Podobno Goethe powiedział: Pojąć coś to umieć to zrobić. Pojąć działanie wiatraka to umieć zrobić wiatrak, pojąć działanie komputera to umieć zrobić komputer, pojąć symfonię to umieć taką symfonię napisać. Głęboka myśl, jak to u Goethego. Tu nazwisko jest gwarantem głębi, Goethe jest wszak wzorcem nowożytnego myśliciela, który głębokie myśli światu przedstawia. Można powiedzieć, że Goethe ma rację ex definitione, że w samej definicji Goethego zawarte jest posiadanie racji. Ale jeżeli ma rację, to pojąć jego myśl potrafi tylko ktoś, kto umie to zrobić, czyli zmajstrować taką (podobną?) sentencję w swym pisarskim warsztacie. Goethego zrozumie tyko sam Goethe albo równy mu umysłowością geniusz. Nie pretenduję, nie chcę się porównywać, nie rzucam się z motyką swojego rozumku na słońce świecące nad Weimarem. A zatem zapewne nie w pełni pojmuję.
Ale i tak wnioski wyciągam i konsekwencje. Wychodzi mi, że na ogół nie pojmujemy, nie ogarniamy – jak to się dziś mówi – tematu, działając automatycznie. Intuicyjnie – jak to się ładnie mówi, ale właściwie można by powiedzieć – jak małpy. Bo któż z nas pojmuje zasadę działania komputera? Wiemy z grubsza, gdzie trzeba nacisnąć, na co najechać i w co kliknąć. Ale co dzieje się dalej? Kto z informatyków pojmuje, jak działa to urządzenie? W świetle (Więcej światła!) myśli Goethego – nikt. Bo który z informatyków umiałby zrobić komputer? Nie złożyć kilka układów i dokręcić obudowę, ale jakoś sklecić najprymitywniejszą choćby maszynę, która by zapisać myśl Goethego potrafiła. I nie wymagam, by ten ktoś zrobił wszystko od początku, by stal na druciki własnoręcznie wytapiał, by twardy dysk dłutkiem odpowiednio nacinał. Ale niech chociaż z gotowych tranzystorów, oporników i kondensatorów najprostsze elektroniczne liczydło zrobi. Nie da rady. Tak myślę.
A ekonomiści? Pojąć mechanizmy rynku to ten rynek zawojować. Zrozumieć, jak działa przedsiębiorstwo, to nim umiejętnie pokierować. Tak by wynikało z naszej sentencji. Biedny ekonomista to zły ekonomista? Niekoniecznie. Bo przecież może umie zarabiać, ale mu się nie chce. Albo może podbił rynki produktami swojej firmy, ale cały zysk przeznaczył na cele charytatywne. A licealni nauczyciele przedmiotu przedsiębiorczość? Czy i oni powinni teorię oprzeć na praktyce? Swoją drogą nauczyciel wykładający przedsiębiorczość jest trochę mało wiarygodny. A może wcale nie? Może wystarczy, że dobrze gada. Pojąć, czym jest nauczanie, to umieć nauczać. Może trener wcale nie musi umieć strzelać bramek? Może musi jedynie umieć ustawiać zawodników i motywująco do nich przemawiać? A co z krytykami literackimi…?
Ciekawie brzmią w tym kontekście zdania z przeczeniem, zwłaszcza podwójnym. Nie rozumiem, jak (można) ugotować tak dobrą pomidorową = nie umiem ugotować tak dobrej pomidorowej. Ale co zrobić ze zdaniem: Nie pojmuję, jak można nie umieć ugotować pomidorowej? Czy znaczy ono: nie umiem nie ugotować pomidorowej? Czyli, że niby muszę codziennie gotować pomidorową? Że mam obsesję gotowania pomidorowej? Każda sentencja zbyt konsekwentnie interpretowana wikła się w paradoksy. Na przykład zdanie: Od każdej reguły są wyjątki samo jest regułą, od której powinny być wyjątki, czyli powinny być reguły, od których nie ma wyjątków. Wikłamy się w pułapkę samoreferencji, czyli nasz aforyzm zjada własny ogon. Mniam. Au, to boli!
Nie wiem, czy Goethe myślał o samoreferencji swojej aforyzmo-definicji (ani czy myślał o zjadaniu własnego ogona). Próbował swoją sentencją zdefiniować, czym jest pojmowanie, czyli pojąć pojmowanie. „Pojąć coś to umieć to zrobić”, więc pojąć, na czym polega pojmowanie, to po prostu umieć zrozumieć (umieć to zrobić). Pojmowanie to umiejętność pojmowania. Czy zatem pojąć bieganie to po prostu biec?
Jeśli nie pojęliście tego felietonu, to znaczy, że nie potraficie pisać felietonów, jeśli pojęliście – mogliście go sobie sami napisać. Tako rzecze G. Foto: Pojąć czytanie, to po prostu czytać. Cała Polska czyta – nie bujać!