W moim rodzinnym domu stało w biblioteczce pięciotomowe wydanie dzieł Adama Mickiewicza. Takie w jasnobrązowych, płóciennych okładkach – dzieła wybrane. Obok stał mały, ale dość gruby tom w ciemnobrązowej oprawie, zawierający wiersze poety. W tej drugiej książce były nie tylko ballady, sonety i liryki lozańskie, były też „Zdania i uwagi z dzieł Jakuba Bema, Anioła Ślązaka i Sę-Martena”. Nie wszystkie, wybór. Wybór, którego nie było w dziełach wybranych. Redaktorzy „Czytelnika” innego dokonali wyboru. Mnie jednak te tłumaczenia i przeróbki aforystycznej poezji mistyków przypadły do gustu. Do tego stopnia, że jeden fragment zapisałem sobie na ścianie swojego pokoju. Taka była moda na napisy z mądrymi cytatami. Na ścianie, na torbie, na okładce zeszytu. Co tam sobie napisałem?
Jakiego Boga do ducha weźwiesz, na tego podobieństwo stworzony będziesz. To akurat z Anioła Ślązaka, niemieckojęzycznego poety barokowego. Bardziej inspiracja niż tłumaczenie. Ja sobie trochę ten aforyzm przerobiłem: Jakiego Boga do serca weźmiesz, na takiego podobieństwo stworzony zostaniesz. Myśl zaczerpnięta z Angelusa Silesiusa, że człowiek wywarza sobie jakiś obraz Boga, który to obraz z kolei buduje jego wewnętrzną konstrukcję (formuje go), wydawała mi się ciekawa. I nadal tak mi się przedstawia. O Bogu można myśleć na różne sposoby, różnie można go rozumieć (czy raczej – wobec znikomości naszej wiedzy – różnie można go nie rozumieć), co innego w Nim zobaczyć (czy może co innego odkryć w sobie).
Bardziej znana, częściej cytowana (zwłaszcza przed Bożym Narodzeniem) jest inna myśl Anioła Ślązaka w Mickiewiczowskim ujęciu: Wierzysz, że się Bóg zrodził w betlejemskim żłobie,/Lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w tobie. Taki jest sens zbliżających się Świąt – wewnętrzna przemiana. Ale w jakim kierunku? Po połączeniu obu aforyzmów pytanie brzmi: Jaki Bóg ma się w nas zrodzić? Jakiego chcemy przyjąć? I czy ten stwarzający nas obraz jest prawdziwy? Bóg jako surowy sędzia naszych uczynków, jako artysta malujący piękno świata, jako ostatnia deska ratunku w trudnych momentach, jako król władający światem, jako pasterz, jako bezbronne dziecko? Jako nasz brat, z którym mamy wspólnego ojca? Odpowiedzi może być jeszcze więcej, nie muszą się zresztą wykluczać. Ale każda trochę co innego robi z nami. Mickiewicz za Ślązakiem: I każdy z Boga tyle, ile chce, zabiera.
Ten Anioł Ślązak to w ogóle niesamowita postać. Johannes Scheffler (prawdziwe nazwisko) urodził się i umarł we Wrocławiu. Jego ojciec z kolei, zanim zamieszkał nad Odrą, związany był z Krakowem. Johannes studiował w Strasburgu, Lejdzie i Padwie, uzyskał doktorat z medycyny i filozofii. Był lekarzem, poetą, radcą dworu biskupa wrocławskiego. Pod koniec życia, rozdawszy majątek, został zakonnikiem – był księdzem i lekarzem ubogich. Jego religijno-filozoficzne epigramaty, zebrane w dziele Cherubinowy wędrowiec, inspirowały wielu poetów i myślicieli. We Wrocławiu ma nie tylko tablicę pamiątkową w kościele św. Macieja, ale i pomnik. Warto w święta zajrzeć do jego tekstów. Do zdań i uwag.
Gdy pełniąc cnotę cierpisz trudy i kłopoty,/ Jeszcześ nie jest cnotliwym, tylko szukasz cnoty (przekład Mickiewicza). Cnota (dziś pewnie powiedzielibyśmy: dobro, szlachetność) wyrasta ze spokoju. I daje spokój.