Zdradzę Wam pewną okropną prawdę: nie warto przywiązywać się do rzeczywistości, bo ona się cały czas zmienia. Konserwatyści naprawdę nie mają lekkiego życia. Wszystko co chciałoby się mieć / znaleźć / odkryć / kupić / zwiedzić znika jak sen jaki złoty, jak mawiał poeta. Też bym mawiał, tylko głowa nie ta.
Ech, przykro było ze Współfabrykantką pójść do restauracji. Znaczy się, nie to, że ze Współfabrykantką i nie to, że do restauracji w ogóle, ale do tej, konkretnej restauracji. Otóż Współfabrykanka współprojektowała kiedyś tę restaurację i to tak dobrze, że restauracja ta dostała kiedyś nagrodę Łódzkiego Wnętrza Roku. Któregośtam roku. Lepiej nie liczyć którego, bo to dawno było, jeszcze się człowiek przestraszy. Otóż Łódzkie Wnętrze Roku zniknęło jak sen jaki złoty, razem z klimatem, punktowym oświetleniem ostro podkreślającym w ciemnościach stoliki i czarno-czerwonym kolorem. Teraz jest tam nowy klimat. Głównym jego wyróżnikiem jest to, że jest tam teraz tak samo jak wszędzie. Trochę nam się przykro zrobiło, ale co tam. Rzeczywistość nie stoi w miejscu, tylko idzie dokądś, nie wiadomo dokąd. Zdaje się, że tam gdzie wszyscy.
Mieliśmy nadzieję, że menu chociaż zostało to samo, a było dobre swego czasu. Tylko kiedy to było? Zdaje się że w roku… a nie, tfu!, miałem nie liczyć, apage satanas! Pocieszyliśmy się przez chwilę – nazwy w menu te same. Znikł klimat wnętrza, znikli azjatyccy kucharze, znikł gigantycznej wielkości imponujący okap z kwasówki, nad zrobieniem którego świetny fachowiec ślusarski, pan W. męczył się przez kilka tygodni. No ale nazwy potraw przynajmniej zostały w menu. Pocieszające. Niestety zniknął smak tych potraw. To już nie było pocieszające.
Różne rzeczy by się chciało, co kiedyś bywały. Chciałoby się kupić czasopismo „Pozytyw”, na przykład. Kiedyś publikowało dobre zdjęcia, w sumie dzięki niemu zostałem skierowany na trochę poważniejsze wody fotograficzne. No ale nie da się już kupić. No to może chociaż „Foto”? No nie. Też się już nie da. Zniknęły jak sen jaki złoty. Zostały po nich stosy makulatury w mojej szafie. Nic innego mi nie pozostaje, jak przeglądać te archiwa i bronić przed wywiezieniem do skupu. Jak to mówił Laskowik za komuny: „Przed wojną stały przed sklepem kolonialnym dwie beczki. Jedna z czerwonym kawiorem, a druga z czarnym. No i komu, cholera, przeszkadzało, że te beczki tam stały?”
Znikają też niektóre niematerialne zupełnie rzeczy. Na przykład znika zasada, że w towarzystwie przy stole nie smyramy smartfona. Niesmyranie to już jest raczej wyjątek niż reguła. Jeszcze można powymieniać parę innych znikniętych rzeczy. Zniknięte, nie wrócą już nigdy, jak pćmy i murkwie od Klapaucjusza. Po wieki wieków.
Z powodu znikania jak sen złoty Poczta Polska kojarzy się już tylko z Zabójczym Promieniem Gwiazdy Śmierci i Imperium Zła. Kiedyś tą pocztą przychodziły różne miłe rzeczy – listy od przyjaciół z zagranicy, pocztówki znad morza i gór, świąteczne pozdrowienia. Dzisiaj już tylko pisma przedsądowe, hiobowe wieści z ZUS-u oraz formularze zmuszające nas do zadenuncjowania przyjaciół, którym pożyczyliśmy samochód, a którzy niebacznie nadziali się na fotoradar.
Wracam i widzę AWIZO
Wracam i widzę AWIZO
Wracam do mieszkania i widzę AWIZO
Nie wiem jaki jest cel ich, lecz chyba mnie nienawidzą
Wsadzenie mnie do celi na wieki jest waszą misją,
NIPy, PINy, PESELe, ja wcale nie jestem liczbą.
Komornicy ścigają mnie przez całą Rzeczpospolitą
A w dostarczaniu papierów do mnie tu rekord pobito.
(…)
Zawiadomienie powtórne
Chcę odebrać zanim umrę
Jak nie uda się, to trudno
Wsuń je zręcznie w moją trumnę.
Taco Hemingway „Awizo”
No i co nam pozostaje? Trzeba lecieć z tym duchem postępu? Postępowego, do przodu? Czy można nie mieć tych wszystkich rzeczy, jakie mają wszyscy? Smartfona, samochodu typu SUV, telewizora na pół ściany, roszczeniowej postawy? Jak żyć panie premierze?
Nie wiem. jestem rozdarty. Mam pomysł! Trzeba przeczekać. Ja już zacząłem. Na pewno się poprawi. Stare czasy z pewnością powrócą.
Tekst i rysunek – Marcin „Fabrykant” Andrzejewski