Na infolinii mojego banku wysłuchałem 753 razy „Dla Elizy”. We fragmencie, ale i tak miałem dosyć – tak się wykańcza muzykę, tak się niszczy w człowieku melomana. Po odłożeniu, a raczej ciśnięciu słuchawki miałem ochotę połamać wszystkie posiadane płyty Beethovena. Nie cierpiałem Elizy, nawet Orzeszkowej, a przede wszystkim nie cierpiałem banku, który wpadł na pomysł umilenia mi czekania puszczaniem melodyjki.
Oczywiście przesadzam – nikt nie wysłuchałby tego 753 razy. To hiperbola. W rzeczywistości wytrzymałem trochę ponad pół godziny – więcej z Elizą nie wytrzymałby nawet pan Sułek. Być może tak to zostało obliczone – pół godziny w przypadku najwytrwalszych, częściej sporo krócej. I spokój. Ludzie dzwonią z oczywistymi pytaniami, zamiast sprawdzić sobie w Internecie albo spytać znajomych. Gdyby ktoś od razu odebrał, dzwoniliby jeszcze częściej (to jak z ruchem samochodowym w mieście – im więcej pasów ruchu, tym więcej samochodów, a korki zawsze takie same). Czas może nie leczy w tym przypadku ran, ale rozwiązuje niektóre problemy. Ja na przykład w końcu sam znalazłem odpowiedź na nurtujące mnie pytanie.
Zastanawia mnie, dlaczego ta muzyczka nie może się zmieniać: „Dla Elizy”… Przepraszamy, wszystkie linie są zajęte, prosimy czekać na zgłoszenie się operatora… „Marsz turecki”… Przepraszamy, wszystkie linie są zajęte, prosimy czekać na zgłoszenie się operatora… „Wiosna”… Przepraszamy, wszystkie linie są zajęte, prosimy czekać na zgłoszenie się operatora… Chyba nie jest to trudne technologicznie, a dość oczywiste logicznie. Gdyby za każdym razem grali inny utwór, ludzie mniej by się denerwowali. Chociaż wtedy mogliby dzwonić, by sobie posłuchać muzyki. Mogliby robić sobie konkursy, kto rozpozna więcej utworów, przez co infolinia byłaby zupełnie zablokowana. A przecież czasami trzeba jednak coś wyjaśnić.
Ja zadzwoniłem jeszcze raz w środku nocy, bo zapomniałem, co tam mówi do oczekujących nagrany głos (a chciałem go zacytować w felietonie). Ale odezwał się głos żywy – od razu. A ja spytałem: przepraszam, co mówicie, gdy wszystkie linie są zajęte? „To głupie dzwonić z takim pytaniem” – padła odpowiedź. Można by ją nagrać. Linia jest zajęta i klient słyszy „To głupie dzwonić z takim pytaniem”. I muzyczka. I znowu „To głupie dzwonić z takim pytaniem”. I muzyczka.
Zastanawia mnie też, czemu padło na tę biedną Elizę. Jasne, utwory wokalne i orkiestrowe raczej odpadają z powodu jakości dźwięku. Konkretnie – z powodu pasma przenoszenia głośniczka w telefonie. Temu utworowi w jego najbardziej znanym fragmencie zdaje się to mało szkodzić – kilkanaście wysokich dźwięków, wyraźne frazy, brzmienie raczej płaskie. Żadnych patetycznych akordów ani rewolucyjnych pasaży. Kto mógłby wziąć zastępstwo za Elizę? Może Schubert – ten z reklamy mebli Kler. Może Eryk Satie? Chyba tylko jesienią. Albo coś z Warszawskiej Jesieni… jakiś utwór na fortepian preparowany. Darujmy już sobie żart o Johnie Cage’u. Albo wiem – Don’t worry, be happy, fragment gwizdany. Optymistyczny.
Podobno po tysięcznym wysłuchaniu wszystko zaczyna się podobać, bo lubimy dobrze znane kawałki. Być może, ale pod warunkiem, że między odsłuchaniami są jakieś przerwy. Podobno kłamstwo tysiąc razy powtórzone staje się prawdą. Nie sądzę – raczej prawda tysiąc razy powtórzona może stać się wytartym sloganem. Nawet najlepszy utwór w komputerze infolinii stanie się torturą. Kompozytor ma to jak w banku.
Foto: Pixabay, Andreas Lischka