Nie licząc pojedynczych fajerwerków, kandydujący w nadchodzących wyborach poświęcają kulturze niewielką część swych programów. Z reguły koncentrują się na transporcie, mieszkaniach, potrzebach seniorów i budżecie. Pytanie o kulturę pada na ogół na koniec przedwyborczych debat albo brakuje na nie czasu. Dlatego zdecydowałem się stworzyć swój własny program wyborczy, swoją politykę kulturalną (tak, wiem, istnieją strategie rozwoju kultury do któregoś tam roku), choć przecież nigdzie nie kandyduję, a przynajmniej nic o tym nie wiem. Program odwołuje się do realiów łódzkich, ale można go łatwo odnieść do innych miast. Jeżeli ktoś z kandydujących chciałby go uznać za własny – proszę korzystać do woli (niezależnie od numeru listy). Dla porządku postulaty ująłem w klasyczną formę dekalogu.
- Konkursy na stanowiska dyrektorskie muszą być przeprowadzane z jak największą jawnością, cały proces oceny kandydatów powinien być transparentny (podanie do publicznej wiadomości składu komisji z uwzględnieniem informacji, kto głosował na zwycięskiego kandydata, publikacja zwycięskiego programu, po każdym roku publikacja sprawozdania, co z programu udało się zrealizować, a czego się nie udało i dlaczego). Nie może być tak, że kandydat naobiecuje w swoim programie cudowne rzeczy, których nigdy nie da się zrealizować, a nikt nie będzie mógł nawet zapytać, co się stało. Nie przekonuje mnie argument, że publikacja programu pozwoli konkurencji przejąć pomysły – ewentualnie można pominąć istotne szczegóły (np. nazwiska zapraszanych gości, reżyserów planowanych spektakli itp.). A poza tym, jeśli to dobre pomysły, to niech będą realizowane także przez innych. Przecież dzięki publikacji będzie wiadomo, kto jest autorem koncepcji.
- Konieczne jest opracowanie listy najważniejszych, wspieranych przez miasto festiwali i podpisanie z nimi przynajmniej trzyletnich umów. Powinno to być 15 imprez wywodzących się z aktywności lokalnego środowiska (np. Cinergia, Kamera-Akcja, Festiwal Muzyki Filmowej, Soundedit, Foto Festiwal, Festiwal Designu, Łódź Czterech Kultur, Domoffon, Puls Literatury, Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych, Festiwal Szkół Aktorskich, Retroperspektywy, Musica Privata, Szwalnia.doc, Festiwal Mediów, Triennale Tkaniny, Małe Formy Grafiki).
- Mikrogranty – małe dotacje powinny być przyznawane oddolnym inicjatywom autentycznych pasjonatów, niezależnym twórcom i animatorom (nie instytucjom), przy czym suma przeznaczona na cały program wcale nie powinna być „mikro”. Zasady przyznawania jak w p.1.
- Należy uruchomić system stypendiów, które byłyby swoistą nagrodą kulturalną miasta. Twórcy, którzy dokonaliby czegoś znaczącego w danym roku, otrzymywaliby przez kolejnych 10 miesięcy środki na swobodną działalność. Takie stypendium można by dostać raz na 5 lat.
- Należy powołać Społeczną Radę Kultury, w skład której weszliby byli dyrektorzy instytucji kultury, profesorowie uczelni artystycznych, artyści, dziennikarze. Zbyt często marnuje się doświadczenie tych osób – można by to doświadczenie wykorzystać. Grono to miałoby funkcje doradcze, opiniowałaby przyznawanie stypendiów i nagród. Mogłaby też być Radą Programową pisma kulturalnego.
- Powołanie niezależnego miesięcznika poświęconego kulturze wydaje się koniecznością (co nie wyklucza wsparcia już istniejących pism). Bieżące życie kulturalne nie jest z różnych przyczyn w wystarczającym stopniu dokumentowane (recenzje, dyskusje, wywiady, sylwetki). Krytyka artystyczna nie może się rozwijać, podobnie jak publicystyka kulturalna. Jest to problemem zwłaszcza w świetle faktu, że wielu doświadczonych dziennikarzy przeszło do pracy w urzędach, instytucjach, spółkach. W tej sytuacji świat kultury staje się coraz częściej „światem nieprzedstawionym”.
- Miejskie instytucje kultury powinny zostać dofinansowane – trzeba zwiększyć dotacje na pensje dla pracowników (dziś często zniechęconych niskimi zarobkami), ale też przyznać środki na działalność. Trzeba to zrobić nawet kosztem inwestycji lub ograniczenia liczby instytucji. Lepiej mieć mniej miejsc, w których coś się dzieje, niż więcej sparaliżowanych brakiem możliwości działania. Nie da się wszystkiego załatwić grantami i aktywnością sponsorów.
- Ważnym elementem programu wszystkich instytucji powinna być edukacja, rozumiana jako świadome wychowywanie sobie odbiorców (zarówno młodych, jak i dorosłych). Nie mogą to być jednak doraźne akcje związane z przyznaniem jakiegoś grantu, ale przemyślane, konsekwentne działania, przygotowane we współpracy ze specjalistami.
- Kultura to także architektura – należy zadbać o przestrzeń publiczną, ochronę zabytków, jakość powstających budynków. Trzeba skończyć z fatalną zasadą przetargów – zaprojektuj i zbuduj, ogłaszać konkursy architektoniczne i rzeźbiarskie. No i nie wolno beztrosko rezygnować z dzieł wielkich architektów i urbanistów (w Łodzi najbardziej żal niezrealizowania koncepcji Roba Kriera). Trzeba też zaprojektować miejskie ogrody i parki, wprowadzić w nie sztukę (rzeźbę). Marzy mi się plenerowa galeria rzeźby. Być może jednak trzeba się zastanowić nad liczbą powstających w mieście murali.
- Urzędy organizujące życie kulturalne miasta nie mogą się koncentrować na działaniach kontrolnych i sprawozdawczości. Powinny też inspirować, a przede wszystkim pomagać twórcom i animatorom.
Wszystko to są sprawy w miarę oczywiste. Czy choć w części zostaną zrealizowane? Byłoby miło, gdyby ktoś z kandydatów odniósł się do przedstawionych pomysłów. Albo żeby chociaż przeczytał…
Foto: Jan Grobliński