Na tydzień zostałem tynkarzem amatorem. Było tak, że tynkowanie dwóch pokojów w rodzinnym domu postanowiliśmy zlecić fachowej firmie. Po oględzinach i narzekaniach na stan ścian przyszedł czas na wycenę. Wyszło mniej więcej 1000 złotych za ścianę. W pierwszym odruchu chciałem powiedzieć, że wobec tego sam to zrobię, ale zmierzyłem zamiary na siły i stanęło na tym, że ja otynkuję dwie ściany, a pan fachowiec resztę. Taki kompromis między normalnością (ludzie raczej zlecają takie prace) a szaleństwem.
No więc startujemy. Ja i młody chłopak, którego firma oddelegowała do tej małej robótki. Przebieramy się, wyciągamy swoje narzędzia, mieszamy zaprawę. Już mamy zacząć obrzucać ściany obrzutką, gdy młody murarz proponuje, żeby puścić do pracy jakąś muzę. – Lubi pan disco polo? – No nie za bardzo. – A czego pan słucha? – Bacha, Haendla. – Hmm, to może coś pomiędzy? Dobry plan, myślę sobie, jednocześnie zastanawiając się, co będzie uśrednieniem naszych gustów? Co leży w złotym środku między Bachem a disco polo? – Może Metallica? – proponuje murarz.
Wyobrażam sobie, że jestem murarzem i na zleceniach z przenośnego odtwarzacza puszczam sobie barokowe przeboje. Ale przedtem grzecznie pytam: Nie będzie państwu przeszkadzał Monteverdi? A zleceniodawca uprzejmie odpowiada, że woli późnego Beethovena. – No to może kompromisowo puścimy IV symfonię Brahmsa? – proponuję. Inwestor woli Mahlera, ale ostrzegam, że przy Mahlerze od razu wzrasta zużycie materiałów i wszystko wychodzi mi monumentalne.
Albo inaczej: zastanawiamy się, co będzie nam umilać pracę. Ja proponuję „Take Five” Brubecka, a murarz (który jest też malarzem) lubi 2 + 1 „Pomaluj mój świat”. Uśredniamy, dodajemy, dzielimy i w efekcie dostajemy Led Zeppelin IV – przy okazji niespodziewanie wychodzą nam schody pod sufit. Gdyby to było takie proste… pomiędzy ABBĄ i ZZ TOP byłby łódzki L-STADT. Za to fani gdańskiej Miłości i Zakopowera znaleźliby wspólny temat, słuchając Kapeli ze Wsi Warszawa. No ale, ale… koniec gadania, praca czeka.
W przerwie zmieniamy temat na fachowy. Które płytki się łatwiej układa – te małe 5 x 20 czy modne ostatnio duże formaty? Z tym pytaniem zwracam się do doświadczonego kafelkarza. – Jedne i drugie chujowo, najlepsze są te średnie. – Czyli złoty środek najlepszy? – Przy małych dłubanina, a te duże się trudno docina i przenosi. Taka prawda. Na średnich można najwięcej zarobić, bo klient płaci z metra.
Jednak jeżeli średnie najlepsze, a złoty środek (jak złota rybka) może nas ozłocić, to czemu przymiotnik średni oznacza w gruncie rzeczy tyle co słaby. Bo przecież nie lubimy chodzić na średnie filmy, nie kupujemy średnich płyt. Czasami lepsze są końce skali – najlepsze filmy świata dostają Złote Lwy czy Palmy, ale i najgorsze cieszą się kampową popularnością. Wielu ludzi najbardziej lubi dupki, zwane też przylepkami, a skrajne działki na nowych osiedlach sprzedają się najszybciej. Zatem na koniec aforyzm: Trzeba znaleźć złoty środek między stosowaniem zasady złotego środka a popadaniem w skrajności.
Foto: na kulinarnym podium marchewka (brąz), złota rybka (oczywiście w środku) i pietruszka (srebro).