Rakieta Falcon Heavy miliardera Elona Muska ma niedługo polecieć na orbitę Marsa. Ma tam dostarczyć ładunek, który podobno przyda się kiedyś przy kolonizowaniu sąsiadującej z Ziemią planety. Czyżbyśmy wracali jako ludzkość do idei podboju kosmosu? Niecałe 50 lat temu udało się Amerykanom wylądować na Księżycu, ale po pięciu latach program został zakończony. Co ciekawe, sam pamiętam z dzieciństwa powszechne przekonanie, że księżycowe bazy to kwestia paru lat. Niektórzy mieli nadzieję, że niedługo będą mogli latać sobie na wczasy do domu wypoczynkowego „Pan Twardowski”. Cały świat oszalał na punkcie małego kroku człowieka, który podobno był jednocześnie wielkim skokiem dla ludzkości.
Zbierałem wtedy znaczki i mój świat podzielony był na kategorie tematyczne: sport, przyroda, malarstwo, kosmos i sławni ludzie. Nie uwierzycie, ile wydano w różnych krajów znaczków z astronautami i statkami kosmicznymi. Znalazłem jeden ze swoich starych klaserów, w którym umieszczałem serie związane z tą tematyką – czego tam nie ma. Są piękne węgierskie bloczki poświęcone kolejnym misjom statku Apollo, są fotograficzne ilustracje księżycowych łazików poczty Umm al Qiwain (jednego z arabskich emiratów), są trójwymiarowe znaczki z Bhutanu, jest rumuńska seria z portretami amerykańskich i rosyjskich zdobywców przestworzy. Neila Armstronga w ręce kolekcjonerów wydały między innymi poczty USA, Kataru, Dubaju i Rumunii.
Te znaczki to znak tamtych czasów. Nie jedyny. Oto Stanisław Grochowiak pisze o lądowaniu wiersz Armstrong – Kolumb Księżyca z nieco wydumanym homonimem w refrenie: I nie ma miecza – i nie ma topora;/ Świąteczna to pora. Cóż za wiara w pokojowy charakter kosmicznych badań. Prozaicy to już w ogóle wariują na punkcie rakiet. Równie popularna jak seria powieści iberoamerykańskich jest w polskich księgarniach seria fantastyki Stało się jutro. Te podłużne książeczki dostawałem jako nagrody w szkole i na koloniach. Lem, Fiałkowski, Zajdel – planety, kosmodromy, gwiazdoloty. W telewizyjnym Studiu 2 główną atrakcję stanowił film Kosmos 1999 – tytuł był proroctwem sytuacji w lotach kosmicznych na koniec wieku, oczywiście proroctwem chybionym.
A w szkole? Pamiętam nasze rysunki robione na wychowaniu plastycznym, tytuł pracy – Świat w roku 2000. Na obrazkach wieżowce, z których startują statki kosmiczne, ruchome chodniki na ulicach, do przystanku zbliża się jakiś helikoptero-trolejbus, oczywiście latający. Przekonanie, że wszystko u progu XXI wieku będzie latać było silniejsze niż grawitacja. A potem w kosmos poleciał Hermaszewski i kosmiczna obsesja miała swoje apogeum. W kinach królowały Gwiezdne wojny (byliśmy ze szkołą), a niedługo potem na ekrany wszedł Obcy – ósmy pasażer Nostromo. Można go było obejrzeć w kinie Kosmos.
Ale wszystko ma swój koniec, nawet podbój kosmosu. Amerykanie, nie wiedzieć czemu, przestali latać na Księżyc. Może odkryli, co było do odkrycia, a może doszli do wniosku, że nie dadzą rady zbudować tam wojskowej bazy. Nawet bez niej wygrali zimną wojnę, więc nie było już się o co ścigać z Rosjanami. Zostało po tym wyrażenie podbój kosmosu – jakieś echo imperialnej albo kolonialnej przeszłości. Zostały też filmy, znaczki i wiersze. Aż przybył Elon Musk i jego marsjański projekt.
Podobno Grecy mieli dwa słowa na określenie porządku: kosmos i taxis. Kosmos to porządek tworzący się samoistnie, bez udziału sił zewnętrznych, spontaniczny. Taki oparty na kruchej równowadze sprzecznych sił ład panuje w naturalnych ekosystemach, w pogodzie, według niektórych ekonomistów jego dobrym przykładem jest też działanie mechanizmów rynkowych. Taxis to porządek narzucony, wymyślony, pochodzący spoza układu. Może podbój kosmosu to wyraz pychy człowieka, podbój idei kosmosu przez ideę taxis. Czy start marsjańskiej rakiety oznacza powrót wielkich projektów?