Nie ukrywam, że czytuję wiadomości sportowe w internetowych portalach. Po pierwsze chcę poznać wyniki, po drugie – analizuję sobie niezwykłą poetykę tytułów. Przedwczoraj norweski napastnik Manchesteru City strzelił Arsenalowi bramkę, wyrównując rekord Premier League w liczbie strzelonych w sezonie goli. I oto w jednym z portali czytamy tekst zatytułowany Haaland to nie człowiek. Pobił niebotyczny rekord, a kolejny już blisko. Potwór – tytuł długi, barokowy, pokrętny jak wąż boa (albo inny potwór). Mniejsza o środkową, informacyjną część. Ciekawszy jest początek i kończący całość potwór.
Moje wyobrażenie o potworach ukształtowały filmy. Pierwsza ze znanych mi postaci tego rodzaju – znany z legend Smok Wawelski – stracił całą straszność dzięki kolejnym odcinkom Porwania Baltazara Gąbki. Smok był tam postacią nie tylko pozytywną, ale w dodatku sympatyczną. Miał skłonności do kataru i lubił dobrze zjeść, ale dzielnie szukał zaginionego profesora. Co innego Godzilla – oglądana w kinie Iwanowo kilka lat później. Ten potwór był dużo groźniejszy, zawsze w kontrze, przez ponad trzydzieści filmów. Ja załapałem się na czas walki z Hedorą, Giganem i Mechagodzillą. Potem mi się znudziło. Ostatnio zaś prawdziwymi potworami okazali się ludzie zarażeni śmiercionośnym grzybem. Efekty specjalne w The Last of Us to naprawdę Premier League horroru. Powodzenie serialu może zaowocować ciągiem dalszym, być może nawet filmem Godzilla kontra grzyby. Tylko gdzie w tym wszystkim miejsce dla norweskiego napastnika?
Rozumiem chyba intencje autora artykułu – stwierdzenie „Haaland to nie człowiek” to miał być komplement. Że niby strzelanie tylu goli możliwe jest tylko dzięki nad-ludzkim możliwościom. Kimże byłby wtedy piłkarz Manchesteru City? Maszyną? Kosmitą? Oba określenia także pojawiają się w prasowych doniesieniach. A może antycznym herosem? Kimś w rodzaju Heraklesa/Herkulesa albo Achillesa. Jak by nie było, jest to stwierdzenie dwuznaczne. Nawet jako komplement. Bo czyż to uczciwe wystawiać maszynę do rywalizacji z ludźmi? Czy kosmita może grać przeciwko ludziom? A co będzie, jeśli każdy klub będzie chciał zatrudnić kosmitów? Trzeba będzie wprowadzić jakieś limity, bo w pierwszych składach czołowych klubów zabraknie miejsca dla ludzi. Proponuję: najwyżej dwóch kosmitów jednocześnie na boisku. Przy czym jeden z nich musi być kosmitą młodzieżowcem. A herosi? Czy Herkules da radę całej obronie przeciwnika? Czy Achilles strzeli gola piętą? Być może nie dadzą rady, ale i tak uważam, że herosi powinni grać w swojej lidze – Heros League.
Ale frazę „Haaland to nie człowiek” może rozumieć wbrew intencjom autora. Gdyby użył jej prezydent w jakimś przemówieniu, pojawiłyby się pełne oburzenia komentarze. To odczłowieczanie piłkarza, brudna kampania oparta na szukaniu podziałów. Można tak rozumieć, gdy się nie chce zrozumieć. Bo przecież kontekst podpowiada, o co chodziło autorowi. Ale kontekst można świadomie (w złej woli) lub nieświadomie pomijać. Wyrwane z kontekstu zdanie brzmi fatalnie. „To nie są ludzie, to ideologia”. Wystarczy jednak posłuchać dłuższego fragmentu, by zrozumieć w czym rzecz. Chodziło o wychowanie dzieci, o wpływanie na ich światopogląd – to te działania (mniejsza o to, czy słusznie) były krytykowane i nazwane ideologią.
Takie wyrwane z kontekstu zdanie (lub fragment zdania) można potem powtarzać do znudzenia w mediach niechętnych autorowi. Prawdziwym mistrzem są tu autorzy programów informacyjnych państwowej telewizji z ich wiecznym für Deutschland Donalda Tuska. Dla Niemiec – ale przecież nie chodziło o jakąś absurdalną deklarację wierności niemieckim interesom. Większy fragment brzmiał: zarówno dla Niemiec, jak i dla całej Europy. Równie dobrze takie für Deutschland można by wyciąć z tekstu: Dla Niemiec II wojna światowa była czasem narodowej hańby. To byłby kolejny rekord manipulacji.
Ale wróćmy na piłkarskie boiska. Przewiduję, że kolejne rekordy Haalanda przyniosą jeszcze bardziej wymyślne nagłówki. Bo jeżeli przy trzydziestu strzelonych bramkach piłkarz jest niesamowity, niemożliwy, nierealny, to jaki będzie przy bramce czterdziestej? Jeżeli Diego był boski, a Lewandowski był maszyną do strzelania bramek, to kim ma być Haaland? Przymiotniki się dewaluują, trzeba je wzmacniać, trzeba przesadzać. Hiper-bolizować. A może hiperballizować? Dla sportowych komentatorów granie na emocjach widzów to zawodowy obowiązek, ale dla komentatorów politycznych niekoniecznie. Choć polityka stopniowo przeradza się w mecz. Albo w film o starciu Godzilli z Hedorą.