Tu jest (też) pies pogrzebany – zakrzyknęli archeolodzy, gdy sto lat temu odkopali grób mężczyzny i kobiety z epoki kamienia. Rzecz działa się w Oberkassel (dziś to dzielnica Bonn). Znalezisko datowano na 12 tysięcy lat przed naszą erą. Wynika z tego, że psy żyją z ludźmi co najmniej od 14 tysięcy lat. Przeczytałem o tym w książce Karin Bojs Moja europejska rodzina. Pierwsze 54 000 lat w rozdziale Pierwszy pies. Autorka omawia w nim kilka naukowych teorii dotyczących udomowienia psa. Udomowiony to znaczy oswojony, oswojony wilk. Pies to pod względem genetycznym wilk, tyle że bardziej ufny i przyjazny. Podobno za jego naturę odpowiada genetyczna mutacja, która upodabnia psy do młodych, lubiących zabawę wilczków. 14 000 lat temu (a raczej wcześniej) takie wilczki zaczęły podchodzić do ludzkich ognisk. Pytanie brzmi: dlaczego (po co?) ludzie je przygarnęli?
Omówionych teorii jest sześć. Według nich oswoiliśmy psa do polowania, do pilnowania, do transportu, do zabawy albo na mięso. Szósta teoria, która mi się najbardziej podoba, mówi, że psy były nam potrzebne jako żywe poduszki. Podobno do dziś Aborygeni mówią o „jednopsiej”, „dwupsiej” albo „trzypsiej” nocy (ta ostatnia jest najzimniejsza). Ponieważ sam praktykuję spanie z głową na żywej poduszce, chętnie wierzę, że takie były początki kynologicznej przygody ludzkości. Teoria jest może najmniej prawdopodobna ze wszystkich, ale skoro nawet naukowcy nie mogą sprawy jednoznacznie rozstrzygnąć, możemy chyba sobie wybrać wersję najsympatyczniejszą.
Idea, że pościeli nie kupuje się w hipermarkecie, tylko oswaja w lesie – jest bardzo atrakcyjna. Można by ją rozszerzyć na różne sprzęty gospodarstwa domowego. Ptaki można by hodować na radio, patyczaki mogłyby być żywymi pałeczkami do ryżu, a ryba piła – żywą piłą. Szopy można by oswoić i wykorzystywać jako pralki, a kangury jako torby na zakupy. Ikea byłaby wtedy sklepem zoologicznym. Trzymane w hotelach psy byłyby kąpane przed wizytą nowego gościa. Pościeli nie wietrzyłoby się na balkonie, tylko wyprowadzało na spacer. Taki rozwój cywilizacji miał przez moment szansę – gdy komunikację pocztową opierano na gołębiach.
Pozostałe wytłumaczenia nie są już tak atrakcyjne. Zaczęliśmy hodować psy jako zwierzęta pociągowe? Jako mniejsze konie z braku koni większych? Owszem, słyszałem o osadnikach, którzy na początku XIX wieku przyjeżdżali do Polski z przeludnionych Niemiec. Bogatsi wozami zaprzęgniętymi w konie, biedniejsi z wózkami ciągniętymi przez psy. Ale w paleolicie? Co niby te psy miałyby przewozić? Hodowla na mięso? Ten pomysł był okropny już 14 000 lat temu i przez ten cały czas ani trochę nie wysubtelniał. Polowanie? Pilnowanie? Prawdopodobne, ale mało atrakcyjne wyjaśnienie. Pozostaje jeszcze teoria przyjemności. Jakiś szczeniak wilka mógł podejść do ludzi i wesoło zamerdać ogonem. Pozwoliliśmy mu ogryźć kości i pobawić się z naszymi dzieciakami. I tak już zostało.
Istnieją zwierzęta równie (a może bardziej) inteligentne jak psy, a jednak to te ostatnie mają zadziwiającą zdolność odczytywania myśli człowieka. Psy świetnie rozumieją, czego od nich oczekujemy. Co więcej: chce im się te nasze oczekiwania spełniać. Zrobią, czego będziemy chcieli, byle tylko nas zadowolić. Dlatego właśnie mogły być żywą poduszką, nocnym stróżem obozowiska, nagonką albo pastuchem. Mogą być przewodnikami albo ratownikami, wykrywaczami narkotyków albo wyścigowymi biegaczami. Mogą być nawet metaforami albo symbolami, na przykład psiej wierności.