W upalne południe 10 czerwca otworzyliśmy w naszej galerii wystawę malarstwa Beaty Szwed. Autorka przywiozła na wernisaż nie tylko swoje obrazy, ale też kwiaty wyhodowane we własnym ogrodzie i własnoręcznie upieczone… bezy. Ponieważ kwiaty przynieśli też goście, niezwykle przyjemne doznania zapachowe wspaniale uzupełniały pokazane nam wizerunki. Na obrazach róże jak żywe, na żywo róże jak z obrazka.
Artystka zaprezentowała ponad dwadzieścia zróżnicowanych tematycznie prac – oprócz wspomnianych kwiatów zobaczyliśmy krajobrazy z okolic Łodzi (Wzniesienia Łódzkie), znad rzeki Świder i z Holandii, ukochane konie, tancerki, scenki rodzajowe i alegoryczny obraz pod tytułem Ojczyzna. O wielu z tych dzieł przekonująco opowiedziała, odsłaniając kulisy powstania obrazu i tajemnice warsztatu. Przyznała, że obrazy olejne zaczęła malować szpachlą… z czystego lenistwa. Po prostu w mieszczącym się w starej kamienicy budynku liceum plastycznego nie chciało jej się ciągle chodzić po wysokich schodach, by myć pędzle. Wspomnienia dotyczyły też pracy w Wytwórni Filmów Fabularnych i ręcznego malowania napisów do znanych produkcji. Bardzo ciekawa była anegdota o powstawaniu czołówki do Seksmisji – było to extra zlecenie wykonane po godzinach w zaledwie tydzień. Bezsenny tydzień wyjęty z życia.
Beata Szwed mówiła też o łamaniu prawa autorskiego, czyli o przypadkach kopiowania bez jej zgody i podpisywania cudzym nazwiskiem jej prac. Sporo kontrowersji wzbudziło pytanie o rynkowy dobór tematów. Artystka zaprotestowała przeciwko takiemu określeniu, podkreślając, że zawsze maluje to, co kocha i że dba przede wszystkim o swoją wolność twórczą.
Bardzo ciekawe były głosy publiczności – jedna z obecnych zauważyła, że obrazy Beaty Szwed są pełne odniesień do klasyki polskiego malarstwa i że tytuł Wszystko, co kocham odnieść też można do tradycji XIX-wiecznego malarstwa, w którym artystka szuka inspiracji, co – zdaniem zabierającej głos – jest dowodem artystycznej odwagi. W tej samej wypowiedzi pojawił się też cytat ze św. Tomasza dotyczący związków piękna z duchowym blaskiem, z dążeniem do transcendencji. Nawiązał do tego ksiądz Stanisław Rękawek, były proboszcz parafii, do której przynależy autorka. Pochwalił dokonania artystki na polu sztuki religijnej, przywołując historie powstania dwóch obrazów do parafialnego kościoła.