To nie jest temat wybrany spontanicznie, to jest temat zadany. Takie pytania powracają: Dlaczego niby to jest dobry obraz? Skąd wiesz, że to świetny wiersz? Jak uzasadnisz, że ci się podobało? Ale konkretnie – określ kryteria, sformułuj zasady, podaj 5 powodów swojego uwielbienia! Wartościowanie w sztuce jest sprawą dyskusyjną, subiektywność ocen zdaje się nie podlegać weryfikacji. Dobre jest to, co się komu podoba? Tylko komu? Jedni lubią Sławomira, inni wolą Mrożka…
Mimo to spróbujmy coś ustalić – po pierwsze: wielkie dzieło nie pozostawia nas obojętnym, działa, porusza, obchodzi. Jedni mówią o metafizycznym dreszczu, który ich przechodzi w kontakcie z taką sztuką, inni o emocjonalnym wstrząsie. W każdym razie prawdziwe dzieło coś z nami (odbiorcami) robi. Ktoś może powiedzieć, że z taką definicją zbyt daleko od subiektywizmu nie odeszliśmy – przecież jednych porusza Mrożek, innych do tańca porywa Sławomir… Doprecyzujmy zatem: chodzi o osoby z daną dziedziną sztuki jakoś obeznane, o osoby, które coś już w życiu widziały. Jeżeli obraz zmusza do uwagi człowieka, który widział setki wystaw, a przy tym człowieka wrażliwego, wciąż ciekawego nowych doznań, to musi to być prawdziwe malarstwo. Chodziłoby zatem o zachwyt osób już dostatecznie wyrobionych, a jeszcze nie zblazowanych i znudzonych.
Po drugie: uniesienie i wzloty to wyższy poziom, podstawą jest jednak opanowanie rzemiosła. Pisarz popełniający językowe błędy, fałszujący wokalista, instrumentalista nietrzymający rytmu – wszyscy oni dostają czerwoną kartkę i zostają zdyskwalifikowani na trzy spotkania z odbiorcą (w tym czasie mogą potrenować technikę). To jest też kwestia znajomości reguł, wyczucia konwencji i specyfiki tworzywa. Wyboru narzędzi, którymi potrafimy się posłużyć. Kiedy kreska ma być prosta, to niech będzie prosta, kiedy ma ekspresyjnie falować – niech będzie kapryśna i spontaniczna.
Po trzecie oryginalność: oczywiście względna. Nie chodzi o wymyślanie czegoś zupełnie nowego, ale o oryginalne ujęcie tematu, inne zestawienie znanych motywów, o własny styl. Jedno spojrzenie i rozpoznajemy: to Kandinsky, to Paul Klee, to Miró. Wielu twórców podejmuje w jakiejś epoce ten sam temat – piszą ballady, malują portrety we wnętrzach, komponują taneczne suity. Często są to tematy mocno skonwencjonalizowane. A jednak prawdziwi geniusze zawsze znajdą margines dla własnej inwencji, powiedzą coś od siebie. Potrafią tak poszerzyć ramy konwencji, by zmieścił się ich niepowtarzalny podpis.
Po czwarte: potoczne powiedzenie mówi – nic dodać, nic ująć. Dobre dzieło nie ma elementów zbędnych, przypadkowych, dodanych dla ozdoby. Wszystko jest w nim konieczne i wszystko jest na właściwym miejscu. Każde przestawienie, każde uzupełnienie pogorszyłoby sprawę. Wielu twórców grzeszy przeciw tej regule. Znamy kryminalne powieści, w których bohaterowie uciekają przed złoczyńcami, a mimo to zatrzymują się przy mijanym budynku, by wygłosić inspirowany Wikipedią wykład na temat zabytków miasta, w którym toczy się akcja. Znamy filmy, w których upchnięto ładnie sfilmowane, nikomu niepotrzebne sceny. Albo nieudolnie sfilmowane nikomu niepotrzebne sceny. Tania symbolika, podejrzany autotematyzm, dialogi sprzedające życiowe prawdy, seks sprzedający kłamstwa na kasetach wideo. Tymczasem prawdziwe dzieło jest krystaliczne, jest jednością w wielości tworzących je elementów.
Po piąte wreszcie: prawdziwe dzieło inspiruje, prowokuje do poszukiwań i dyskusji. Jest maszyną do produkcji zdziwienia. Zachęca do tworzenia interpretacji, mieni się znaczeniami. Wielka sztuka jest zagadką. Stawia nam pytania? Sami je sobie stawiamy, gdy w lustrze, które przed nami umieszcza, widzimy swoje życie w innym świetle. Potrafi zawładnąć naszymi wyobrażeniami. Don Kichot zaczął żyć w świecie rycerskich romansów, które wielką literaturą raczej nie były. Ale o wiele ciekawsze jest to, że Cervantes musiał zaakceptować wymyśloną przez siebie postać i jakoś jej ulec. Siła dzieła była tak wielka, że do dziś Don Kichot jest dla nas punktem odniesienia. Być może to artyści zaginają czasoprzestrzeń.
Kiedyś uczyłem w szkole. Spytałem uczniów o przeżycia związane z ważnymi dla nich książkami. Odpowiedź pewnej dziewczyny zapisałem sobie w zeszyciku: Dziwne uczucie – jakbym nie była sobą i była sobą jeszcze bardziej.
PS. Inspiracją do napisania tego tekstu była m.in. rozmowa na finisażu Andrzeja Biernackiego (na zdjęciu jego obraz – foto: Janusz Sobolewski).