Znawca win to enolog czy prokurator? Polisemia pokazuje nam język. Na języku kropla – sommelier smakuje. Sommelierowi smakuje. Rekomenduje. Jest w tym biegły, jest wytrawnym znawcą. Ma wąską specjalizację – jest wytrawnym znawcą win wytrawnych. Z wytrawnym znawcą win słodkich nie może się dogadać. Wytrawny znawca win słodkich jest słodki – to opinia kobiet, które go obserwują podczas degustacji. De gustibus non est disputandum.
Wróćmy do prokuratora – w pracy często wszczyna, czasami odmawia. Znawca cudzych win – w domu trzyma własne. W pracy apelacja, w domu apelacje. Kilka razy oskarżał w procesach o fałszowanie trunków. Na przykład importerów. Dranie chrzczą wino, sprzeniewierzają się etykiecie, skracają czas leżakowania. Jak w przedszkolu – mają nadzieję, że nikt ich nie nakryje. A nawet gdyby – trudno zebrać dowody. Otwarte butelki sprzyjają wietrzeniu – jak perfumy, jak okna. Ale on ma swoje sposoby, prosi biegłych o pomoc. Powołani biegli biegną w winnej sztafecie, wypijają materiał dowodowy. Opinie nie są jednoznaczne – adwokat protestuje, ale świat winiarzy nie traktuje poważnie przesłodzonego likieru. Prokurator powoli dojrzewa, by samemu stać się znawcą win, znawcą win wytrawnych znawców win wytrawnych. W końcu wygrywa swój wielki proces z gangiem rozcieńczaczy. Sąd skazuje szefa grupy, pseudonim Tanina, na dwa lata w beczce.
Pewnego dnia prokurator zaprasza gości na karty. Grają w makao, trochę dla żartu , trochę na rozgrzewką. As miejscowej palestry żąda pików. Jakich pików? Pik to po francusku grot, nawet trochę podobne – na obrazku. Nie możecie mówić po naszemu? Żądam win – wykrzykuje wobec tego mecenas, co zostaje uznane za afront. Tym niemniej trunki zostają podane. Słynna kolekcja win prokuratora. Burgundy i tokaje przynoszą lokaje. Shiraz raz! – żąda grub-as wywiadu w lokalnej prasie kolorowej. Z każdym kieliszkiem gra idzie lepiej. Makao i po makale. Makao-kakao – swoje trzy grosze dorzuca sędzina. Mówicie, że to żona sędziego? Niech będzie, czemu nie… niech się żenią. Pan sędzia z panią sędzią.
A może jednak grali w brydża? Popatrzmy – karty przy orderach, ordery przy piersiach. Prokurator licytuje ostro: pięć pik. Pięć pik? To jakaś corrida – kontra. Rekontra. Dwa kije, pięć pik. Siedem win – szlem. To jest brydż, czyli most. Bridge. To nie jest, panowie, gra o sumie zerowej – mówi prokurator, który win, won, won kupę kasy. Dobra, jesteście mi winni butelkę – podsumowuje. Czuję się moralnym zwycięzcą – mówi na to adwokat, któremu nie szła karta. Ma szczęście w miłości. Jest słodki – jego ukochana patrzy na niego czule. Miłość jest rozwiązaniem win-win.
Foto: pixabay