Polska na szczęście nie miała kolonii, więc na kolonie nie jeździło się w zamorskie krainy. Nie jeździło się nawet do Kolonii ani do Hamburga, raz tylko byłem na koloniach w Goerlitz, a i to przez dwie godziny jedynie. Zrobili nam wycieczkę do miasta po drugiej stronie granicznego mostu i dali trochę czasu wolnego na zakupy. Zapamiętałem porę wyznaczonej zbiórki i ruszyłem w miasto. Co jakiś czas pytałem o godzinę, ufając w umiejętności wyniesione z lekcji niemieckiego. Niestety, nie uwzględniłem zmiany stref czasowych i spóźniłem się trzy kwadranse – cały autokar czekał przeze mnie na granicy (były jeszcze granice). Zapamiętałem wtedy na zawsze, że choćbym się pilnie uczył, pewnych różnic nie zrozumiem nigdy.
W tym roku do Kolonii pojechałem w lipcu. Właściwie chciałem jechać do Hamburga, ale okazało się, że trwa tam akurat szczyt G20 i oprócz światowych przywódców zjechało się do miasta sporo alterglobalistów. Mogły być trudności, więc za cel turystycznej wycieczki obrałem Kolonię. I co zobaczyłem od pierwszych chwil pobytu w starożytnym mieście? Tłum uczestników Love Parade. Chciałoby się powiedzieć: nie kijem go to pałką. Nie mam nic przeciwko tęczowej gromadce, ale zwiedzanie miasta, gdy ulice przemierzają rozgorączkowane tłumy w dziwnych strojach, nie jest okolicznością sprzyjającą. Jak sobie zrobić zdjęcie na stopniach katedry, gdy w kadr wciąż wchodzą tęczowe sztandary?
Jakoś te fotki cyknęliśmy i spacerujemy. Z przodu żona z koleżanką, z tyłu ja z kolegą. Mija nas młodzieniec z kolorową chorągiewką i zalotnie się do mnie uśmiecha. W dodatku mruga, a nawet lubieżnie się oblizuje. Do mnie te znaki czy nie do mnie? Kolega utwierdza mnie w podejrzeniach, sugerując, że mam powodzenie. A ja oprócz powodzenia mam ambiwalentne uczucia: bo z jednej strony wybrał jednak mnie, a nie kolegę, więc duma jakaś jest, z drugiej – jego awanse zupełnie mnie nie interesują, raczej stresują i naruszają prywatność. Wyobrażam sobie, że podobnie czuje się piękna dziewczyna, na którą pod sklepem gwiżdżą osiedlowi podrywacze. Znacie ich zestaw komplementów?
To może być obleśne, to może denerwować. Postanawiam nigdy już nie gwizdać na ładne dziewczyny. Postanowienie trochę bez sensu, bo i tak nigdy nie gwizdałem, w ramach zalotów rzucałem jedynie śnieżkami, na ogół zresztą niecelnie, co było dla dziewcząt optymalną opcją. Ktoś w nie rzucał, ale nie trafiał, więc nie wracały do domu przemoknięte czy poobijane. Ale nie wracały też niezauważone. Jak piszą historycy obyczaju, w śmigus nieoblana panna była zdenerwowana i zaniepokojona, gdyż oznaczało to brak zainteresowania ze strony miejscowych kawalerów. Coś za coś – przynajmniej była sucha. Co jednak zrobić, gdy kawalerowie tracą orientację i nie wiedzą już, kogo polewać?
Stare obyczaje mogą przybrać nowe formy. Być może równouprawnienie pozwoli puszczać wianki także kawalerom? A może nawet żonatym? Tylko kto je będzie łapał? Może uczestnicy Love Parade. Na starych fundamentach powstają niekiedy nieoczekiwane budowle. W Kolonii widziałem blok mieszkalny zbudowany na klasztornym krużganku. Zamyśliłem się i spóźniłem na autobus.