– Cześć kolego, jak leci? – zażartował Jakub.
– Świetnie! – zażartował Kuba.
– Widzę, że nad czymś rozmyślasz… Coś ciekawego się wydarzyło?
– Właśnie wracam z narady w Urzędzie Miasta Łodzi w sprawie zazielenienia placu Dąbrowskiego…
– Ciekawe! Opowiadaj! Czy wreszcie zniknie z placu fontanna?
– To akurat nie jest najważniejsza sprawa, ale wydaje się, że przynajmniej to jest przesądzone i nareszcie pozbędziemy się tej wątpliwej atrakcji. Wyzwaniem jest co innego: drzewa.
– No właśnie! Pamiętam te protesty środowiska naukowego w sprawie placu Wolności. Czy teraz zapowiada się to samo?
– Możliwe. Tymczasem po konsultacjach z łodzianami i środowiskiem ekspertów wybrano jeden z trzech wariantów przebudowy. Ale po kolei. Obecny kształt placu został wykonany w oparciu o konkurs organizowany przez Miasto i okazał się kompletnym niewypałem.
– Kompromitacja jurorów?
– Nie dyskwalifikuje to idei konkursu jako narzędzia znalezienia najlepszego rozwiązania przestrzennego dla danego miejsca. Nawet jeśli spuścimy zasłonę milczenia na skład i kompetencje jury konkursu, to oczywiste jest, że w tym wypadku popełniono zasadnicze błędy. Nie zadano sobie podstawowego pytania: dla kogo ma być ta kluczowa dla Łodzi przestrzeń publiczna?
– No przecież to oczywiste: na placu mieści się Teatr Wielki! To miejsce dla miłośników opery, baletu i muzyki symfonicznej! Sala słynie z doskonałej akustyki!
– Przypuszczam, że wątpię… Otóż jestem częstym gościem naszej głównej sceny. Melomani zjawiają się tuż przed spektaklem, często parkują na nielegalnych miejscach, a eleganckie panie w szpilach biegną po rozjeżdżonych trawnikach na przedstawienie. 5 minut po spektaklu plac pustoszeje… a co do akustyki, to ostatni remont ją zepsuł.
– Coś w tym jest… słyszałem też opinię, że pod samo wejście musi podjechać autobus albo limuzyna, no i dla pracowników muszą być przed teatrem bezpłatne miejsca parkingowe… Dla kogo zatem jest ten plac?
– No właśnie to jest kluczowe pytanie. I tu wracamy do zieleni na placach miejskich. W trakcie dyskusji na temat placu Wolności wielkie kontrowersje wzbudziło zaprojektowanie 64 drzew i wątpliwość, czy nie zasłonią one sylwetki Kościoła Zesłania Św. Ducha oraz dawnego ratusza.
– Fakt, że wizualizacje nie były zbyt szczęśliwe, a drzewa na nich wyglądały bardziej na baobaby niż na przykład platany klonolistne, które tak dobrze sprawdzają się na Piotrkowskiej… Jak na planecie Małego Księcia! Z małych pędów biorą się wielkie drzewa i potem trudno nad nimi zapanować. Krytycy jednak zapominają, że drzewa można i trzeba pielęgnować do pożądanego kształtu…
– …oczywiście i odpowiedzmy wreszcie na pytanie: dla kogo ma być ten plac i inne tego typu przestrzenie? To mają być miejsca spędzania czasu, wypoczynku i rekreacji dla okolicznych mieszkańców, którzy skarżą się na brak tego typu atrakcyjnych przestrzeni. Miejsce dla mam z dziećmi, dla seniorów i dla młodzieży, w tym tej uprawiającej sporty miejskie. To wszystko da się wyważyć. Aby to osiągnąć, plac musi też być pełen zieleni dającej cień i przyjazny klimat.
– Do tego dochodzą proste, ale konieczne współcześnie rozwiązania środowiskowe: retencja, czyli magazynowanie wody opadowej, fontanny dające atrakcję i chłód w letnie upały, a może elementy fotowoltaiki zasilającej iluminację placu.
– A więc jednak fontanny. Ja bym się skupił na elementach małej architektury: wygodne, dobrze ustawione ławki, zapewniające interakcję miedzy ludźmi. Warto rozważyć pergole z pnąca zielenią i ogrody deszczowe z odpowiednią roślinnością, w tym zimozieloną.
– Trzeba też rozwiązać wokół komunikację pieszą, rowerową i publiczną, z determinacją redukować miejsca parkingowe, szczególnie dzikie parkowanie.
– Musimy w końcu zrozumieć, że żeby ludzie chcieli mieszkać w śródmieściu, trzeba im zapewnić atrakcyjną, estetyczną, pełną zieleni przestrzeń, obsługiwaną niezawodnym transportem publicznym. Bez tego nie osiągniemy żadnych ambitnych celów klimatycznych i strategii miejskich mówiących o powrocie do centrum miasta oraz poprawie jakości życia w śródmieściu. Nie można placu Dąbrowskiego traktować jako zasobu… czyli parkuję sobie pod samym teatrem swoim SUV-em z napędem na 4 koła, idę na przedstawienie, a potem pędzę do swojego wielkiego domu na przedmieściu… a sylweta gmachu jest po to, by dobrze wyglądać na pocztówkach…
– Tak zagradzam się, ale twoja mina po wyjściu z narady nie była zbyt optymistyczna…
– Niestety, to nie takie proste przeprowadzić taką wizję do etapu realizacji. Autorki projektu mają nie lada kłopot, żeby pogodzić i wyważyć wszystkie niekiedy sprzeczne sprawy. To nie lada wyznawanie. Nawet organizacja procesu projektowego w ramach jednostek Urzędu Miasta to niezły bałagan. Pamiętam to z naszego projektu rewitalizacji… Mam również spore wątpliwości, czy uda się wyciągnąć wnioski z popełnionych dotychczas błędów.
– I czy uda się wykorzystać wiele dobrych rozwiązań, które można z powodzeniem rozwijać w kolejnych inwestycjach. Bądźmy jednak dobrej myśli i róbmy swoje. Nie ma innego sposobu na podniesienia jakości życia w naszym mieście niż uczestnictwo w debatach i wyrażanie swojego zdania.
– Nawet krytycznego, byle robić to w konstruktywny i merytoryczny sposób. Warto zrobić wszystko, aby nasze place nie były betonową pustynią z widokiem na piękny gmach, a poza tym…
– „uważam, że fontanna przed Teatrem Wielkim powinna być zburzona!”
– Właśnie! Aktualne jak nigdy! I pamiętajmy o pielęgnacji pędów baobabów! W naszych umysłach! Jaka będzie przyszłość – zobaczymy. Robimy swoje. Cześć Kuba!
– Jasne! Zobaczymy. Cześć Jakub, do zobaczenia.
Rozmawiali: Jakub Krzysztofik – architekt i urbanista oraz Kuba Krzysztofik – urbanista i architekt. Można ich spotkać na wykładzie prof. Jerzego Hausnera o roli kultury w planowaniu miast. [link]. Na pewno ich poznacie. Obydwaj ubrani na czarno.
Zdjęcie 3 – Projekt placu Dąbrowskiego (mamArchitekci, A2P2)