A zatem prezenty. Te przygotowywane i te otrzymane, jedne i drugie zapakowane. W papier ozdobny, w torebeczkę, w złoty celofan. Z dołączonym bilecikiem, z naklejką w renifery, ze wstążką z napisem. Pakowanie w pośpiechu, w panice, przycinanie, przyklejanie, podpisywanie. Jakoś tym paniom w sklepach ładniej to wychodzi. I sprawniej – rach ciach i po sprawie. A już pani w specjalnym punkcie „Pakowanie prezentów” idzie to wszystko jak z płatka. Widać ma na to papiery, ale też pudełeczka, wstążki – wszystko ma… oprócz prezentów. Prezenty przynosimy do niej sami. Sam prezent jest zresztą dla niej mało ważny, liczy się opakowanie. Forma się liczy – jak w sztuce.
W tym roku jednak prezenty zamawiało się w Internecie. Kurierzy przywozili je zawinięte w czarną folię, w stanie nienadającym się do wręczenia. W przeddzień Wigilii żona przyniosła do domu kilka rulonów ozdobnych papierów, kilkaset metrów kolorowych wstążek oraz taśmę klejącą z dyspenserem. – Będziemy pakować – zarządziła i nie była to zachęta do treningu na domowym przyrządzie do ćwiczeń. Pomyślałem o prezentach dla całej rodziny, pomyślałem o 30 milionach rodaków w podobnej sytuacji, pomyślałem o miliardach ludzi na całym świecie rozkładających teraz arkusze kolorowego papieru i zadumałem się ekologicznie nad tym papierowym szaleństwem. – Przecież dzieci rozerwą ten papier zaraz po otrzymaniu prezentu, my zresztą również rozerwiemy go i wyrzucimy. Po co takie marnotrawstwo? (Czasu i pieniędzy – dodałem w myślach). Ale spierałem się bez przekonania – wiem przecież, że liczy się forma, że miło jest otwierać prezent, nie wiedząc, co jest w środku. No i pod choinką to musi przecież jakoś wyglądać. Książki i płyty jakoś by się broniły, ale te wszystkie ubrania, kosmetyki, sprzęt AGD – to przywodziłoby na myśl remanent w hurtowni, a nie Święta. Z drugiej strony te stosy zmarnowanego papieru, to prezentowe pobojowisko. Pakować zatem czy nie pakować? – oto jest wahanie.
Jakimś wyjściem, jakimś kompromisem (marnym, bo marnym, ale jednak) są prezentowe torebki, które można jeszcze wykorzystać. Dostajemy prezent, odkładamy torebkę do szuflady i przy najbliższej okazji wręczamy w niej prezent komuś innemu. Przy odrobinie szczęścia pognieciona już nieco torebka może po jakimś czasie do nas wrócić. Może zresztą wrócić do nas z tym samym prezentem w środku. Innym wyjściem z prezentowego dylematu jest sama wstążka, stosowana przy produktach firmowo ładnie opakowanych. Dobre perfumy, eleganckie wieczne pióra w porządnym etui, biżuteria – niektóre rzeczy, sprzedawane w pięknych pudełkach, wydają się nie potrzebować dodatkowych ozdób. Przecież pierścionka czy zegarka nikt nie sprzeda nam bez opakowania.
Właściwie niczego już nie sprzedadzą nam bez opakowań (kilku). Chyba ostatnim produktem, który broni się przed zafoliowaniem i upchaniem w zadrukowane pudełka, są świeże ananasy – towar wyjątkowo trudno pakowalny. Cała reszta – szkoda gadać. By napić się herbaty, trzeba zerwać folię, otworzyć tekturowe pudełeczko, w którym jest… druga folia, zapobiegająca wietrzeniu i dopiero poszczególne torebki. Na Święta taką paczkę herbaty dodatkowo pakujemy w papier. Śledzi za to już nikt w papier nie zawija (a tym bardziej w gazetę) – układa się je na tackach i zamyka folią. Nawet zwykłą pasztetową upycha się w foliowy flak z napisami i dodatkowo w kolejną folię. A gdzie mi tu ta pasztetowa w świątecznym felietonie? To nie ta opowieść. Bardziej pasuje sianko pod obrus – też pakowane w foliowe woreczki, do każdego obrazek o tematyce bożonarodzeniowej (obrazek może się różnić od prezentowanego na zdjęciu). Darmowa dostawa od 40 złotych.
Prezenty, dary, podarunki. Pierwsze przynieśli Jezusowi Trzej Królowie. Wszyscy wiemy, co dla niego mieli – złoto, kadzidło i mirrę. Co to takiego mirra? – to wiedzą tylko niektórzy. Ale czy dary dla Jezusa były ładnie zapakowane – tego nie wie nikt. Czy Melchior przyniósł złoto zawinięte w ozdobny papier? Może to była rzeźbiona skrzyneczka? A czwarty król, który po drodze pomagał ludziom i dlatego przybył później? On też złożył dar, on też dał Jezusowi prezent – dobre uczynki. Taki prezent jest sam sobie ozdobą. Nie potrzebuje wstążeczek ani podpisów.