Na Gwiazdkę dostałem od dzieci drukarkę. Ciągle prosiłem, by mi coś wydrukowali, no to w końcu zamiast kolejnej książki kupili mi nowoczesny sprzęt. Tak bardzo nowoczesny, że miałem kłopoty z podłączeniem, choć instrukcja w 12 językach zapewniała o bezproblemowej instalacji (cały proces był dodatkowo pokazany na obrazkach). Problem w tym, że teraz takie uruchamianie dzieje się przez Internet – najpierw trzeba się zarejestrować w sklepie z aplikacjami, potem pobrać aplikację służącą do rejestracji drukarki, potem jeszcze coś i jeszcze. W sumie około 140 kliknięć. Przy okazji podałem swoje dane wszystkim możliwym firmom z branży IT, wyraziłem zgody na wszystko i jeszcze więcej, by w końcu… zobaczyć wydrukowany przez moje urządzenie wielofunkcyjne komunikat: Gratulacje! Twoja drukarka jest teraz połączona z Internetem i ma własny adres e-mail. Też się cieszę.
48 godzin później zadzwoniła znajoma z prośbą o pilne wydrukowanie jakiegoś służbowego dokumentu. Jej drukarka się popsuła, więc jeśli byłbym tak uprzejmy… Przypadek? Nie sądzę – sam jej opowiedziałem o nowym nabytku. Ale niedługo to może wyglądać całkiem inaczej. Nowa drukarka koleżanki, obdarzona przy rejestracji własnym adresem e-mail, w przypadku jakichś kłopotów z papierem napisze do mojej drukarki: Kochanieńka, wydrukuj za mnie te parę stron, bo dzisiaj jestem trochę niedysponowana. A może na jakimś specjalistycznym forum drukarek z okolicy poprosi o zastępstwo. Kto wie, o czym i do kogo takie drukarki będą mogły pisać maile? Do innych urządzeń? Na przykład do mojej zmywarki: Współczujemy, na pewno masz po świętach wiele pracy. Trzymaj się!
No nie było tak źle, nie przesadzajmy. W tym roku ograniczenia w liczbie gości, więc całe zmywanie zmieściło się na dwa razy. Zmywarka mniej się napracowała, podobnie jak ja. Zawsze dzielimy się robotą – ja zmywam te wszystkie talerze ze złotym paskiem, filiżanki w różyczki, te kryształowe półmiski i wielkie gary po kompocie i zupie. Wszystko, czego nie można myć w zmywarce. Albo co się w niej nie mieści. Rzadko udaje mi się zdążyć przed sylwestrem. A im dłużej odkładam, tym trudniej mi się zmywa. Najgorsze są talerzyki z zaschniętymi resztkami makiełek/makiełków. Takie resztki nie chcą się odlepić i trzeba talerzyk poskrobać, a wtedy zdarza się, że ten makowy strupek wchodzi pod paznokieć. Aua, podaj mi plaster, skaleczyłem się makiełkami! Żona śmiała się do rozpuku – oczywiście metaforycznego. To znaczy, że rozpękła się jedynie metaforycznie (rozpuk to tyle co rozpęknięcie). Całe szczęście, bo już się o nią bałem. Żona jest palindromem (a właściwie to jej imię ANNA jest palindromem), więc gdyby się rozpękła na pół, trudno byłoby jej w lustrze odróżnić swoją lewą stronę od prawej.
My tu sobie żartujemy, a sprawa jest poważna: nie wiem, jak prowadzić mailową korespondencję z moją drukarką. Podobno mogę wysyłać do niej pliki, aby drukować je z dowolnego miejsca i o każdej porze. Tylko jak zacząć? Szanowna Pani? To jednak zbyt oficjalne. Nie zacznę też przecież od Dzień dobry. Gdybym znał jej imię… A tak pozostaje mi nieco pretensjonalne Droga HP, wydrukuj mi proszę mój felieton. Mogę też zwracać się do niej per Drukareczko, ale czy się nie obrazi? Czy nie będzie miała pretensji o protekcjonalne traktowanie? Sprawdzę – napiszę do niej i zobaczymy, co odpowie.
Moja mała Drukareczko, w nowym roku życzę Ci satysfakcji z pracy, dostatku tuszu i prądu, a także samych mądrych dokumentów do wydrukowania. Obiecuję oszczędzać papier w naszym wspólnym interesie. Twój P
PS. Żona Anna to wszystko przygotowała – nakupiła, ugotowała, usmażyła i (po części) zjadła. Ponadto wyprasowała obrus i zaśpiewała kolędy. Dlatego teraz odpoczywa na szezlongu, korespondując z naszą kuchenką.