To jest taka książka, że świetnie nadaje się na prezenty dla zagranicznych delegacji odwiedzających państwa instytucję. Albo dla mieszkającej na emigracji przyjaciółki z ambicjami. To jest taka książka, że w stopce redakcyjnej wymienia się czcionki, którymi została złożona. Antykwa Półtawskiego zwana jest podobno polskim krojem narodowym. Do tego trzy inne kroje, np. do podpisów pod (a raczej nad) reprodukcjami. To jest taka książka, że lepiej jej nie stawiać na półce. Za to jeśli chcemy coś skleić, nie musimy tego dociskać całym stosem publikacji – wystarczy biały, monumentalny tom o długim tytule Oto sztuka polskiego plakatu. Album autorstwa Doroty Folgi-Januszewskiej i Lecha Majewskiego (znanego grafika, nie – znanego reżysera) skierowało na rynek księgarski wydawnictwo Bosz.
Co ciekawe: w katalogu wydawnictwa jest zakładka Albumy luksusowe, ale nie znajdziemy tam naszej księgi (jest w dziale Sztuki plastyczne). Trochę mnie to zaskoczyło – widocznie nie znam się na luksusie. Co zresztą nie powinno dziwić, gdyż moje poczucie luksusu kształtowało się w epoce schyłkowego socjalizmu.
Co ciekawe 2: angielskie tłumaczenie (wydawnictwo przygotowało dwie wersje językowe) nosi tytuł Art of polish poster – słowo oto przepadło w tłumaczeniu. Czy zatem – w myśl znanej definicji – jest poezją? Na pewno wizualną poezją są niektóre plakaty.
Co ciekawe 3: historia polskiego plakatu rozpoczyna się od miedziorytu Tomasza Tretera z 1588 roku, przedstawiającego orła białego (nasze godło) z wizerunkami władców polskich. A potem są jeszcze 1722 reprodukcje grafik, stron czasopism, afiszów i plakatów. Całość podzielono na 10 rozdziałów. Im bliżej współczesności, tym mniej tekstu, a więcej ilustracji.
Co ciekawe 4: sporo reprodukowanych plakatów reklamuje wystawy plakatów. Stąd myśl, że można by zrobić wystawę plakatów do wystaw plakatów. I oczywiście zamówić plakat takiej wystawy – u jakiegoś grafika, a może u Borgesa.
Mój ulubiony plakat: litografia Piotra Stachiewicza z 1902 roku reklamująca Sanatorium dla chorych piersiowych pod kierunkiem dra K. Dłuskiego w Zakopanem. Góral w dopiero co wymyślonym stroju tradycyjnym trzyma niczym harmonię makietę budynku sanatorium. Do wizyt w zakopiańskim sanatorium nie zachęca wspaniały widok na Tatry (napis małym druczkiem na samym dole) ani wizerunek sławnego doktora. Na obrazku (wtedy plakat miał wiele wspólnego z ilustracją) widzimy przystojnego górala w portkach z parzenicami, do tego biała koszula, cucha i kapelusz z piórkiem. Silnego tak, że całe sanatorium w rękach trzyma. Hej, chorzy piersiowi – krzyczy plakat. – Przyjeżdżajcie, wdychajcie górskie powietrze (jeszcze bez smogu), a będziecie jako ten góral. Artysta trochę się też chyba odwołuje do modnej w tamtym czasie chłopomanii.
Ponadto polecam:
- rekolekcje w Kościele Środowisk Twórczych – poniedziałek, wtorek, środa o 20.00
- spektakl Wujaszek Wania wieńczący Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych – 29 marca o 19.00
- film Wieża. Jasny dzień – w łódzkich (i nie tylko) kinach.