Wszystko odbyło się bez długich dyskusji. Wniosek, głosowanie i po sprawie – Bolesław Leśmian nie został patronem roku 2017. Trochę szkoda, że nie było debaty, bo chętnie posłuchałbym dyskusji senatorów, a może i posłów na wspólnym posiedzeniu obu izb, poświęconej polskim poetom. Już widzę te wystąpienia klubowe za lub przeciw poszczególnym poetykom, słyszę prowadzącego obrady marszałka, który musi dyscyplinować mówców przekraczających czas. Wspaniała szermierka na cytaty i argumenty trwa do drugiej w nocy, w końcu parlament uchwala nazwisko poety laureata. Nic z tego… Leśmiana senatorowie po prostu odrzucili w głosowaniu, wybierając na patronów przyszłego roku Tadeusza Kościuszkę, Józefa Hallera, Władysława Raczkiewicza i Władysława Biegańskiego. Upamiętnienia doczekała się też koronacja obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej.
Pisał na przykład tak:
Tylko drobnieć i maleć od nadmiaru kochania./A to była – odpowiedź, i nie było – pytania.
To o spotkaniu z Bogiem, w wierszu Dzień skrzydlaty. Dziś wszystko jakby mniej lotne, gdy Leśmian spotyka się z polityką. Dziś o odpowiedź trudniej, za to pytanie stawia się samo: dlaczego? Dlaczego wielkiego polskiego poetę polscy senatorowie potraktowali w ten sposób? Różne wyjaśnienia można znaleźć w prasowych komentarzach – że to z powodu żydowskiego pochodzenia (Leśmiana, nie senatorów), że to przez zmysłowy erotyzm obecny w jego utworach albo że niedouczeni parlamentarzyści słabo Leśmiana kojarzyli. Mam inne zdanie – by wyjaśnić przyczyny niedawnego głosowania, musimy się cofnąć o cztery lata. Patronami roku 2013 uchwałą sejmu zostali: Julian Tuwim, Witold Lutosławski i Jan Czochralski. W głosowaniu przepadł wniosek PiS o dołączenie do tej listy powstania styczniowego. A okazja była wyjątkowa – 150. rocznica niepodległościowego zrywu. Senat co prawda uhonorował tę rocznicę, ale w sejmie wniosek przepadł. Posłowie rządzącej wtedy koalicji argumentowali, że dość już świętowania klęsk i że trzech patronów w jednym roku wystarczy, bo inaczej będzie inflacja przyznawanego tytułu. Z drugim argumentem można by się zgodzić, co nie przesądza jednak o wyborze lub odrzuceniu konkretnej propozycji.
Uważam, że tamto głosowanie senatorowie PiS mieli w pamięci, gdy stanęli przed koniecznością wypowiedzenia się na temat Leśmiana. Tu trzeba dodać, że o uhonorowanie poety starał się Jerzy Fedorowicz z PO. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie – pomyśleli i Leśmian stał się kolejną ofiarą powstania styczniowego. Poniekąd także Tuwima, który przed laty okazał się od powstania ważniejszy. Wtedy koniecznie chcieliście Tuwima, to teraz nie dostaniecie Leśmiana. A przecież autor Łąki – jak mało kto – mógłby połączyć różne opcje i światopoglądy. Znawcą jego twórczości jest Jarosław Marek Rymkiewicz, a wielkim miłośnikiem tej poezji – Janusz Palikot.
Ktoś powie, że nic wielkiego się nie stało. Najwyżej nie powstaną gazetki ścienne w szkolnych bibliotekach, najwyżej w iluś tam domach kultury nie będzie konkursów recytatorskich poświęconych Leśmianowi, najwyżej na ścianie nie pojawi się Leśmianowski mural sfinansowany z ministerialnych dotacji. Przekornie można nawet stwierdzić, że decyzja senatorów może mieć pozytywne skutki. Niektórzy ludzie w proteście przeciw obecnej władzy są gotowi na wszystko – może nawet nauczą się całego Leśmiana na pamięć i będą go skandować przed siedzibą senatu? Już tworzą się komitety obchodów niezależnego roku poety.
A jednak coś niedobrego się stało. Potwierdziło się mianowicie, że w polityce wiele rzeczy robi się na złość przeciwnikom, a nie dla dobra wspólnego. Liczyłem, że PiS będzie pod tym względem mądrzejszy. Co na to Leśmian?
Mają zmarli w niedzielę ten pośmiertny kłopot,/Że w obczyźnie cmentarza czują się – bezdomnie –