Lubię kupować książki. Nie zawsze je potem czytam, ale przynajmniej mam. Kupowanie samo w sobie jest przyjemne, a w przypadku książek dodatkowo człowiek ma poczucie, że kupując, jakoś tam się rozwija, a może nawet kulturę umacnia. Za dobre samopoczucie trzeba jednak zapłacić. No to płacę. I nawet się nie targuję – choć impreza nazywa się Warszawskie Targi Książki. Takie połączenie stadionowego bazaru, zjazdu pisarzy i kiermaszu promującego czytelnictwo. Wchodzę tam jak pilnujący się pijak do dobrze zaopatrzonego lokalu. Wyznaczam sobie limit pięciu kolejek (na tyle mogę sobie pozwolić) i ostatecznie na pięciu kolejkach (po podpis autora) się kończy, ale trzeba się pilnować. Lakierowane okładki w krzykliwych barwach kuszą niczym siedzące przy barze żywe przykłady nadużywania makijażu.
Lubię książki, choć akurat thrillery to nie jest moja bajka. Ale z lubością czytam wszystko, co wydawcy tego gatunku zamieszczają na okładkach. Jest w czym wybierać – te wszystkie blurby, wyimki z recenzji, reklamowe hasła. „Jedna z dziesięciu najlepszych książek ubiegłego roku”, „Błyskotliwa i niepokojąca”, „Jeszcze nigdy nie czytaliście czegoś takiego”. Jasne – nigdy nie czytaliśmy czegoś takiego w takiej dawce. Na okładce (ze skrzydełkami) jednego z bestsellerów doliczyłem się dziesięciu zachęt do kupienia. Nie kupiłem. Nie przekonały mnie nawet fragmenty artykułów z prestiżowych czasopism, w których o nowym dziele pisze się jako połączeniu Incepcji, Solaris, Twin Peaks i Raportu mniejszości. Naprawdę? To trochę jakby napisać, że nowa sztuka w repertuarze naszego teatru jest połączeniem Hamleta, Trzech sióstr i Czekając na Godota. Plus kilka oryginalnych pomysłów i niespodziewane zakończenie.
Ciekawym pomysłem jest niewątpliwie opisywanie książek jako połączenia motywów z bardziej znanych dzieł. Chętnie przeczytałbym połączenie Zbrodni i kary z Procesem i Upadkiem. Albo połączenie Naszej szkapy, Łyska z pokładu Idy i Wszystkich stworzeń dużych i małych. A co powiecie na połączenie Jądra ciemności ze Wszystkimi porankami świata? Albo Dziadów z Chłopami? Albo Przedwiośnia z Pożegnaniem jesieni? Podaj tytuły trzech swoich ulubionych powieści, a my znajdziemy ci nowość, której autor zgrabnie połączył występujące w nich wątki. A jeśli nie znajdziemy, to zamówimy i ktoś napisze. Może opracowano już odpowiedni program…
Sfinksy, gryfy, chimery – mitologia zna ten rodzaj hybrydowej fantazji. Połączenie konia i ptaka pozwala wzlecieć ponad poziomy na skrzydłach poetyckiej fantazji. Pegaza uwielbiają twórcy znaków graficznych, zwanych od pewnego momentu logotypami. Gryfa uwielbiali twórcy herbów i godeł. Hybryda od pewnego czasu symbol nowoczesności, zwłaszcza w motoryzacji. Ale też w kosmetyce. Jak zapewniają producenci: paznokcie hybrydowe mają ładny i naturalny wygląd, a dodatkowo są błyszczące, znacznie bardziej niż w przypadku klasycznego manicure’u. Trzeba je tylko utwardzić w lampie UV.
Myślę o hybrydzie, która połączyłaby księgarnię z salonem kosmetycznym, piłkarski mecz z narodowym czytaniem poezji. Połączenie usługi manicure’u z barem serwującym drinki lub kawę już istnieje – podobno nail bary podbiły serca Polek. Kawę coraz częściej można też wypić w księgarniach (zresztą – gdzie dziś nie można wypić kawy?). Ale targi książek i wina – tego jeszcze nie było. Każda zakupiona książka nagradzana (utrwalana) byłaby lampką odpowiedniego gatunku. (Już nawet złożyłem wniosek do ministerialnego programu „Promocja czytelnictwa”). Wytrawni czytelnicy – upojnej lektury!
Foto: Karolina Grabowska, Pixabay