…ojczyźnie nie mojej, ale przecież bliskiej, ojczyźnie z lektur (nie tylko) szkolnych. Nad Niemnem byłem i wersy Mickiewicza przed oczyma duszy mojej same się przesuwały, opisy przyrody z Orzeszkowej i Miłosza rywalizowały z rzeczywistością. Rowerem z japońską przerzutką jeździłem po litewskich pustych drogach wśród łąk, lasów i jezior. Rower był na wyposażeniu agroturystycznego gospodarstwa – naklejka na ramie informowała, że został zakupiony z funduszy unijnych. Podobnie jak widokowa wieża, z której mogłem podziwiać wijącą się w krajobrazie rzekę. W Druskiennikach byłem i od razu przypomniałem sobie niedawno czytaną powieść Wiesława Helaka, w Wilnie pomyślałem o Konwickim. Kraj utkany z literackich wątków wciąż próbował mi się uwspółcześnić: wysyłał esemesy powitalne, kazał płacić w euro, w otwieranym Internecie kusił litewskimi reklamami. A jednocześnie obchodził rocznicę koronacji Mendoga w 1253 roku.
A Litwini? Oczywiście z nocnej wracali wycieczki – tak sobie słowami Wajdeloty o nich pomyślałem. A oni żadnych łupów bogatych w cerkwiach i zamkach zdobytych nie przywieźli. Przyjechali do sąsiednich domków na święto, grila rozpalili, kiełbaski upiekli. Litwinki posiedziały na leżakach, pranie zrobiły dziecięcych ubrań. Bardzo spokojne było to świętowanie.
Litewskie flagi i bociany, bardzo dużo bocianów. I bele trawy zawinięte w białą folię, porozrzucane na polach, jakby przygotowywano tam scenografię do okładkowej sesji jakiejś płyty z progresywnym rockiem. Maszynowo zbierana sianokiszonka. Bocianie gniazda i przydrożne skrzyneczki prądowe. Pojemniki na segregowane śmieci i pola gryki jak śnieg białej. Świerzopu nie mogę dojrzeć, ale widzę tabliczki – ktoś chce sprzedać działkę. Powietrze czyste, w nocy świetnie widać gwiazdy. Po niebie sunie kometa, a może to satelita? Srebrnozielone porosty na drewnianych płotach. Ozdobne gliniane garnki na sztachetach, eternit pokrywa dachy, nowoczesne suvy na szutrowych drogach. Nacionalinis parkas. W Druskiennikach próba koncertu muzyki poważnej, z otwartych drzwi kościoła dobiegają utwory Čiurlionisa (jak informuje plakat). Mikalojus Konstantinas Čiurlionis, litewski malarz i kompozytor, wywarł ogromny wpływ na sztukę i kulturę Litwy, gdzie uznawany jest za narodowego wieszcza. Kraina wieszczów, rymy się same składają.
Na tych pagórkach leśnych i łąkach zielonych,
Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych,
Gdzie traw skoszonych bele pośród kwietnej łąki
Leżą niczym nektarem nasycone bąki,
Co mienią się panami całej okolicy
Pełnej chabrów kwitnących i świerszczów drobnicy,
Rozproszonego światła wieczorne promienie
Rysowały w matrycach zdjęcia jak marzenie.
Kraj z rzadka cięty cieniem słupa wysokiego,
Jak napięć Telimeny w objęciach Hrabiego
Diapazon, emanował spokojem wieczoru;
Towarzystwo na spacer wyszło, jak ze dworu
Wychodzili przed laty gieroje romansu,
By na siedzibę przodków popatrzeć z dystansu.
Świeciły się z daleka odnowione ściany,
Tak piękne, gdyż był remont dofinansowany
Z unijnego projektu agroturystyki
Łączonej ze słuchaniem ludowej muzyki.
* * *
W tym samym czasie, gdy ja wybrałem się na Litwę, mój przyjaciel pojechał na Białoruś, w okolice Grodna. Dzieliło nas 30-40 kilometrów i granica. Mniej więcej w połowie drogi między Grodnem a znanym z życiorysu Mickiewicza Nowogródkiem leżą Stare Wasiliszki, gdzie urodził się Czesław Juliusz Niemen-Wydrzycki. W białoruskiej wsi jest nie tylko małe muzeum poświęcone Niemenowi, jest też kościół Świętych Piotra i Pawła i tablica informacyjna po białorusku i angielsku, z której można się dowiedzieć, że w tym kościele w 1939 roku został ochrzczony famous Polish rock musician. Taka historia z cyklu Dziwny jest ten świat.
Foto 1: Anna Groblińska
Foto 2: Jakub Krzysztofik
Foto 3: Adam Fuchs