24 czerwca 2022 roku otworzyliśmy w galerii Stacji Nowa Gdynia wystawę malarstwa Marty Kołodziej. Zaczęło się nietypowo – ubrana w ludowy strój z rejonu Alp artystka stanęła przy sztaludze i na oczach zbierającej się publiczności przez pewien czas pracowała nad swoim najnowszym obrazem. Wkrótce musiała jednak odłożyć pędzel, by do ręki wziąć mikrofon, powitać gości i opowiedzieć o wystawie „Moje światy”, która jest podsumowaniem 20-letniego dorobku urodzonej w Nowym Sączu, a mieszkającej w Szwajcarii malarki.
Artystka przywiozła do Nowej Gdyni ponad 30 płócien malowanych farbami akrylowymi. Baśniowy, kolorowy świat jej obrazów powstaje dzięki temperamentowi artystycznego samouka, obdarzonego nieokiełznaną wyobraźnią. Kojarzona niekiedy z nurtem art brut artystka maluje w sposób, który może przypominać Nikifora, Chagalla (na jednej z prac w przedstawionym wnętrzu wisi na ścianie właśnie Chagall), Fridę Kahlo czy śląskich prymitywistów. Źródeł inspiracji dla jej twórczości należy też szukać w legendach ludowych (nie tylko polskich), których wątki autorka swobodnie przenosi w czasy współczesne, a także w sztuce surrealistów.
Francuski krytyk Christian Noobergen pisał o jej „oddychającym malarstwie”: Artystka odtwarza niewyobrażalny krajobraz wymarzonego życia, każdy obraz tworzy nową niemożliwą ojczyznę, zamieszkaną przez pierwotne istoty, uchwycone w ich rodzącym się stanie. W tej nieoczekiwanej i stale rozszerzającej się przestrzeni, w tym rozkwicie ekstremalnej wolności budzą się smakowite monstra, transgresyjne scenografie i przerażające cielesne obecności. W pracach Marty Kołodziej szczegóły są rozproszone i precyzyjne, ukazane w zdumiewającej, złożonej i mistrzowskiej obfitości. Są tu upiorne echa i magiczne sobowtóry wydobywające się z komnaty tajemnic.
Podczas wernisażu artystka wyjaśniła sprawę umieszczonych na jej obrazach podpisów. MYAK to akronim pochodzący od słów Marta Yolanta Anna Kołodziej – taką formułą zaczęła podpisywać swoje obrazy podczas pobytu w Meksyku. To kolejny kraj, w którym przez jakiś czas mieszkała. Mieszkała i malowała w Polsce, Francji, Meksyku i Szwajcarii – sama o sobie mówi, że jest artystycznym obieżyświatem. Przyznała, że w pewnym momencie przychodzi jej ochota na zmianę miejsca i potrafi bez większych przygotowań wyjechać w kolejną podróż. Tak było z Meiringen – małym szwajcarskim miasteczkiem, w którym zamieszkała, nie znając nawet języka. Dziś prowadzi tam galerię, jest w Radzie Gminy i zbiera od mieszkańców opowieści i miejscowe legendy. Pełna radości i pozytywnej energii malarka, stwierdziła, że stara się malować życie szczęśliwych ludzi. Zapytana, jak to połączyć z występowaniem na jej obrazach różnych demonicznych stworów z ludowej mitologii, odpowiedziała, że symbolizują one siły zła i nieszczęście, które pozwala owo szczęśliwe życie docenić.
Marta Kołodziej wychowywała się w Nowym Sączu. Ukończyła szkołę sióstr Niepokalanek w Białym Klasztorze, a mając 18 lat wyjechała do Francji, gdzie wyszła za mąż i założyła rodzinę. Przez 20 lat mieszkała w Normandii, w średniowiecznym miasteczku Verneuil-sur-Avre. Wraz z mężem prowadziła galerię, organizowała też międzynarodowe festiwale sztuki. Jednocześnie sama dużo malowała. Jej obrazy były pokazywane m.in. w paryskim Grand Palais, Muzeum Ningbo w Chinach, w Madrycie, Brukseli i Meksyku. Od kilku lat mieszka w Meiringen w Szwajcarii. W 2019 roku miała wystawę w Muzeum Polskim w Rapperswilu. Sama mówi o sobie, że jest artystycznym obieżyświatem.
Wystawa czynna do końca września.