– Cześć kolego, jak leci? – zażartował Jakub.
– Świetnie! – zażartował Kuba.
– Widzę, że się czymś martwisz… O czym myślisz? Coś ciekawego się wydarzyło?
– Jeszcze pytasz?! Pamiętasz naszą rozmowę o Misztal Tower? O dubajach smalonych?
– Jasne. „WC Center” i awantura ze sławojkami. Przyznam, że nie spodziewałem się, że inwestor przeforsuje pomysł i Rada Miasta zaopiniuje go pozytywnie, ale cóż…takie rzeczy tylko w Łodzi…
– No właśnie. Był przetarg, a potem, po kupnie działki, zmieniono warunki inwestycji na bardzo korzystne dla nabywcy. Wszystko to poparł Architekt Miasta i Konserwator Wojewódzka, pomimo sprzeczności z planem miejscowym i zapisami parku kulturowego ulicy Piotrkowskiej. Bardzo mało przejrzysta sprawa. A jednak Rada Miasta dała zielone światło dla tej inwestycji. Sławojki okazały się skuteczne…
– Paranoja. Pamiętam również dyskusję radnych: jeden żeby się miarodajnie wypowiedzieć chciał zobaczyć inną wersję kolorystyczną budynku, a drugiemu brakowało wizualizacji w Piotrkowskiej! Radni z komisji planu!
– No jasne, konieczne potrzebne są „inne kolorki” albo „perspektywka z Piotrkowskiej”, żeby dostrzec, że budynek przekracza o 50 metrów (sic!) limit wysokości w planie miejscowym. Łódzcy radni… No ale to już za nami, Rada Miasta zaakceptowała projekt i inwestor może budować. Teraz mamy nowy odcinek tego serialu: druga konkurencyjna wieża!
– Bitwa wieżowców? Co ja słyszę? Kto by pomyślał. Ha, ha… Kolejny inwestor wpadł na podobny pomysł?! No naprawdę nie spodziewałem się…
– Kuba, słyszę Twój sarkazm wyraźnie. Ale to nie jest śmieszne. Ta sama pracownia, co zaprojektowała Misztal Tower, przedstawiła nowy projekt – po drugiej stronie trasy WZ dla innego inwestora, znanego z OFF Piotrkowskiej biznesmena Michała Stysia. I co najciekawsze, zostali oskarżeni o plagiat przez Piotra Misztala!
– Plagiat?! Przypuszczam, że wątpię… Jeśli już to auto-plagiat! Przecież obydwa budynki projektują ci sami architekci! To chyba zrozumiałe, że w różnych projektach widać rękę tego samego autora. Jakubie…Tu musi chodzić o coś jeszcze…
– To akurat jasne. Projekty, choć mają pewne podobieństwa, wyraźnie się różną. Na pewno nie można ich nazwać „bliźniaczymi wieżami”. Dwa drapacze chmur na skrzyżowaniu Piotrkowskiej i trasy WZ, zaprojektowane przez tych samych autorów, nawet powinny być spójne ze sobą i to akurat mi się podoba. Tylko że tu nie chodzi o żaden plagiat, tylko o skopiowanie pomysłu biznesowego przez konkurencyjnego inwestora. Ale ten „pomysł na biznes” chroniony prawem autorskim raczej nie jest.
– Oczywiście, że nie może chodzić o plagiat projektu architektonicznego. Inwestor nie przejmuje pełnych praw od twórcy do dzieła architektonicznego, a dysponuje nimi w organicznym zakresie. Autorem zawsze pozostaje twórca. Ale mniejsza o to. Gołym okiem widać, że chodzi o pieniądze. Po prostu ten niewiarygodny piruet z Misztal Tower znalazł naśladowcę.
– I to być może nie jednego. Chodzą plotki o kolejnych wieżach w centrum Łodzi…”Puszka z Pandorą”*. Wracając do pomysłu biznesowego, nowy projekt Piotrkowska Point oprócz tego, że różni się od pierwszej wieży, będzie oferował małe mieszkania na wynajem w przeciwieństwie do ekskluzywnych apartamentów w Misztal Tower. Ale wiadomo, rynek mieszkaniowy, pomimo dużego zapotrzebowania na własne M, nie jest z gumy. Konkurencyjny projekt tuż obok nie może podobać się inwestorowi Golden Tower!
– A zatem czeka na bitwa wieżowców! Inwestorzy będą się prześcigać, kto postawi na swojej działce więcej sławojek! Kupujemy popcorn!
– Ciebie to bawi, a mnie martwi, bo umyka to co dla Łodzi jest ważne. Intensywna koncentracja kapitału na tak małym obszarze wysysa popyt z okolicznych nieruchomości. To jest sprzeczne z zasadą zrównoważonego rozwoju, wizją rewitalizacji centrum miasta. Tyle kamienic wymaga remontów, tyle działek w centrum jest niezagospodarowanych albo kwitną na nich „dziado-parkingi”…
– Mylisz się. Wcale mnie to nie śmieszy. Po prostu trudno na poważnie brać politykę przestrzenną miasta. Nie dziwi mnie, dlaczego niedawno odeszła cała dyrekcja Miejskiej Pracowni Urbanistycznej. Pomimo sukcesu projektu rewitalizacji obecnie proces ten przeżywa kryzys. Brak konsekwencji, sprzeczne decyzje, miotanie się pomiędzy zrównoważonym podejściem do regeneracji tkanki miasta a chwilowymi medialnymi fajerwerkami… to obecnie norma w działaniach naszego samorządu. Zdjęcie z kąpiącym się słoniem to chwilowy błysk flesza i nic poza tym. Zwykły mit. Rzeczywistość i dzień powszedni to zwykła proza życia…
– No właśnie. Te dwie wieże to niewątpliwe ciekawe projekty łódzkich, znakomitych, młodych architektów, ale podobnie jak kiedyś „pudełka Hanki Mostowiak” , czyli centrum Camerimage Franka Gehrego czy koślawe propozycje Daniela Libeskinda, te dwie nowe wieże nie stanowią, wbrew oczekiwaniom, recepty na realną zmianę warunków zamieszkania w centrum Łodzi i pasują do charakteru naszego miasta jak pięść do nosa… Kolejne wariacje nad „efektem Bilbao” to droga donikąd, myślenie z epoki dinozaurów. Chaos decyzyjny, niekonsekwencja w realizacji ambitnych wizji, a przede wszystkim brak wytrwałości w realizowaniu polityki przestrzennej to codzienność samorządowa w naszym miasteczku. Bitwa drapaczy chmur to surowy epilog tej sytuacji…
– Mam nadzieje, że bitwa wieżowców nie zamieni się na bitwę sławojek!
– Też mam taką nadzieję, Jakubie. Zobaczymy, co wyniknie z tej awantury…Tymczasem chodźmy na znakomitą wystawę twórczości prof. Romana Modzelewskiego w Muzeum Miasta Łodzi. Warto choć przez chwile usiąść w fotelu RM58 i trochę ochłonąć…
Rozmawiali: Jakub Krzysztofik – architekt i urbanista oraz Kuba Krzysztofik – urbanista i architekt. Można ich spotkać w Łodzi. Dokładnie w Muzeum Miasta Łodzi na wystawie twórczości Romana Modzelewskiego. W kolejnym odcinku dialogu Kuby i Jakuba: „Drzew marsz, marsz na Dąbrowski”. Śledźcie portal SNG Kultura. Będzie ciekawie.
*prof. Piotr Nowak, Puszka z Pandorą