Przy okazji wspomnień o zmarłym Wojciechu Pszoniaku powraca w oczywisty sposób film Andrzeja Wajdy, a także zrealizowany niejako przy okazji krótki film reklamujący „Ziemię obiecaną”. Nieźle to brzmi – reklamy Ziemi Obiecanej Mojżesz mógłby wyświetlać Żydom w Egipcie (gdyby istniały wtedy kina). Za sprawą Reymonta (i Wajdy) wielu osobom to określenie kojarzy się z Łodzią. Z dziewiętnastowiecznym miastem przemysłu, pieniądza, kariery i wyzysku. Pięknym i strasznym. Teza, że „Ziemia obiecana” to najlepsza polska powieść i najlepszy polski film znalazłaby zapewne więcej zwolenników niż stwierdzenie, że Łódź to najpiękniejsze polskie miasto. Może zatem nie dosłownie piękna i obiecana, ale na pewno ciekawa. Jest o czym pisać i co pokazywać. Może nawet wyśpiewywać.
Piosenkę z muzyką Zygmunta Koniecznego Jonasz Kofta napisał do filmu Wajdy, ale w filmie utwór się nie znalazł. W 1974 roku nagrano jednak coś, co można nazwać teledyskiem, w którym Daniel Olbrychski, Wojciech Pszoniak i Andrzej Seweryn, idąc po Piotrkowskiej, śpiewają Byliśmy kiedyś młodzi w najmłodszym mieście – Łodzi, pod czym z chęcią mogę się podpisać. Następny wers brzmi Tu każdy z nas przychodził, żeby pieniądze mieć! To była prawda w XIX wieku – po pieniądze przyjeżdżali tu zarówno chłopi z okolicznych wiosek, rzemieślnicy z innych miast (tak zrobił mój pradziadek, który był zdunem – tylu pieców, co w Łodzi, nie budowało się wtedy nigdzie), jak i przyszli fabrykanci z mniejszym lub większym kapitałem. Czy była to prawda w 1974 roku, gdy trzech wspaniałych aktorów przechadzało się Piotrkowską? Może dla niektórych – na przykład dla Leszka z serialu Daleko od szosy. Dziś, gdy patrzę na losy i kariery znanych mi łodzian (z mojego pokolenia i młodszych), zaśpiewałbym raczej Stąd (prawie) każdy z nas odchodził, żeby pieniądze mieć! Dziś Łódź ma przyciągać „najlepszą relacją wartości do ceny” (sformułowanie z projektu nowej strategii rozwoju miasta), czyli w miarę tanimi mieszkaniami we w miarę europejskim mieście. No dobrze, ale zobaczmy teledysk.
Co my tu widzimy ciekawego? Widzimy, że kino oszukuje. Bohaterowie skręcają z Moniuszki w Piotrkowską, idą w kierunku placu Niepodległości, a za chwilę są przy Próchnika. Być może w czasie, gdy na ekranie były ujęcia z filmu, podjechali kawałek autobusem 57. Widzimy go na Piotrkowskiej i pamiętamy z dzieciństwa. Był zatłoczony jak japońskie metro – pamiętam. Nie pamiętałem natomiast, że po Piotrkowskiej jeździło C (min 1:40). Z tego czasu pamiętam B na placu Wolności, pamiętam H na placu Dąbrowskiego, pamiętam G na Bratysławskiej i K na Kalinowej, ale C na Piotrkowskiej nie pamiętam. A skoro jesteśmy przy autobusach, to popatrzmy na modele – na filmie 57 to oczywiście Jelcz ogórek, tu w rzadkiej wersji przegubowej, czyli jakby kabaczek (1:28) – uwielbiałem nimi jeździć, zwłaszcza gdy pod koniec lat 70. pozwolili siadać na miejscu przy kierowcy (trzeba było przecisnąć się koło osłony silnika). Ale na filmie widzimy też przejeżdżającego w tle Ikarusa 550 (1:42). Mnie bardziej do gustu przypadł Ikarus 620 (widać go choćby w piątym odcinku Daleko od szosy, gdy autobus Leszka mija na Wycieczkowej inne 51).
Ale ja tu o autobusach, a w teledysku kobiety czekają. Na omówienie. Anka czeka i Lucy, a na dokładkę Mada. Prawdziwy festiwal dialogu trzech kultur. Dobrze, że Reymont nie traktował Rosjan jako współtwórców Łodzi i nie dołożył jeszcze czwartego kumpla do budowania fabryki. Wtedy na zasadzie symetrii Olbrychski musiałby romansować jeszcze z jakąś Rosjanką, a przecież i tak musi wybierać między Anną Nehrebecką, Kaliną Jędrusik i Bożeną Dykiel. Dla mnie wybór jest oczywisty, wystarczy zresztą popatrzeć (od 2:03). Wybieram Ankę (Leszek z Daleko od szosy też wolał Ankę od Bronki). Tu myśl mnie nachodzi niezbyt pocieszająca: Borowiecki dość instrumentalnie te kobiety traktował – od Anki chciał pieniędzy na fabrykę, od Lucy informacji, a od Mady pozycji (w światku łódzkich fabrykantów). Pomysł, że w Łodzi facet ma robić karierę w ten sposób jest może jakoś tam pociągający. Ale jeszcze bardziej jest uwłaczający. To już wolę z Leszkiem kończyć wieczorowe technikum. I pisać wiersze o Łodzi.