Interesująco i sympatycznie – tak było na wernisażu Krystyny Raczkiewicz. Artystka na wystawie zatytułowanej Ścieżki koloru pokazała trzy serie prac: olejne obrazy z motywami roślinnymi (cykl Ornamentum), abstrakcyjne akwarele o stonowanej kolorystyce i najnowsze, duże olejne abstrakcje. Ciekawie opowiadała zarówno o samych pracach, jak i o swoich mistrzach. A także o swoim wędrownym życiu u boku męża, 18 przeprowadzkach, mieszkaniu na mazurskiej wsi i umiłowaniu porządku.
Artystka jest łodzianką, w rodzinnym mieście rozpoczęła też studia plastyczne. Ale po trzecim roku przeniosła się do Gdańska, jak sama stwierdziła – z miłości (stamtąd pochodzi jej mąż). Studia kontynuowała w pracowni Kazimierza Kacha Ostrowskiego, którego bardzo ceni jako malarza i pedagoga. Dobry nauczyciel, a takim według Krystyny Raczkiewicz był Ostrowski, pozwala uczniom iść własną drogą, nie narzuca swojej wizji, nawet poprawiając – zachęca i wspiera. Zapamiętana przez autorkę i powtórzona na wernisażu myśl profesora mówi, że najważniejsza jest praca, że natchnienie przychodzi do tych, którzy go szukają.
Powrót Krystyny Raczkiewicz do Łodzi związany był z pracą w filmie. Artystka była scenografem w wielu łódzkich produkcjach, fabularnych i animowanych. Ze szczególnym sentymentem wspomina tworzenie scenografii do kolejnych odcinków animowanej bajki Kasztaniaki. Oczywiście artystka cały czas malowała i wystawiała swoje prace. Związała się ze Stowarzyszeniem Artystów św. Jerzego, które w latach 90. było ciekawym połączeniem grupy twórczej i artystycznej komuny – Krystyna Raczkiewicz z mężem do dziś mieszkają w pracowni przy ulicy św. Jerzego.
Zapytana o pokazane na wystawie prace, Krystyna Raczkiewicz powiedziała, że chciała zestawić ze sobą rożne nurty swojej twórczości (zabrakło jedynie starszych prac w technice mieszanej, z wykorzystaniem pasteli), by zobaczyć, jak ze sobą rozmawiają. Okazało się, że jakoś się dogadują, bo łączy je coś, co dla artystki jest najważniejsze: światło i kolor. I forma, która wywiedziona została nie tylko z zasad kompozycji plastycznej, ale i z odniesień muzycznych. Sam motyw tematyczny jest mniej ważny – cała seria „kwiatowa” wzięła się w zasadzie z przypadku (autorka dostała w prezencie kwiat o ciekawych liściach). Ważne są te wewnętrzne krajobrazy, uczucia, o których poprzez obraz można opowiedzieć.
A oto krótki film – dalszy ciąg wernisażowej rozmowy
Na zdjęciu – artystka z mężem i ze zwycięzcą przeprowadzonej podczas wernisażu aukcji jednego obrazu (foto: Zdzisława Ślęzak)