Jest to książka pod wieloma względami niezwykła. Złożona z wierszy i esejów, szukająca równowagi między poezją i nauką, łącząca w sobie spojrzenie humanistyczne i matematyczną precyzję wywodu. Eliksiry nauki Hansa Magnusa Enzensbergera podsumowują prawie 50 lat twórczości wybitnego niemieckiego poety i myśliciela. Teksty tworzące tę poświęconą ludzkiemu myśleniu sylwę pochodzą z różnych książek – w 2002 roku autor ułożył je w nową, fascynującą całość. Na polski rzecz przetłumaczył Sławomir Leśniak, a opublikowało wydawnictwo słowo/obraz terytoria (Gdańsk 2016). Książkę można jeszcze znaleźć w niektórych księgarniach.
Całość składa się z siedmiu części, każda poświęcona jest innej dziedzinie nauki. Pierwsza – królowej wiedzy, czyli matematyce, druga – wynalazkom technicznym, ze szczególnym uwzględnieniem rewolucji informatycznej. Potem fizyka z kosmologią, biologia z genetyką, neurobiologia, nauki społeczne i wreszcie część siódma, postscriptum zatytułowane Poezja nauki, traktujące zarówno o poezji czerpiącej z nauk ścisłych, jak i o metaforach oraz estetycznych kryteriach w matematyce i fizyce. Siedem dyscyplin wyzwolonych z gorsetu jednostronnego myślenia. Skojarzenie ze średniowieczną nauką nie jest tu przypadkowe – średniowieczni alchemicy próbowali odkryć cudowny napój mający przedłużać życie. Enzensberger znajduje swoje eliksiry i daje nam spróbować.
Książkę rozpoczyna znany wiersz Hommage à Gödel, porównujący jedno z najważniejszych twierdzeń współczesnej matematyki do opowieści o baronie Münchhausenie. W każdym systemie można sformułować twierdzenia, których nie da się ani udowodnić, ani obalić. Własnego języka nie da się opisać w tym języku, własnego mózgu nie da się do końca zgłębić własnym mózgiem. Nie można wyciągnąć się z bagna za własną czuprynę. Enzensberger tłumaczy nam twierdzenie Gödla, ilustrując je przykładami, a jednocześnie – niejako w płaszczyźnie meta – daje nam praktyczną lekcję wychodzenia poza jeden system, łączenia różnych spojrzeń i języków. Parafrazując początek encykliki Jana Pawła II, można by napisać, że zdaniem Enzensbergera matematyka (fizyka) i poezja to dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku poznaniu prawdy. Obie zresztą dochodzą w końcu do pytań teologicznej natury.
Przełamać dylemat: czucie i wiara czy szkiełko i oko. Jeszcze Goethe (poniekąd także Mickiewicz) potrafił to łączyć, potem specjalizacja podzieliła ludzkie myślenie. W efekcie coraz częściej spotykamy specjalistów od dziedzin tak wąskich, że właściwie poza branżowymi kongresami nie mają z kim porozmawiać (zwłaszcza, gdy nie czytają książek z innych dziedzin, nie chodzą do kina ani na koncerty). Z drugiej strony mamy tzw. humanistów, którzy kupując dwa bilety do teatru, do sprawdzenia rachunku używają kalkulatora. Nie mam pojęcia, jak zdałem maturę z matematyki – szczerze wyznają celebryci. Enzensberger nie tylko ma pojęcie (o naukach ścisłych), ale nawet potrafi pisać o nich wiersze. O naukach i o naukowcach. Zasłynął cyklem portretów wybitnych myślicieli – skondensowanymi biografiami, pełnymi ciekawostek i ciepłej ironii wobec bohaterów. To bezinteresowny hołd złożony przez poezję nauce, czyli bezinteresownemu myśleniu.
Prawie każda część książki Enzensbergera składa się z trzech składników – wierszy o krótkiej frazie, opartych na skrócie myślowym i językowym zagęszczeniu, wspomnianych już portretach myślicieli, które są czymś pomiędzy poezją a prozą, wreszcie z eseistyki, w której fachowość terminologii i precyzja wywodu łączą się z poetycką metaforyką i błyskotliwymi spostrzeżeniami, na przykład o zbliżaniu się zaawansowanej, współczesnej nauki do metaforycznych i obrazowych ujęć rodem z mitologii.
Jeżeli ktoś nie lubi poezji, może z tej książki wybierać tylko eseje. Ich lektura to wielka przyjemność, ale i intelektualna przygoda. Przyjrzyjmy się choćby tekstowi Cyfrowa ewangelia, w którym autor zastanawia się nad specyfiką (nie tylko nowych) mediów. Druk, telegraf, radio, Internet – za każdym razem powtarza się schemat reakcji. Jedni zapowiadają apokaliptyczne nieszczęścia, inni wieszczą rozwój i utopijną szczęśliwość. Zdaniem Enzensbergera powtarzają jedynie historycznoreligijny schemat – wchodzą w rolę apokaliptyków bądź ewangelistów. Straszą bądź nawracają, widząc tylko jedną stronę zagadnienia. Tymczasem technologia ani nas nie zbawi, ani nie zabije. Podobnie nauka, która musi poznać swoje ograniczenia. I musi być uprawiana bezinteresownie – wtedy jest wielka.