kibicowałem. Niemka nazywała się Konstanze Klosterhalfen i podczas Mistrzostw Świata w Lekkoatletyce dzielnie walczyła w biegu na 5 kilometrów z Kenijkami i Etiopkami. Prawie zdobyła srebrny medal, naprawdę zdobyła brązowy. 14 minut 28 sekund – taki miała czas. Nie jest łatwo przebiec 5 kilometrów w 14 i pół minuty, nie jest łatwo przebiec nawet w 15 minut. Zwłaszcza w Katarze. Ale jeszcze trudniej wygrać z biegaczkami z Kenii.
Mistrzostwa oglądałem oczywiście w telewizji, a że nie umiem oglądać sportu na zimno i muszę być za kimś, więc wybierałem sobie w każdej konkurencji kogoś do kibicowania. Gdy startowali Polacy, wybór był łatwiejszy, a właściwie tak łatwy, że wcale nie było wyboru. Było wiadomo. Inaczej, gdy Polacy nie startowali. Ani Polki nie startowały. Wtedy był wybór, który jednak nie dokonywał się w głowie. Mówiąc nieco górnolotnie – dokonywał się w sercu, czyli patrzyłem sobie na biegnące panie i wiedziałem: chcę, żeby to ta wygrała. I już krzyczałem do telewizora: Dawaj, Konstanze, dawaj! Dopiero potem się zastanawiałem, dlaczego właśnie ta, dlaczego Konstanze Kosterhalfen, a nie Tsehay Gemechu na przykład. Co mi po niemieckim medalu?
Mamy tu przygotowane różne odpowiedzi i możemy sobie wybrać. Ja mogę wybrać i wy możecie wybrać, takie sobie zrobimy wybory. Wybory uzasadnienia, uzasadniające wybór serca. Pierwsza odpowiedź: chciałem, żeby wygrała biała. Czy ten argument źle się kojarzy? A jednak… niby rasy nie istnieją, ale z afrykańskimi biegaczami nikt nie ma szans. Czy ich przewaga jest kulturowa, czy wynika ze stereotypów? Nawet komentatorzy mówili o inaczej kurczących się włóknach mięśniowych. No to jeśli przez tydzień wszystkie biegi wygrywają ludzie z Afryki albo z Jamajki , ewentualnie Afroamerykanie, to chciałoby się, by w końcu wygrała ta nasza. Wyjaśnienie drugie, podobne, aczkolwiek bardziej politycznie poprawne: jako obywatel Unii Europejskiej chciałem, by wygrała Europejka. Nie kolor skóry, ale wspólne europejskie dziedzictwo i wartości mną kierowały (niemiecka biegaczka jawi się w tej wersji jako ucieleśnienie europejskiej wspólnoty, Angela Merkel bieżni). Wyjaśnienie trzecie: po prostu kibicowałem słabszej, licząc na niespodziankę. Klosterhalfen była w czołówce, a oprócz niej trzy Kenijki i dwie Etiopki – widać było, że będzie jej trudno, także pod względem taktycznym, rozegrać ten bieg. Odpowiedź czwarta: Niemka z czołowych zawodniczek po prostu najbardziej mi się podobała. W znaczeniu: była najładniejsza. Wiem, że egzotyczność może pociągać, ale jednak europejskie kanony urody mocno tkwią w mojej podświadomości (jestem do nich przywiązany, jak chłop do ziemi rodzinnej, do pól i łąk zielonych). Zatem nie słabszym, a w moim pojęciu ładniejszym miałbym kibicować. I wreszcie piąta propozycja: Konstancja Klosterhalfen zaintrygowała mnie tym, jak się nazywa. Ładnie. Konstancja ładnie i Klosterhalfen ładnie. Sobór i klasztor – jakoś tak wzniośle, jakby kto stara księgę cytował.
I co myślicie? Bo ja nie wiem. Tak do końca nie wiem, co mną kieruje w różnych wyborach. Najciekawsze jest jednak to, że można chcieć tego samego z zupełnie różnych przyczyn. I można to sobie na różne sposoby tłumaczyć. Pięć wyjaśnień i pięć ogólnopolskich list wyborczych, pięć światopoglądów. Można się pobawić w szukanie podobieństw, można przydzielić numery uzasadnień. Wyjaśnienie 1 – Konfederacja, wyjaśnienie 2 – PO, wyjaśnienie 3 – Lewica, wyjaśnienie 4 – PSL, wyjaśnienie 5 – PiS. Ale wszyscy zjednoczeni we wspólnej sprawie, taka jedność.
Foto: Pixabay