Nie mówię, że zawsze, ale czasami na kazaniu można usłyszeć coś bardzo mądrego. Niedawno byłem na mszy dla studentów (nie żebym coś studiował, ale jakoś mi po drodze) i ksiądz opowiedział akademickiej młodzieży, która wbrew pozorom dość licznie stawia się co tydzień w kościele, następującą historię.
Pewnego razu kilkuletni wnuczek zapytał dziadka, jaki sens ma właściwie to nasze życie. Starszy pan popatrzył na chłopca uważnie i zrozumiał, że sprawa jest poważna. Chwilę pomyślał i zaczął swoją opowieść. Gdy byłem w twoim wieku, zaraz po wojnie, znalazłem wśród ruin potłuczone lustro. Próbowałem z kawałków złożyć całość, ale znalazłem tylko kilka fragmentów. Wziąłem sobie jeden, oszlifowałem brzegi, żeby się nie pokaleczyć, i schowałem do kieszeni. Potem bawiłem się tym lusterkiem w puszczanie zajączków. Łapałem świetlny promień i kierowałem go w różne strony. Światło wydobywało z mroku ciekawe szczegóły. Przez lata myślałem, że to tylko zabawa, ale w końcu zrozumiałem, że po to właśnie żyjemy – żeby odbijać światło i kierować je w różne ciemne zakamarki. Tu skończył dziadek, ale ksiądz nie skończył. Próbował na tej metaforze budować etyczno-egzystencjalne konstrukcje. Z połowicznym sukcesem.
Nie żebym chciał z nim konkurować, ale nad przypowieścią warto się zastanowić. Mamy być lustrem odbijającym światło? Ale co to ma właściwie znaczyć? Jak stać się zwierciadłem puszczającym zajączki? Gładkim, czystym, wypolerowanym szkłem, powleczonym z tyłu metalem, przeważnie srebrem. Szkło przepuszcza światło, srebro odbija. Co w nas ma być szkłem, a co srebrem? I gdzie szukać źródła światła?
Gładka tafla (na przykład jeziora) kojarzy się z ciszą, spokojem. Niezmącona – to dobry przymiotnik. Nic nie powinno nas rozpraszać. Wtedy my nie będziemy rozpraszać światła. A zatem skupienie, koncentracja, milczenie. Cisza. Pozbycie się tego tłustego osadu drobnych, nieistotnych spraw, chaotycznych myśli, małostkowych zawiści. Trochę to buddyjskie – pozwolić światu płynąć przez siebie, nie narzucać się. Być wodą wielką i czystą. Ale to nie wystarczy – z tyłu musi być srebrna powłoka, szlachetny metal, pewny grunt. Sztywne zasady? Opór? Jeżeli tak skonstruujemy swój wewnętrzny świat, światło odbije się i dotrze tam, gdzie będziemy chcieli je posłać. Puścimy zajączka, podzielimy się promieniem.
Z dzieciństwa pamiętam małe lusterka z wizerunkami gwiazd kina na odwrocie. Lusterka oprawione w ramki z Brigitte Bardot na przykład. Gdy już się uczesało i wycisnęło pryszcze, można było odwrócić lusterko, popatrzeć i zapytać, kto jest najpiękniejszy na świecie. Kiedyś mi takie lusterko upadło i szkło wypadło z ramki. Zdjęcie gwiazdy trzymałem w jednej ręce, lusterko w drugiej. Wtedy nie zastanawiałem się jeszcze nad symboliką tej sceny.
Zamiast obrazka – popatrzcie w lustro.