Nie chcę bronić kleru przed Klerem (po Klerze) ani Kleru przed klerykałami. Nie chcę też uderzać Klerem w kler. Chcę oddać sprawiedliwość księżom, których spotkałem. Wniosek, że są dobrzy i źli kapłani uważam za oczywisty. Nie wiem, jakie są proporcje – chyba nikt tego nie wie. Każdy jakoś to szacuje na podstawie własnych doświadczeń. Moje są pozytywne, co nie znaczy, że wątpię w odmienną narrację. A może wybielam „czarnych” z powodu katolickiego wychowania? Argument obosieczny, łatwo go odwrócić. Nie uprzedzajcie, a nie będziecie uprzedzeni.
Żaden ksiądz mnie nie molestował, żaden nie wyciągał ode mnie kasy za ślub czy pogrzeb. Z siedmiu grzechów głównych duchowieństwa (wymieńmy ukrywanie przestępstw, pedofilię, chciwość, alkoholizm, pychę, obłudę, nudne kazania) osobiście zetknąłem się tylko z ostatnim. Pozostałe znam z opowieści, gazet i filmów. Takie mam szczęście. Zawsze miałem.
Pamiętam mszę odprawianą przez młodego księdza w Dolinie Pięciu Stawów – wczesnym rankiem, nad stawem, ołtarzem był wielki głaz. Kazania nie pamiętam, sam widok był kazaniem. Nikt nie zbierał na tacę. Podobnie gdy chcieliśmy wziąć ślub – nie miałem doświadczenia w opłacaniu ślubów, więc zapytałem. Proboszcz stwierdził, że młodemu małżeństwu bardziej przydadzą się pieniądze i nie wziął nic. W tym samym kościele po latach żenił się mój syn. Inny ksiądz potrafił w kazaniu zacytować mój wiersz. Naprawdę było mi przyjemnie.
Lekcje religii nie były żadną traumą. W czwartej klasie liceum zapisałem się do innej parafii, bo uczył tam ksiądz, który słynął z otwartej postawy. Przeżywałem akurat okres zwątpienia, więc zadawałem masę kłopotliwych pytań. Trochę się nawet popisywałem przed koleżankami. Ale ksiądz zdawał się to nawet lubić, cierpliwie tłumaczył swoje racje i wyrozumiale się uśmiechał. A po lekcji całej grupie dawał coś z przysyłanych do parafii żywnościowych paczek z Zachodu. Najczęściej duńskie solone masło. Kolędy? Z księżmi, którzy odwiedzali mój dom, grałem w szachy, dyskutowałem o współczesnym kinie i muzyce rockowej (nie licząc tematów teologiczno-kościelnych). Ostatnio ksiądz trafił na urodziny żony (mojej oczywiście). Zaproszony, grzecznie podziękował, dokończył kolędę i… wrócił. Bardzo miło się rozmawiało. Jadł mało, toasty spełniał, ale raczej symbolicznie.
Pycha? Zdarzało mi się po mszy poprawiać księdza, gdy popełnił błąd językowy. Dziękował za zwrócenie uwagi. Zdarzyło mi się nawet dzwonić do kurii, gdy błąd był w liście biskupa. I co? Podziękowali i poprawili na stronie internetowej. W kościołach kilka razy z własnej inicjatywy organizowałem koncerty – księża zawsze byli pomocni, jeden pomógł nawet finansowo. Chodziłem też na koncerty, wystawy i spektakle – dużo dobrej sztuki poznałem dzięki księżom. Począwszy od Teatru Ósmego Dnia, który w latach 80. występował u jezuitów (tak!), a skończywszy na festiwalach kultury chrześcijańskiej. Kazania nudne i niezbyt mądre? Wiele razy. Ale też kazania wspaniałe, otwierające, pomagające. Dobre i mądre spowiedzi.
Na koniec wspomnienie księdza z niewielkiej wsi, o której pisałem kiedyś reportaż. A konkretnie o ludowym artyście z tej wsi. Przy okazji odwiedziłem biedną plebanię. Nieszczelne, drewniane okna, niedogrzany pokój. Na podłodze leżał przetarty dywan, prawie nie było mebli. Trochę książek na stole, w rogu stacjonarny rower do ćwiczeń na chore nogi. Samotny, starszy człowiek, uśmiechał się do mnie i do ludowego artysty. Zrobiło mi się go żal.