Otwarta w EC1 wystawa Leonardo da Vinci – energia umysłu poświęcona jest geniuszowi renesansowego artysty, wynalazcy, naukowca i inżyniera. Miał umysł na tyle wszechstronny i błyskotliwy, że imię Leonardo jest dziś symbolem twórczej myśli. Dowodem druga część wystawy, zatytułowana Od marzeń o lataniu do fabryki snów. Polscy Leonardowie. Nieoczekiwanie to właśnie ta część ekspozycji, przedstawiająca zapomnianych polskich wynalazców z XIX i początków XX wieku, jest główną atrakcją – przynajmniej dla mnie. Jest ciekawsza, lepiej zaaranżowana, bogatsza w autentyczne eksponaty.
Nie znaczy to jednak, że pokazywana w wielu miastach świata wystawa o Leonardzie zawiodła moje oczekiwania. Można się z niej wiele dowiedzieć, można zobaczyć 40 modeli maszyn i urządzeń zbudowanych na podstawie zapisków Leonarda przez współczesnych włoskich inżynierów (będą stanowić część ekspozycji przygotowywanej na 500. rocznicę śmierci artysty), można wreszcie pobawić się sprytnie pomyślanymi zabawkami edukacyjnymi, np. uczącymi zasad funkcjonowania maszyn prostych. Całość wzbogacona jest multimedialnymi projekcjami – ma więc wszystko, czego od nowoczesnych wystaw muzealnych można wymagać. Brakuje tylko klimatu, odczucia tajemnicy, dawności. Zadrukowane reprodukcjami notatek Leonarda płachty materiału tworzące tło, monitory z informacjami i modele dźwigów pachnące świeżością – wszystko to robi wrażenie, ale prowokuje też do pytania: czy podziwiamy geniusz Leonarda, czy może rozmach samej wystawy?
Jedna z 7 części ekspozycji poświęcona jest projektom machin latających. Leonardo rysował, obliczał, marzył… by w końcu dojść do wniosku, że nie da się wzbić do lotu siłą mięśni człowieka. Wtedy zaczął myśleć o locie ślizgowym i zaprojektował coś w rodzaju lotni. Piękna historia o ograniczeniach ludzkich możliwości i o rozwoju przez próby i błędy. Tyle tylko, że obok widzimy najnowsze modele samolotów, co może zasugerować interpretację przeciwną – że pokazane modele Leonarda są pierwowzorami współczesnych samolotów.
Ciekawy (szczególnie dla licznych w Łodzi ludzi związanych z przemysłem włókienniczym) jest model zgrzeblarki w skali 1:1. Materiałem roboczym, szarpiącym surowiec, były u Leonarda suszone osty. Ta akurat maszyna funkcjonowała w praktyce, podobnie jak instalacje do plenerowych widowisk dworskich, w których do muzyki (Leonardo był też kompozytorem) poruszały się elementy scenografii. Świetna ilustracja teorii o jedności nauki i sztuki, a może nawet rzemiosła, nauki i sztuki – wszak malarstwo było wtedy uważane za rzemiosło.
Polską część ekspozycji przygotował zespół Narodowego Centrum Kultury Filmowej. Kuratorem jest znany z wystaw Muzeum Kinematografii Piotr Kulesza, a bardzo ciekawą aranżację zaprojektował Tomasz Wójcik.Warto też wspomnieć o Januszu Królu, który zrekonstruował na podstawie zdjęć wynalazek jednego z bohaterów wystawy – biopleograf (połączenie kamery z projektorem) Kazimierza Prószyńskiego, pioniera kinematografii, który wyprzedził braci Lumière. Niestety, wyprzedził ich w wymyślaniu, ale nie we wprowadzaniu technologii w życie. Na wystawie możemy też poznać losy wynalazków Jana Szczepanika, Czesława Tańskiego i Jana Wnęka. Bardzo ciekawa jest postać tego ostatniego – Jan Wnęk chyba najbardziej zasłużył na przydomek „polskiego Leonarda”. Był rzeźbiarzem, który w XIX wieku nawiązywał w swej twórczości do gotyku (oryginalne rzeźby jego autorstwa zobaczymy w EC1), a jednocześnie konstruktorem maszyny będącej skrzyżowaniem szybowca i lotni. Swój powietrzny statek zrobił z drewna, rzemieni i płótna w połowie XIX wieku. Genialny samouk podpatrujący naturę.
Ponadto w tym tygodniu polecam:
- Spotkanie ze Stanisławem Łubieńskim, autorem książki Dwanaście srok za ogon – 28 listopada o 18.00 w Łódzkim Domu Kultury.
- Jubileusz Tygla Kultury – 30 listopada o 18.00 w Domu Literatury.
- Monodram Scenariusz dla nie istniejącego lecz możliwego aktora instrumentalnego Jana Peszka – 1 grudnia o 19.00 w Teatrze Szwalnia.
- Film Cicha noc w łódzkich kinach.
- Wystawę Magdaleny Moskwy Życie jest ekstremalnie piękne w galerii Szklarnia Szkoły Filmowej.