Jeden poziomo: lekceważąco o Francuzach. Osiem liter, pierwsza ż. Dziwne określenie, ze zdziwienia wyrosłe. Jak można jeść żabie udka?! Tak jak my byśmy nie jedli różnych dziwnych rzeczy, na przykład salcesonu. Co jednak dziwniejsze – największym, najbardziej znanym żabojadem jest przecież bocian, nasz ukochany, polski (choć przez pół roku afrykański). Bocian, co to go Józef Chełmoński namalował farbami, a Adam Mickiewicz słowami, mistrzowsko określając mianem wczesnego sztandaru wiosny. O bocianach poetycko wypowiedzieli się również Juliusz Słowacki i C. K. Norwid, który tęsknił Do kraju tego, gdzie winą jest dużą/ Popsować gniazdo na gruszy bocianie. Bocian symbolizuje polskość, bezpieczeństwo i powodzenie, przynosi dzieci i zwiastuje wiosnę, a ostatnio także skutecznie reklamuje kleje do glazury i pożyczki gotówkowe.
No właśnie – marketingowo zarówno bocian, jak i żaba sprawdzają się świetnie. Trzeba tylko trochę zdrobnić płaza. Bo o ile żaba to raczej paskudztwo wyłupiaste i trudne do pocałowania, to żabka już wesoła, skoczna i pomocna. Poskacze, popływa, a i firanki przytrzyma. A żabcia to już w ogóle – cud miód, zupełnie jak myszka. Albo koteczek. Dlatego na każdym rogu żabka świeci na zielono, równie polska jak bocian – z zagraniczną biedronką konkuruje. Żabka karmi, a bocian buduje. Do gniazda wraca i remontuje. Czasami bocian wspólnie z żabką pomagają reszcie towarzystwa – na przykład wyciągnąć rzepkę.
A jeśli już doszliśmy do Tuwima, zróbmy jeszcze jeden krok i zajrzyjmy do Rymkiewicza. W sztuce Ułani znajdziemy utwór Żabobocian, parodię poezji awangardowej: (…) chciałem być orłem/ chciałem być sokołem/ chciałem być/ przelotnym żurawiem/ płynącym w kluczu nad rodzinną/ strzechą (…) mam/ dwadzieścia lat/ będę bocianem który/ poluje na żaby/ będę żabą/ którą połyka bocian/ będę/ bocianem który/ wykluł się na wiosnę/ z żabiego skrzeku (…) będę/ bocianożabą lub/ żabobocianem. Wiersz jest autorstwa poety Lubomira, ułana-grafomana z zacięciem do eksperymentów lingwistycznych. Dobrze, że nie genetycznych, bo mógłby w laboratorium wyhodować stwora polującego na swój własny ogon. Czy jednak śmieszny ten utworek jest żartem jeno? A może coś o nas mówi?
Bociany nie śpiewają, bociany klekocą. A żaby kumkają. My, Polacy, nie jesteśmy zbyt muzykalni. Po alkoholu śpiewamy ballady o Ukrainie, wykrzykujemy refren o sokołach. Serce nam się śmieje do wielkich rzeczy, ciało rwie do lotu, ale wokół pospolitość. Co tam robi pospolitość? Skrzeczy zdaniem Poety – skrzeczy jak żaba. Wolność, swoboda, pewnie rozwinęlibyśmy skrzydła, ale za często skaczemy do żabki. To nasza osiedlowa karczma. Tam stoją mężczyźni, prawdziwi tacy. Nasze żabobociany z czerwonymi dziobami i wyłupiastymi oczami.
Rozdźwięk między aspiracjami a możliwościami, szlachectwem, co zobowiązuje, a prostactwem, co obowiązuje, treścią żołądka a formą podania. Francuzi to żabojady, Włosi – makaroniarze. Nasza kuchnia za to najlepsza: kiełbasa z grilla i piwo, którego sobie nawarzyliśmy albo które przyjechało z zagranicy. Duma i uprzedzenia, ale i fascynacje, trochę kompleksów. (Naszą włoszczyznę doceniono na targach żywności w Mediolanie, nasz aktor opanował francuski lepiej niż Francuzi). Mamy najwięcej bocianich gniazd na głowę mieszkańca. Mamy najwięcej ikry w naszych stawach. Tak sobie podbijamy bębenka, chcemy być panami łąki, a jednocześnie użalamy się nad sobą, nad swoim żabim losem.
Foto: obraz Józefa Chełmońskiego „Bociany”, Wikimedia