Aktorstwo wysokiej próby i scenografia wyciśnięta z teatru jak cytryna. Bardzo dobre przedstawienie, naprawdę wyjątkowo dopracowane w każdym detalu, choć sam dramat hm… budzi wątpliwości. Thomas Bernhard trochę pojechał po bandzie. Po bandzie Germanów pojechał.
Teatr Jaracza niespodziewanie wpuszcza widzów w swoje kazamaty, prowadzi czarnymi jak noc korytarzami. Przechodzimy obok stanowiska suflera i lin do podciągania dekoracji do obskurnego salonu, w którym rozegra się ten dramat. Aktorzy na wyciągnięcie ręki, niemal siadają nam na kolanach (siedzieliśmy w pierwszym rzędzie). Duszno, ciężko, przytłaczająco. Ale to nie brak klimatyzacji – to nastrój, w jaki wprowadzają nas wspaniałe Milena Lisiecka i Matylda Paszczenko. Kipiąca od emocji, nienawiści, cierpienia i wspomnień historia, w którą włącza się za chwilę świetny Andrzej Wichrowski. Ciężkie do zagrania, ciężkie do uwiarygodnienia, ale aktorzy podkręcają sztukę do maksimum.
Zawikłana do perwersji relacja rodzinna, oparta na traumach z dzieciństwa i strasznych cieniach z przeszłości. Hitleryzm, obozy koncentracyjne, kalectwo, kazirodztwo. Wszystko to przytłacza widza niczym blok z żelbetonu, dawkowane stopniowo i rozgrywane krok po kroku. Czujemy nadmiar, przesadę, walenie pałką po głowie, które serwuje nam autor dramatu, i tylko prawdziwy kunszt aktorów i dopieszczenie reżyserskie pozwala tej historii trzymać się bliżej ziemi.
Niemcy. Bernhard rozgrywa niemieckie winy i realną przecież powierzchowność rozliczeń z nazizmem. Jak poszperać – na 69 milionow Niemców raptem 29-ciu obywateli stanęło przed Trybunałem Norymberskim. Czy to trochę nie przymało? Okupujący Amerykanie, chcąc zresetować niemieckie resentymenty przedwojenne ukrócili rozliczenia, zabronili polowań na czarownice i odcięli przeszłość grubą kreską. Wielu wysoko postawionych hitlerowców miało się dobrze w powojennych Niemczech, wielu umoczonych wróciło do zarządów firm. Kiedyś się już nawet o tym pisało ponury wpis – LINK. O tym też mówi ta sztuka i robi to bardzo dobitnie. Niemniej natłok perwersji i skrzywionych charakterów w niej zebranych powoduje wrażenie pewnej groteski, przesytu, przesady. Czy tylko perwersyjni i spaczeni psychicznie budowali hitleryzm i konstruowali piece kremacyjne w obozach? Wydaje się że w większości byli to właśnie normalni ludzie. Tacy jak ja czy Wy. Ich oczadzenie, zatracenie w hitleryzmie jest tematem wartym największej uwagi, najbardziej w nazizmie interesującym i godnym eksploatacji. Wydaje się więc że „Przed odejściem w stan spoczynku” Bernharda jest pójściem na łatwiznę. Jest to tani opis problemu, powodujący wysokie emocje i szok u widza, ale nie dotykający najważniejszego.
Tym większe brawa dla koncertowo grających aktorów, zmuszonych do emocjonalnego szaleństwa i w tych rolach nadal wiarygodnych. Wierzymy im, czujemy ich miotanie się. Dostrzegamy absurdalne oskarżenia, jakimi raczą cały świat, za wyjątkiem własnej osoby. Jesteśmy w stanie ogarnąć ich perwersje, machnąć ręką na przerysowania. Pomaga w tym sugestywna scenografia. Żywe, dobre i w wielu miejscach zaskakujące przedstawienie. Polecam.
(Sztuka nie nadaje się dla młodocianych widzów).
Teatr Jaracza w Łodzi
Przed odejściem w stan spoczynku Thomas Bernhard
Reżyseria, scenografia, opracowanie: Grzegorz Wiśniewski
premiera: 26 września 2010, pięć Złotych Masek za sezon 2010/2011
(foto: Ryszard Warcholiński, materiały Teatru Jaracza)
W tym tygodniu polecamy:
- Inny spektakl Teatru Jaracza, czyli Czarownice z Salem w reż. Mariusza Grzegorzka – 29 i 30 maja o 18.00
- Koncert zespołu muzyki dawnej Altberg Ensemble w Kościele Środowisk Twórczych – 30 maja o 17.00
- Boże Ciało w Łowiczu, msza z procesją – 31 maja o 10.30
- Plenerowe widowisko dla dzieci zatytułowane Arka – Stary Rynek, 1 czerwca o 21.00
- Wystawę Katarzyny Boguckiej w galerii Re:medium
- Dyskusję i projekcję z cyklu Psychoanaliza i film w kinie Szkoły Filmowej – 2 czerwca o 17.00