Stanisław Mazurek jako kierownik Centralnego Zakładu Balonowego w Legionowie przestawił polskie lotnictwo balonowe na nowe tory. Pod jego zarządem Legionowo rozbudowało warsztaty i opracowało nowe metody kauczukowania tkanin nadających się doskonale na aerostaty. Ich twórcą był Stanisław Rojek, chemik, zapalony lotnik i baloniarz, w 1935 roku uzyskał patent na niezwykle lekki materiał powłokowy do balonów wyczynowych, kilkukrotnie (!) lżejszy od dotychczas stosowanych. Dzięki wykorzystaniu go do budowy balonów Polonia II, Warszawa II oraz Toruń w 1933, 1934 i 1935 Polska zdobyła trzykrotnie pod rząd przechodni Puchar Gordona Benetta, zyskując tenże puchar na własność. Nową powłokę zaczęto produkować na skalę przemysłową w świeżo zbudowanej, zautomatyzowanej fabryce w Sanoku.
Oprócz zawodów sportowych mierzono się także na rekordy wysokości lotu. Wyścig zaczął się od początku lat trzydziestych za sprawą Szwajcara Augusta Piccarda, który w 1931 roku osiągnął jako pierwszy człowiek stratosferę – w balonie własnej konstrukcji. Piccard wraz z Paulem Kipferem w ciągu 17-godzinnego lotu w hermetycznej kabinie osiągnęli pułap 15 785 metrów. W następnym roku August Piccard pobił swój rekord, dochodząc do 16 200 metrów.
W 1934 roku do rywalizacji włączyli się Sowieci. W olbrzymim balonie o prostej nazwie CCCP (wypisanej wielkimi literami na całej długości czaszy) pobili oni rekord Piccarda, uzyskując niemal 19 km wysokości. Balon Prokofjewa, Birnbauma i Godunowa był niemal dwukrotnie większej pojemności od balonu Szwajcara.
W październiku tego samego roku wystartował do stratosfery brat profesora Piccarda – Jean Piccard, z żoną, zabierając ze sobą także domowego żółwia. Nie pobili co prawda rekordu (osiągając 17.672 metry), ale przyczynili się do niejakiej nerwowości pioniera przestworzy, który został pokonany przez Rosjan, bratową i żółwia. August Piccard ogłosił międzynarodowy konkurs na najlżejsze, ale i najmocniejsze płótno balonowe. Wygrała go właśnie nasza Wytwórnia Balonów i Spadochronów z Legionowa.
Cóż to był za materiał? Podstawę stanowiło płótno jedwabne z japońskiej przędzy, tkane w łódzkich zakładach Kluge i Schultz, potem obustronnie powlekane barwioną gumą w Zakładach Przemysłu Gumowego w Sanoku, według procesu technologicznego wspomnianego Stanisława Rojka. Metr kwadratowy tego materiału ważył… 35 gramów!
W latach 1933-1938 polscy zawodnicy pobili na balonach sportowych dwukrotnie światowy rekord wysokości w swojej klasie. Polonia II uzyskała w 1938 roku 10 853 metrów. Rekord (w tej klasie pojemnościowej) nie został pobity przez kolejne 26 lat. Wykonano także pierwszy polski lot naukowy w celu zbadania promieniowania kosmicznego na tych wysokościach. Po wygraniu Pucharu Gordon Benetta apetyty jednak wzrosły i powstały śmiałe plany pobicia bezwzględnego rekordu wysokości, który od 1935 roku należał do Amerykanina, majora Alberta Stevensa i wynosił 22 066 metry. Do tego pan Stevens w 1936 roku wykonał z balonu pierwszą na świecie fotografię, na której widać było krzywiznę ziemi. To dawało do myślenia!
Profesor Piccard, mający uczestniczyć w polskim projekcie, niespodziewanie się wycofał, tracąc wsparcie szwajcarskich sponsorów. Postawiono zatem na własne siły. W 1937 roku zawiązano Komitet Organizacyjny I Polskiego Lotu Stratosferycznego i ogłoszono publiczną zbiórkę pieniędzy na ten cel w prasie i w radiu. Projekt rozpalał wyobraźnię i cieszył się dużym poparciem władz i wojska. Szybko zebrano 400 tys. złotych. Bardzo pomogła Poczta Polska, przygotowując serię znaczków finansujących start balonu oraz organizując „pocztę stratosferyczną” – za słoną opłatą można było wysłać list, który najpierw miał na pokładzie balonu sięgnąć stratosfery, a dopiero potem być dostarczony do adresata.
Wszystkie prace projektowe przeprowadzono w Centralnym Zakładzie Balonowym. Aerostat zaprojektował znany konstruktor balonów zaporowych Józef Paczosa. Pierwotnie miał mieć tradycyjny kształt kulisty, jednak wkrótce został on zmieniony na owoidalny, z węższą częścią skierowaną ku dołowi. Rozmiary były potężne – w pozycji startowej aerostat miał mieć 120 metrów wysokości i 56 metrów średnicy. Wypełnienie miał stanowić wodór o objętości 4500 m³. Całość ważyła zaledwie 1,5 tony! I to wraz ze specjalną gondolą. Hermetyczną gondolę opracowała warszawska firma Motolux pod wodzą inżyniera Jana Szala. Motolux był niewielką, ale znaną wytwórnią, produkującą synchronizatory karabinów maszynowych do wszystkich samolotów wojskowych polskiej produkcji oraz gaźniki do bombowca Łoś. Gondola balonowa do bicia rekordu była majstersztykiem mechaniki precyzyjnej wykonanym z duraluminium, hydranalu i aluminium, spawanym i nitowanym, z trzema włazami zapewniającymi ewakuację załogi. Inżynier Szal musiał opracować całkowicie nowatorskie metody spawania aluminium, bo zwykłe spawy okazały się pod wysokim ciśnieniem mikroporowate. Gondola mieszcząca dwóch członków załogi ważyła zaledwie 140 kg i była zdolna przenosić ciężar 1500 kg! Start balonu ustalono na październik 1938 roku. Dostał nazwę Gwiazda Polski.
Tymczasem na zachodzie – zmiany. Niemcy rosną w siłę. W marcu 1938 roku Wehrmacht wkracza do Austrii, w rozpisanym referendum 99,7% Austriaków opowiada się za zjednoczeniem. Następują podchody dyplomatyczne Niemiec z Polską. Pod koniec września 1938 odbywa się konferencja monachijska, na której Francja Anglia i Niemcy decydują o podziale Czechosłowacji. Czechów nie zaproszono. Hitlerowskie Niemcy zajmują 40% ich kraju, co (prawie) wszyscy przyjmują z zadowoleniem, ogólna radość i ulga. Polska żąda od przyskrzynionej Czechosłowacji oddania Zaolzia. Wielka Brytania i Francja cieszą się, że Hitler zdobył silnie ufortyfikowany Kraj Sudecki, który pozwoli w razie czego powstrzymać Związek Radziecki przed atakiem na zachód.
Gotowy balon zostaje przetransportowany z fabryki w Sanoku do Zakopanego. Start Gwiazdy Polski jest kilkukrotnie przekładany ze względu na pogodę. Wreszcie zapada decyzja – 13 października 1938. Ma się on odbyć w dolinie Chochołowskiej, samym świtem. Cel – 30 tysięcy metrów!
Dużo wcześniej nastąpiły wielkie przygotowania – do doliny saperzy dociągnęli linię telefoniczną, oprócz samej czaszy balonu z wytwórni w Sanoku dostarczono także agregaty prądotwórcze i lotnicze reflektory, rozbito namioty polowe i wybudowano baraki obsługi. Na miejscu jest nawet minister transportu Aleksander Bobkowski (ten sam, który zainicjował budowę kolejki na Kasprowy i Luxtorpedy do Zakopanego). Są liczni wojskowi, dziennikarze i samochód transmisyjny Polskiego Radia. Załogę będą stanowić kapitan pilot Zbigniew Burzyński, dwukrotny zdobywca pucharu Gordon Benetta, autor polskiego rekordu wysokości, i fizyk dr Konstanty Jodko-Narkiewicz, himalaista i taternik. Na pokład będą zabrane przyrządy pomiarowe – zestaw liczników Geigera i komora jonizacyjna z fotorejestratorem.
Na start Gwiazdy Polski zaproszony jest także autor poprzedniego rekordu, major Albert Stevens, który przyczynił się do wyboru odpowiednich urządzeń pokładowych i który kibicuje polskiej ekipie. W dolinie Chochołowskiej wieczorem 12 października zbiera się tłum widzów, którzy zapłacili za bilety wstępu. Meteorologowie podają dobre prognozy, ma być zimno i słonecznie. Balon jest już rozłożony na płachtach brezentu. Wieczorem zaczęto napełniać go wodorem, będzie to trwało kilka godzin, aż do świtu.
W nocy, wbrew prognozom, zrywa się halny. Górna część czaszy jest już napełniona, wiatr targa nią z lewa na prawo i wlecze po ziemi. Ekipa zarządza awaryjne wypuszczenie wodoru, otwarta zostaje specjalna klapa wypustowa. Gdy większość gazu ulatuje, silny wiatr jeszcze mocniej szarpie balonem, jedwabna powłoka trze o siebie i następuje elektrostatyczny przeskok iskry. Klapa wypustowa z hukiem wylatuje w powietrze, Gwiazda Polski zaczyna płonąć.
Na szczęście wokół jest dużo ludzi i szybko gaszą pożar. Ocena strat – nie jest tak źle. Spłonęło co prawda 800 m² tkaniny, ale wedle opinii specjalistów bez problemu da się to naprawić. Polski sterowiec Hindenburg ma jeszcze ożyć! Tak jak po wypadku Hindenburga zapada jednak decyzja, by drugi raz balon napełnić niepalnym helem, zamiast niebezpiecznego wodoru. Hel trzeba będzie importować z jedynej na świecie wytwórni w USA. Przewidziany drugi start balonu – wrzesień 1939, w Sławsku we Wschodnich Karpatach. Tym razem się nie udało, ale za drugą próbą…
W październiku 1938 – ultimatum: Hitler ustami Ribentroppa żąda od Polski Gdańska i korytarza komunikacyjnego. Atmosfera staje się ciężka do zniesienia. 15 marca 1939 Niemcy wchodzą do Czechosłowacji. Powstaje Protektorat Czech i Moraw oraz wasalna Słowacja. Tym razem trochę większe kwasy i lekko zawiedzione miny – jak to? Przecież już miało nie być podbojów. Polska de facto zostaje otoczona Niemcami z trzech stron. 19 marca 3 niemieckie pancerniki, 3 krążowniki, 17 niszczycieli, 9 okrętów podwodnych, 5 eskortowców, 13 trałowców i 12 kutrów pomocniczych omija polskie wody terytorialne, ustawia się naprzeciwko litewskiego portu w Kłajpedzie i żąda przyłączenia miasta do Rzeszy. Minister spraw zagranicznych Litwy wzywa na pomoc Wielką Brytanię, Francję i Polskę, ale nie otrzymuje odpowiedzi. Nikt nie chce umierać za Kłajpedę. Niemiecka flota zajmuje port.
W sierpniu 1939 balon Gwiazda Polski jest już naprawiony w Legionowie. Plany polskiego bicia rekordu wysokości rozchodzą się szerokim echem w branży. Z dowództwa lotniczego Argentyny przychodzi do wytwórni zapytanie ofertowe – czy mogliby wyprodukować dla nich kopię Gwiazdy Polski? Oczywiście, fabryka chętnie się zgadza, określając termin dostawy na 1940 rok. Trwają przygotowania do drugiego startu. Tym razem ma nie być publiczności, tylko piloci i naukowcy, w dolinie Oporu stawiane są nowe baraki obsługi, a meteorolodzy stale monitorują pogodę. Hel jest już zamówiony w Stanach – płynie przez Atlantyk do Gdyni. Zostaje rozładowany na wagony kolejowe pod koniec sierpnia 1939 roku. Trzeba go tylko przetransportować do Sławska we Wschodnich Bieszczadach. Pierwszego września ładunek dociera na miejsce. Ale 1 września wojska niemieckie przekraczają granice Polski. Wszystkie wizje trzeba porzucić i zająć się wojną.
Czasza balonu, która została w Warszawie, zostaje wkrótce pocięta przez cywilów – gumowany materiał zawsze się przyda. Zachowała się zapasowa, niepomalowana gondola, choć wszystkie jej instrumenty naukowe zaginęły bezpowrotnie podczas Powstania Warszawskiego. Planowany rekord 30.000 metrów został osiągnięty przez Amerykanów dopiero w 1966 roku.
Gwiazda Polski, jedno z większych osiągnięć technicznych w polskim międzywojniu, największy w historii balon stratosferyczny wyprodukowany klasycznymi metodami nie miał jednak szczęścia do lotów. Został na ziemi.
P.S.
Odkryto nową gwiazdę,
co nie znaczy, że zrobiło się jaśniej
i że przybyło czegoś czego brak.
Gwiazda jest duża i daleka,
tak daleka, że mała,
nawet mniejsza od innych
dużo od niej mniejszych.
Zdziwienie nie byłoby tu niczym dziwnym,
gdybyśmy tylko mieli na nie czas.
Wiek gwiazdy, masa gwiazdy, położenie gwiazdy,
wszystko to starczy może
na jedną pracę doktorską
i skromną lampkę wina
w kołach zbliżonych do nieba:
astronom, jego żona, krewni i koledzy,
nastrój niewymuszony, strój dowolny,
przeważają w rozmowie tematy miejscowe
i gryzie się orzeszki ziemne.
Gwiazda wspaniała,
ale to jeszcze nie powód,
żeby nie wypić zdrowia naszych pań
nieporównanie bliższych.
Gwiazda bez konsekwencji.
Bez wpływu na pogodę, modę, wynik meczu,
zmiany w rządzie, dochody i kryzys wartości.
Bez skutków w propagandzie i przemyśle ciężkim.
Bez odbicia w politurze stołu obrad.
Nadliczbowa dla policzonych dni życia.
Po cóż tu pytać,
pod iloma gwiazdami człowiek rodzi się,
a pod iloma po krótkiej chwili umiera.
Nowa.
– Przynajmniej pokaż mi, gdzie ona jest.
– Między brzegiem tej burej postrzępionej chmurki
a tamtą, bardziej w lewo, gałązką akacji.
– Aha – powiadam.
Wisława Szymborska „Nadmiar”.
Źródła i źródełka:
http://www.samolotypolskie.pl/samoloty/3124/126/WBS-Gwiazda-Polski
https://pl.wikipedia.org/wiki/Gwiazda_Polski
http://kuriergalicyjski.com/historia/upamietnienia/48-do-stratosfery?showall=1&limitstart=
Zdjęcia: Narodowe Archiwum Cyfrowe