Ten termin może mieć różne znaczenia. Powszechnie uznaje się za nią tę napisaną dawno temu. Dawno, czyli kiedy? Jest to określenie względne. Dawno temu byliśmy młodzi, dawno temu nie było samochodów, prądu, ale z drugiej strony nie tak dawno temu Internet wszedł do powszechnego użytku. Za muzykę dawną uznać możemy zarówno Beatlesów, Chopina, jak i średniowieczny chorał czy tańce.
Często za początek czasów nowożytnych uważa się koniec średniowiecza i wielkie odkrycia geograficzne. Inny podział to czasy przed naszą erą i po Chrystusie. W ogólnie pojętym środowisku muzyki klasycznej za muzykę dawną uważa się tę napisana przed Rewolucją Francuską. Było to wydarzenie, które chyba bezpowrotnie zmieniło postrzeganie wielu rzeczy, zakończyło pewien świat. Także w muzyce. Od tej pory miała się ona stać bardziej powszechna, mniej elitarna. Wiązało się to również z powstaniem konserwatoriów, które w nowy sposób zaczęły kształcić muzyków, co z jednej strony dało powszechniejszy dostęp do tej dyscypliny, a z drugiej – narzucało pewien model pojmowania i percepcji muzyki, co w jakimś stopniu blokować mogło jej świeżość i oryginalność.
Artysta od tej pory miał stać się wolny, niezależny od kanonów czy mecenasów. Na piedestale zaczęto stawiać wirtuoza (którym każdy chciał się stać), taka zresztą była i jest do tej pory tendencja w kształceniu – kosztem rzetelnego przygotowania do rzemiosła, jakim było granie i śpiewanie kameralne, często wręcz domowe w XVII czy XVIII wieku. Innym aspektem tej zmiany był fakt, że muzyka poważna i rozrywkowa, tak bliskie sobie w średniowieczu, renesansie, baroku czy jeszcze w klasycyzmie, zaczęły oddalać się od siebie. Wiązało się to ze znacznym obniżeniem poziomu tej drugiej, co możemy obserwować również dziś. Nie znaczy to, że nie istnieje wartościowa i dobra muzyka poza klasyką. Powstały nowe, oryginalne gatunki i style, jak choćby jazz, blues, rock czy muzyka filmowa.
Elitarność muzyki przedrewolucyjnej w naturalny sposób wiązała się z jej poziomem. Korzystnie wpływało to na jakość i wysoki kunszt zarówno muzyki religijnej, jak i świeckiej. A jakość kosztuje. Sztuka potrzebowała mecenasów, powstawała przy dworach, kościołach, arystokracji. Była bardzo różnorodna, wiele zależało od miejsca, w którym powstawała, inne były tradycje włoskie, inne niemieckie, francuskie czy angielskie. Znaczenie miało otoczenie protestanckie lub katolickie. Religia miała bardzo duży wpływ na sztukę w ogóle. Bardzo często sztuka była środkiem do propagowania danej opcji religijnej (reformacji lub kontrreformacji), politycznej, bądź tez danego stronnictwa. Często była wizytówką danego miasta lub dworu. Miała podkreślać wielkość poszczególnych władców, jak choćby Ludwika XIV, świetność miast jak np.. Hamburg czy Lipsk, potęgę Watykanu czy poszczególnych książąt Kościoła.
Była też często czystym biznesem, jak w przypadku Georga Friedricha Haendla. Nie przeszkadzało to w żadnym wypadku w tworzeniu wielkiej sztuki przez Giovanniego Battistę Palestrinę, Heinricha Schutza, Claudio Monteverdiego, Henryego Purcella, Jeana Baptistę Lullego, Arcangelo Corellego, Antonio Vivaldiego, Johanna Sebastiana Bacha, Georga Philippa Telemanna czy wspomnianego Haendla. Na marginesie warto tu wspomnieć, że genialna sztuka pt. Kolacja na cztery ręce autorstwa Paula Barza (zwłaszcza w niezapomnianej interpretacji Romana Wilhelmiego i Janusza Gajosa w reżyserii Kazimierza Kutza) bardzo trafnie, choć nie bez przekłamań, przedstawia różnice w mentalności i postrzeganiu swojej roli przez obu saksońskich mistrzów. Idąc tym torem, warto wspomnieć o ważnych produkcjach filmowych przedstawiających różne aspekty i spojrzenia na muzyków XVII i XVIII wieku, jak choćby Wszystkie poranki świata, film o violi da gamba i jej mistrzach Saint Colombie i Marinie Marais (reż Alain Corneau 1991), Król tańczy o Lullym, Molierze i Ludwiku XIV (reż. Gérard Corbiau, 2000), Farinelli – ostatni kastrat o braciach Broschich, Porporze i Haendlu (reż. Gérard Corbiau, 1994), kultowy Amadeusz Miloša Formana z 1984 roku, Eroica, niezwykle ciekawy fabularyzowany obraz o pierwszym wykonaniu jednej z najsłynniejszych symfonii Beethovena (2003, reż. Simon Cellan Jones) czy Wieczna miłość, film o życiu i perypetiach twórcy Eroiki (reż. Bernard Rose, 1994).
Cykl naszych felietonów chcielibyśmy poświęcić poszczególnym zagadnieniom muzyki dawnej. Chcemy w przystępny sposób pisać o muzyce sprzed Rewolucji Francuskiej, od średniowiecza po klasycyzm. Drugim, niezwykle ważnym zagadnieniem jest sposób, w jaki się tę muzykę dziś wykonuje. Chodzi tu zarówno o praktykę wykonawczą, czyli sposób gry czy śpiewania, rodzaj instrumentarium, a także szeroko pojętą percepcję i filozofię tej muzyki. Istnieje teoria, że tylko poszukując pierwowzorów i źródeł, można w jak najpełniejszy oddać piękno, sens i przesłanie muzyki pisanej przed wiekami. Zapraszamy do muzycznego świata sprzed rewolucji.
Foto: zespół Altberg Ensemble.