Śniło mi się, że w parkach wprowadzono parkomaty. Tym razem nazwa dosłownie oddawała charakter urządzenia – w parkomatach kupowało się czasowe bilety do parku. Wstęp był płatny od 8.00 do 12.00 i od 14.00 do 22.00. W południe rozpoczynały się dwie darmowe godziny dla seniorów i matek z dziećmi. Za to w pozostałym czasie obowiązywały całkiem spore opłaty – coś jak bilety do Tatrzańskiego Parku Narodowego: normalny po 9 zł, ulgowy 4,50. W zamian darmowe wi-fi na parkowych alejkach i możliwość doładowania telefonu na rowerze stacjonarnym z prądnicą. Były też trasy bezpłatne, ale za to całe obłożone reklamami, w dodatku głównie salonów samochodowych, które w ramach greenwashingu sponsorowały park. Biegałem po urokliwych alejkach, dramatycznie poszukując parkomatu, by opłacić kończący się czas pobytu. Obudziłem się zlany potem.
Co było przedtem? Jakie zdarzenia ze świata jawy przeniknęły do świata snu i – zniekształcone – objawiły się w sennym koszmarze? Zapewne zamieszanie z festiwalem Audioriver, ale też nieudana próba przejścia przez park, w którym akurat jakaś firma zapaliła milion kiczowatych światełek. W dodatku za ich oglądanie każe sobie płacić, podobnie jak organizatorzy festiwalu techno każą miastu płacić za oddanie im parku na lipcowy zjazd fanów głośnej muzyki. Każą to może złe słowo – proponują, składają ofertę. Za dwa miliony zamkniemy wam park, zrobimy trochę bałaganu, ale za to mieszkańcy będą mogli posłuchać fajnej muzy. Będą mogli, jeśli kupią drogie bilety. Ale nawet jeśli nie kupią, będą słyszeć – darmo! Tak jak przechodzący koło ogrodzonego parku mogą darmo popatrzeć na feerię kolorowych światełek. Dobra propozycja?
Te dwie historie łączy przekonanie, że sam park nie jest żadną atrakcją (dopiero światełka, place zabaw, koncerty, bary, kebaby, magnesy, balony czynią z parku miejsce godne uwagi). Łączy je też niezadowolenie sporej grupy okolicznych mieszkańców. W przypadku festiwalu Audioriver protest przybrał wielkie rozmiary – pod petycją zebrano 14 tysięcy podpisów. Jak brzmiał tytuł petycji? Nie dla Audioriver w parku na Zdrowiu. Tak dla Audioriver w Łodzi. I to był niestety błąd – powinno być: Nie dla Audioriver w parku i – ewentualnie (choć ja akurat nie jestem przekonany) – Tak dla Audioriver w Łodzi. Wtedy władze miasta nie mogłyby zrobić tego, co zrobiły. Nie mogłyby przenieść imprezy w inne miejsce, najprawdopodobniej do innego parku. My słuchamy głosów mieszkańców i dlatego przeniesiemy wam ten festiwal… Przeniesiemy do innego parku. Teraz niech inny komitet protestacyjny zbiera podpisy.
Swoją drogą ciekawe, że miłośnicy techno tak bardzo lubią parki. Nie opuszczone fabryki, nie lotniska, nie składowiska złomu, nie hangary… Ja wiem, że w parku przyjemniej. Ale jeszcze bardziej przyjemnie w parku, w którym nie ma akurat festiwalu tego rodzaju muzyki. Fani techno kiedyś tańczyli w przemysłowych maseczkach i kombinezonach, przepasani plastikowymi rurami. Wykonawcy naśladowali roboty, głos (o ile wydawali jakieś głosy) docierał do słuchaczy celowo zniekształcony elektronicznymi przetwornikami. A dziś parki, dziś wszyscy chcą do parku. Albo przy parku. W co drugiej reklamie apartamentowca podawana jest odległość od terenów zielonych. Zamieszkaj w zielonej enklawie w centrum, 100 metrów od parku. Sto metrów od technoparku? Oglądam film z koncertu eksperymentalnej muzyki techno w szczecińskiej filharmonii. Na scenie jakieś przetworniki dźwięku, komputery, sekwencery, miksery z plątaniną kabli. Muzycy łapią za potencjometry i coś tam kręcą. Z głośników płynie szum (morza?) i odgłosy wydawane przez mewy. Ciekawe, czy na koncercie w parku będą puszczać śpiew ptaków wygenerowany przez komputer. Śpiew ptaków z mocnym bitem.
To nie są wcale pomysły nowe. Prawie 140 lat temu otwarty został park Helenów, założony przez synów przemysłowca Anstadta. Park ogrodzony, wstęp płatny. W środku restauracja, muszla koncertowa, klatki ze zwierzętami, a nawet sztuczna grota z lawy wulkanicznej, w której Borowiecki mógł się umawiać z Zuckerową. Jak to mówili starzy lodzermensche: Zarobisz krocie na sztucznej grocie. W parku organizowano też pokazy balonowe. Tłumacząc na nasze realia – przejażdżki najnowszymi modelami sportowych samochodów. Park and ride! Miłych snów o podrygiwaniu z Zuckerową na festiwalu muzyki techno w łódzkim parku.
Zdjęcie – Elżbieta Pacuszka, wystawa prac autorki trwa w Nowej Gdyni.