Znajdą się w każdym towarzystwie. Jeśli towarzystwo spotyka się regularnie, na przykład kilka razy w roku na imieninach, mistrzowie anegdot (MA) przyzwyczajają się do swojej roli i brylują w rozmowie. Można powiedzieć, że czują się w obowiązku brylować. Na każdy temat mają coś do powiedzenia – zawsze przypomina im się historia, która znakomicie ilustruje dyskutowane akurat kwestie. Nawet gdy kto inny opowie coś ciekawego, odbijają się od opowieści i szybują w sobie tylko znane rejony, kontrolując jednak reakcję słuchaczy. Mają bogaty repertuar anegdotek, mają też repertuar zagajeń, który podzielić można na teksty rozpoczynające wątek (Przypomniała mi się ciekawa historia, Opowiadałem wam już o…?) i teksty przejmujące inicjatywę (No to posłuchajcie tego, Mój kolega to dopiero miał przygodę).
Z mistrzem anegdot nie wygrasz (zupełnie jak z mistrzem ciętej riposty). Powiedzmy, że spotykamy się w gronie znajomych ze studiów i każdy próbuje opowiedzieć, co tam u niego słychać. MA słucha uważnie, by w odpowiednim momencie przejąć inicjatywę (często przejmuje też inicjatywę w nieodpowiednim momencie, na przykład w przerwie na oddech) i opowiedzieć swoje. Ktoś był na wakacjach w ciekawym i pięknym miejscu – nasz mistrz (tak się składa) był akurat w miejscu jeszcze piękniejszym. Morze, góry, średniowieczne miasteczko jak z bajki, a wokół lasy pełne grzybów i jagód. W dodatku mnóstwo tanich knajpek ze wspaniałym jedzeniem i muzyką na żywo – można posłuchać średniowiecznych ballad albo progresywnego jazzu. Lokalne piękności uczą turystów tańców regionalnych, a seksowne kelnerki nalewają najlepsze wina świata ze specjalnych rurek ukrytych w stanikach.
Skoro jesteśmy przy winach, to nasz mistrz ma tu do dyspozycji różne warianty. Powiedzmy, że ktoś wygłasza opinię, że można trafić czasem na całkiem dobre wino za kilka euro. Wtedy MA ma dla nas historię, jak to na wakacjach we Włoszech kupił znakomity trunek po 2 euro za wiadro. Gdybyście jednak wyrazili pogląd, że dobre wino musi swoje kosztować, uraczy was opowieścią, jak to kiedyś znajomy poczęstował go winem, którego butelka kosztowała więcej niż wszystkie samochody biesiadników razem wzięte, a bukiet nie mieścił się w wazonie. I co na to odpowiecie?
Kiedyś postanowiłem przechytrzyć naszego MA. Najpierw zbadałem teren niewinną opowieścią, jak to idąc na ważne spotkanie, wdepnąłem w psią kupę. Połknął haczyk i od razu stwierdził: Ja to dopiero miałem przygodę! Kiedyś oprowadzając zagraniczną delegację po terenie przyszłej inwestycji, wdepnąłem w krowi placek. A trzeba wam wiedzieć, że założyłem akurat buty z podeszwą na traktorze i nie mogłem łatwo pozbyć się pamiątki. W końcu wyrzuciłem buty i poszedłem dalej boso, ale wtedy… i tak dalej. Potem opowiedziałem o największej gafie, jaką strzeliłem w życiu – MA przebił mnie jeszcze większą gafą z własnej biografii. Wtedy poszedłem na całość i – puszczając oczko do sąsiadów – zaryzykowałem opowieść (oczywiście całkowicie zmyśloną) o tym, jak to na bal maskowy przebrałem się za głuchoniemego. Wymyśliłem nawet swój własny język migowy i poprosiłem w nim pewną damę do tańca. Niestety, komunikat został opacznie zrozumiany i zostałem za swą propozycję srodze skarcony. MA zawahał się, widziałem, że walczy ze swoją naturą. W końcu jednak opowiedział, jak to kilka lat temu w tramwaju przypatrywał się rozmowom głuchoniemych. Cierpiał okrutnie, nie mogąc włączyć się do rozmowy. W końcu nauczył się podstaw języka migowego i przy najbliższej okazji oświadczył, że on im opowie lepszą historię. Pomylił jednak znaki i niechcący nawymyślał swoim rozmówcom, za co został równie jak ja srogo (a może nawet srożej) skarcony. Wtedy obiecał sobie już nigdy nie wtrącać się w rozmowy migowe.
Nasza grupa spotykała się regularnie co pół roku. To wystarczający czas, by skończyć podstawowy kurs języka. Na kolejnej wspólnej kolacji wszyscy niezgrabnie i niepewnie wypowiadali się w języku migowym. MA siedział markotny, próbował zagadywać kelnerkę. Nic dziwnego, że to jemu podała rachunek. Tłumaczyliśmy mu na migi, że ma zaszczyt nas wszystkich reprezentować. Przyjął swój los z godnością. Będzie miał o czym opowiadać w pracy.
Foto – Wikipedia, domena publiczna