W piątki – zgodnie z tradycją – nie jemy mięsa. Ryby jemy lub kasze. Albo placki z jabłkami. Czasami zamówi się sushi z dostawą do domu, czasami w restauracji zje się sandacza z brokułami, do którego świetnie pasuje riesling. Gdy kelner proponuje kaczkę, z oburzeniem mówimy: no wie pan, przecież dziś piątek! Przyznaję, takie podejście to sprawa wątpliwa nawet w zwykłym poście, a co dopiero w wielkim. Litera niby wypełniona, ale duch wyrzeczenia gdzieś się zagubił w karnawale konsumpcji. Co zatem podać na postpopielcowy obiad? A może w ogóle wyrzec się obiadu i od razu zjeść kolację przy zapalonej świecy Caritasu? Trudne pytania: nie jeść w ogóle czy jeść, czego się nie lubi, co żadnej nie sprawia przyjemności? W tej drugiej wersji wegetarianie powinni się w ramach postu zajadać kotletami (odmawiać sobie ulubionej soi), a uzależnione od diet zwolenniczki zdrowej żywności – żywić się fast foodem.
Faryzeusze pobożne uczynki wykonywali na pokaz, za co zostali uznani symbolem obłudy. Ciekawe, czy dziś używaliby do swych celów Facebooka? Czy wrzucaliby zdjęcia swoich pustych talerzy i zbolałych min? Posty z postnym menu? Od razu odbieraliby swoją nagrodę w postaci lajków. Tyle że od dietetyków i trenerów personalnych, a nie od dewocyjnej publiczności. Dziś głodówki to podstawa zdrowego stylu życia, a ascezę łatwo pomylić z odchudzaniem. Faryzeusze nie wiedzą już, czy mają tyć czy chudnąć, by pokazać swoje poświęcenie. Ale kto by się przejmował ich problemami! Mamy przecież własne.
Post jako ćwiczenie duchowe polega na wyrzeczeniu, odmówieniu sobie jakiejś przyjemności. Odmawiamy sobie, bo najpierw czegoś od siebie chcemy, może nawet sami siebie o coś prosimy. Bo to coś lubimy – na przykład wino albo Ligę Mistrzów. No więc prosimy siebie, jak kiedyś prosiliśmy rodziców: mogę obejrzeć Ligę Mistrzów? A nasz wewnętrzny specjalista od duchowego rozwoju odpowiada: odmawiam (sobie) tej przyjemności. To wzmacnia siłę woli i czas daje na pogłębienie życia duchowego. Niby proste, ale jakieś takie surowe, jak ze skandynawskich filmów o groźnych pastorach. Ten wewnętrzny specjalista mógłby ukończyć pedagogikę rozwojową i poznać techniki pracy z dziećmi. Przecież już widziałeś tyle meczów, może raczej sobie pokontemplujemy kosmiczny porządek… będzie fajnie.
Tylko czy może być fajnie? Czy to będzie jeszcze wyrzeczenie? Zrezygnować z filmu, gdy się lubi film – to jest wyrzeczenie. Ale z czego rezygnować, gdy się lubi wyrzeczenia? A gdy się lubi książki? W wielkim poście rezygnować z lektury to chyba nie jest dobry pomysł. Zmienić lektury na poważniejsze? A może na nudniejsze, by się umartwiać. Nieuchronnie wikłamy się w paradoksy – ktoś lubi ustępować miejsca w tramwaju, całą drogę wypatruje tylko, kogo by tu uszczęśliwić wygrzanym krzesełkiem. Czasami specjalnie siada, by zaraz komuś ustąpić – dobrze się wtedy czuje. Czy ma sobie odmawiać tej drobnej przyjemności i w wielkim poście chodzić do pracy piechotą? Ale przecież spacer przyjemny i zdrowy…
W piątki nie jemy mięsa, ale w jakim celu – dla zdrowia ciała czy dla zdrowia duszy? W intencji ocalenia świata? Liczy się motywacja, liczą się intencje. Postmodernizm jako ćwiczenie intelektualne, modernpościzm jako ćwiczenie duchowe. Tylko w ramach odnowy nie rezygnujcie z czytania moich felietonów.