Pamiętam, jak zaczęliśmy z żoną wypłacać córce kieszonkowe. Miało to ją nauczyć gospodarowania pieniędzmi i świadomych decyzji. Skończyło się kupieniem w sklepie zoologicznym białej myszki w wielkim słoju. Myszka żyła sobie u nas długie miesiące, trzeba było ją karmić, poić i porządkować jej szklane mieszkanie. Do czasu – przy pierwszej okazji zwierzątko uciekło i zamieszkało za kuchennymi szafkami. Od tej pory samo się dokarmiało, a czasem budziło grozę u gości, którzy wypiwszy kilka kieliszków, widzieli w kącie białego gryzonia. Nie da się ukryć, że dorosła część rodziny krytykowała zakup. „Nie mogłaś kupić sobie czegoś pożytecznego albo odłożyć i zaoszczędzić?” – córka słyszała to wiele razy, w końcu spytała: „To co miałam sobie kupić? Pewno książkę…” Nie można zaprzeczyć, to było nasze marzenie – żeby z własnej woli kupiła sobie książkę, najlepiej album o sztuce, jakąś bogato ilustrowaną historię malarstwa.
Spełnić swoje zachcianki czy oczekiwania rodziców? Kupić coś pożytecznego czy fajnie ruszającego wąsami? Postawić na fantazję czy na życiowy pragmatyzm? Wydaje się, że są to rozwiązania nie do pogodzenia, a jednak… Ministrowi kultury chyba się udało: kupił jednocześnie myszkę i album o sztuce. A konkretnie – kupił nam wszystkim kolekcję 250 tysięcy cennych książek i 86 tysięcy obiektów muzealnych ze słynnym portretem Leonarda na czele. „Dama z łasiczką” (albo z gronostajem, albo z myszką,albo z gryzoniem) w zgodnej opinii rzeczoznawców warta jest ogromną kupę pieniędzy – nikt nie wie ile. Ostrożne szacunki mówią, że 100 mln euro, które państwo zapłaciło za kolekcję, to jakieś 5% wartości. Można powiedzieć, że zapłaciliśmy za gronostaja, a damę dostaliśmy gratis. Więc chyba zrobiliśmy dobry interes.
A jednak minister naraził się na krytykę. Że niepotrzebnie kupował, bo i tak fundacja nic innego prócz pokazywania swoich zbiorów w polskim muzeum nie mogła wymyślić. Że wydał dużo pieniędzy, za które można by sfinansować… tu w zależności od upodobań krytykującego trzeba wpisać odpowiednią liczbę przedszkoli, schronisk dla psów, obiadów dla biednych, autostrad dla bogatych lub grantów dla artystów współczesnych. Padł też argument, że Czartoryskim nie należały się żadne pieniądze, bo jako arystokracja dorobili się na krzywdzie ludu. Kolekcję łaskawie można było przyjąć darmo, ale w zasadzie to książę powinien jeszcze dopłacić za ogrzewanie sal wystawienniczych.
Trwa akurat sezon wyprzedaży i nieprzebrane tłumy godzinami grzebią w przebranych już nieco stosach przecenionego badziewia wyłożonego w galeriach (handlowych). Zachętą są obniżki do 70%. Gdyby właściciele któregoś sklepu zdecydowali się na rabat 95%, mogliby sprzedać nawet nieumyte słoje po ogórkach z gumką myszką w środku. Za 5% ceny 95% ludzi kupi wszystko. Nawet bilety na przegląd NRD-owskich komedii romantycznych albo ilustrowany słownik biograficzny działaczy PSL-u. Dobrym przykładem jest też wykupywanie na własność mieszkań komunalnych z 90-procentową bonifikatą. Kogo tylko było stać, korzystał z tej propozycji, choć przecież mógł dalej mieszkać bez dodatkowych opłat. Ale kupić coś za 10% wartości to okazja, której nie wolno przegapić. W przypadku najpiękniejszego portretu wszech czasów ta zasada miałaby nie działać?
W Łodzi mamy ciekawy przykład działań odwrotnych. Władze miasta oddały jednej z fundacji wartą 4 miliony zabytkową elektrownię za 4 tysiące, by w następnej kadencji odkupić nieruchomość za 5 milionów (3 miliony to podobno zwrot kwot zainwestowanych w przygotowanie remontu). Dzięki uporządkowaniu stanu prawnego można było dostać z Unii sporo pieniędzy na rewitalizację. Ale nie było wiadomo, co zrobić z przejętym i wyremontowanym budynkiem, gdyż nie nadaje się ani na wystawy, ani na koncerty czy spektakle, ani na studio nagrań. W końcu znalazło tam siedzibę Narodowe Centrum Kultury Filmowej, które ma chronić dziedzictwo kulturalne, czyli zajmować się z grubsza tym samym, co Czartoryscy przez ostatnich 200 lat. Obawiam się jednak, że mimo wsparcia i dotacji nie osiągnie podobnych rezultatów, przynajmniej na początku. Pierwsze kieszonkowe wydaje się na białe myszki.