez alkohol. Puszczonej w ruch machiny nie da się już zatrzymać. Jedzenie słodyczy może być przyczyną wielu schorzeń – napis na papierku od czekolady będzie towarzyszył zdjęciu popsutych zębów. Nienoszenie czapki może skutkować wieloma chorobami… poniżej zdjęcie usmarkanego bezczapkowca. Tylko na czym takie ostrzeżenie umieścić? Na czapce czy na chusteczkach do nosa? A może na braku czapki.
Każdy coś zbiera. Ci, co sieją wiatr, zbierają burzę. Sianie wiatru grozi chorobą lub kalectwem.