Tak się ostatnio składa, że na polskich scenach króluje dramaturgia niemieckojęzyczna – Austriacy, Niemcy, a także Szwajcarzy. Szwajcarzy? Znacie jakiegoś szwajcarskiego dramaturga oprócz Friedricha Dürrenmatta i Maxa Frischa? No to poznajcie Lukasa Bärfussa, autora Seksualnych neuroz naszych rodziców, którą to sztukę wystawił właśnie w łódzkim Teatrze im. Jaracza Waldemar Zawodziński. To znakomity, wieloznaczny tekst, którego główną bohaterką – trochę wbrew tytułowi – jest osiemnastoletnia, upośledzona umysłowo dziewczyna. Jej inność, jej nagle rozbudzona seksualność stanowi problem dla rodziców, lekarza, właściciela sklepu, u którego pracuje, w końcu nawet dla bezwzględnie wykorzystującego ją mężczyzny. Ich zachowania, ich motywacje nie dają się obronić i w końcu pytamy: tak ma wyglądać ta słynna normalność?
Dora ( w tej roli Natalia Klepacka) przez lata brała przepisywane przez lekarzy środki psychotropowe, co pozwalało jej funkcjonować za cenę ogólnego otępienia. Zmiana lekarza jest dla matki Dory (Urszula Gryczewska) okazją do zaproponowania zmiany terapii. Na eksperyment przystaje psychiatra wierzący w nowoczesne metody leczenia (Mariusz Siudziński). Rezygnacja z tabletek ma pomóc matce „odzyskać córkę”. Ale nadpobudliwa, mająca trudności z zapamiętywaniem i komunikacją, naiwna i zbyt ufna dziewczyna nie jest gotowa na „prawdziwe życie”, z którego niewiele rozumie. Przez kilkanaście lat matka czytała jej na dobranoc bajki dla dzieci, teraz Dora zaczyna mieć własne zdanie (choć zawsze wyrażone słowami innych) i własne życie. Odkrywa też seks i wtedy zaczynają się kłopoty. Elegancki Pan (tak nazywa się postać grana przez Bogusława Suszkę) wcale nie jest taki elegancki, na pewno nie zachowuje się elegancko wobec Dory. Inne bajki jej opowiada, do innych zabaw ją wciąga. Brutalnie wykorzystywana, Dora zachodzi w ciążę.
Problem seksualności osób niepełnosprawnych umysłowo rodzi wiele pytań. Czy opiekunom i lekarzom wolno w tę sferę ingerować? Czy takie osoby mogą wychowywać dzieci? Jak chronić ludzi o psychice dziecka przed wykorzystaniem? Bohaterowie sztuki Bärfussa odpowiedzi nie znajdują. Wmawiając sobie i innym, że chodzi im o dobro Dory, odsuwają od siebie odpowiedzialność – tak zachowuje się choćby grany przez Mariusza Witkowskiego ojciec dziewczyny. Co gorsza, dorośli wykorzystują Dorę do zaspokojenia swoich potrzeb – emocjonalnych bądź materialnych. Dla zatrudniającego ją sklepikarza (Robert Latusek) dziewczyna jest ukochaną zabawką, a jednocześnie tanią (dzięki dotacjom dla niepełnosprawnych) siłą roboczą, dla podstarzałego donżuana-sadysty darmową prostytutką, dla matki szefa (Zofia Uzelac) – osobą do towarzystwa. Dla rodziców jest kłopotem, którego chcą się pozbyć. Tak wygląda nasza nowoczesna, otwarta postawa w stosunku do słabszych.
Waldemar Zawodziński przygotował przedstawienie z dużym szacunkiem dla tekstu. Jego inscenizacja nie szokuje brutalizmem, nie epatuje seksem, odwołuje się do empatii, a nie do łatwych emocji. Oczywiście można przewidzieć zarzuty, jakie wobec przedstawienia padną – dla jednych będzie za dużo seksu i nagości, dla innych za mało. Dla jednych będzie zbyt odważnie, dla drugich – zbyt zachowawczo i mieszczańsko. Być może jednak jest w sam raz, w sam raz, by nie dopowiedzieć wszystkiego. Efektowna, a przy tym metaforyczna scenografia, grana na żywo improwizowana muzyka Leszka Kołodziejskiego (początkowo komentuje wydarzenia, niestety z czasem staje się już tylko przerywnikiem między scenami), a także – a może przede wszystkim – dobrze dobrana obsada i zaufanie do aktorów pozwoliły reżyserowi osiągnąć sukces. Niby podobne rzeczy już w Jaraczu widzieliśmy, ale czyż w teatrze zawsze musi chodzić o nowinki formalne?
Na pewno widzieliśmy już lustro na tylnej ścianie sceny, motyw sugerujący, że my – widzowie mamy się w scenicznej rzeczywistości przejrzeć. W Seksualnych neurozach jest to lustro stłuczone, rozbite w ostre czworościany odbijające niebieskie lub różowe światło. Ale scenografia przygotowana wspólnie przez Zawodzińskiego i Katarzynę Zbłowską ma jeszcze jeden – zaskakujący – element. Gablotę ze szkieletem tygrysa, która w sztuce staje się stołem, biurkiem bądź łóżkiem. To gablota żywcem (dobre sobie) przeniesiona z muzeum historii naturalnej. Jakby Dora była eksponatem, przypadkiem. Przy tym stole rozgrywa się najlepsza scena spektaklu – naprzeciw siebie siadają lekarz i pacjentka. Mają grać w skojarzenia: ja powiem słowo, a ty szybko odpowiesz, z czym ci się ono kojarzy. Ale dziewczynie (która przystępuje do gry w wielkim skupieniu) ogień kojarzy się z ogniem (całkiem słusznie), co zbija z tropu psychologa. Wy-uczona metoda zawodzi, życia nie można zawrzeć w tabelce. Ani wyleczyć tabletkami.
Dawno nie widzieliśmy tak dobrego aktorstwa, jakie pokazały Natalia Klepacka i Urszula Gryczewska. Matka i córka jako postaci, ale też trochę jako aktorki (podczas oklasków ta bardziej doświadczona trzymała młodszą koleżankę za rękę jakby była jej opiekunką). Obie znakomite, w dodatku grające ze sobą w jakiejś scenicznej symbiozie. Obserwowałem Urszulę Gryczewską podczas sceny, w której Dora tłumaczy się przed ojcem. Matka stała wtedy gdzieś z boku, nie na nią była skierowana uwaga widza. Ale Gryczewska całą sobą próbowała pomóc córce wydukać właściwą odpowiedź. Bo matka kocha Dorę, choć mówi o dziecku jak o karze. Wielowymiarowa, prawdziwa postać, którą Gryczewska gra precyzyjnie, ale nie chłodno. Gra bez jednego fałszywego gestu, bez jednej (no może z jedną) fałszywej frazy.
Wielkie wyrazy uznania należą się też Natalii Klepackiej, której kreacja to znacznie więcej niż kilka podpatrzonych gestów i charakterystyczny sposób mówienia. Jej Dora zmienia się (po odstawieniu leków, po poznaniu przypadkowego kochanka), jej Dora ma momentami poczucie humoru, jej Dora zachowuje jakąś dziewczęcą niewinność. Obiecujący debiut w Jaraczu.
Najbliższe spektakle: 20 i 21 września na Małej Scenie Teatru im. S. Jaracza
Ponadto w tym tygodniu polecamy:
- wystawę plakatów Jakuba Erola w galerii Hotelu Grand
- 19 września o 17.00 – spotkanie z Martą Madejską, autorką książki Aleja Włókniarek w Centralnym Muzeum Włókiennictwa
- 20 września o 17.00 – koncert zespołu Odpoczno w ramach spotkania Miasto gra wieś 2.0 w Łódzkim Domu Kultury
- 20 września o 20.30 – audioperformance Międzydźwięki w synagodze Reichertów (Aleksandra Chciuk, Kuba Krzewiński).
Foto: Greg Noo-Wak, materiały prasowe Teatru Jaracza