Czytelników czekających co tydzień na kolejny odcinek tych zapisków być może zainteresuje wiadomość o ukazaniu się wyboru felietonów autora. Jak nazywa się książka, która w drugiej połowie lutego dotrze do publiczności? Tak jak jeden z tekstów – Wanna na wydaniu. Tytuł jak tytuł, modna ostatnio gra słów, w sam raz na slogan do jakiejś reklamy hipermarketu budowlanego. Jeżeli jednak książka zyska uznanie czytelników, na pewno ukaże się jakaś Wanna na wydaniu 2. A może nawet cała seria z analogicznym motywem? Uruchamiam maszynę mieszającą… i co nam wychodzi?
Manna na wydaniu. Zasady żywienia dzieci – praktyczny poradnik dla rodziców, opracowany przez dietetyków i doświadczone kucharki. Przydatny w żłobkach i przedszkolach.
Ranna na wydaniu – przejmująca historia miłosna, której akcja rozgrywa się w szpitalu. Bohaterka, ranna w kolizji drogowej, zakochuje się w pacjencie z sąsiedniego oddziału. Z wzajemnością. Albo bez.
Sanna na wydaniu. Opis zimowych zabaw szlachty w dawnej Polszcze z pamiętników i diariuszy wywiedziony –
tytuł mówi wszystko.
Wanna na przelaniu. 1001 porad dla remontujących łazienki – liczba 1001 jest literacką aluzją i nie należy jej brać dosłownie. dzięki temu czytelnik uniknie rozczarowania, gdyż książka (na co wskazuje sama objętość) aż tylu porad zawierać nie może.
Anna na wysłaniu – epistolarna powieść inicjacyjna, której akcję autorka umieściła na pensji dla dziewcząt. Z pensjonatu widok na zielone wzgórza.
Hanna na wylaniu – współczesna powieść obyczajowa o pracownicy korporacji, która traci pracę na skutek reorganizacji firmy.
Żanna na posłaniu – przesiąknięta erotyką opowieść o egzotycznym świecie Kresów. Uprowadzenia, ucieczki i bezkresne przestrzenie stepów, blask ogniska i żar namiętności.
Panna na wyrwaniu – wspomnienia osiedlowego casanovy. Dla ludzi o stalowych nerwach.
Jak widać, można tak długo. Wcale nie tak trudno być amatorskim naśladowcą Borgesa. Pisanie recenzji nieistniejących książek to literacki koncept, ale gdyby ktoś go wcielił w życie, pewnie nikt by się nie zorientował. A potem te nagłówki w prasie: Przez lata oszukiwał redakcję i czytelników!, Znany recenzent hochsztaplerem!, Czy gazetom można jeszcze ufać? Mnie interesuje co innego, stawiam mianowicie nieco akademickie pytanie o granice podobieństwa. Otóż we wszystkich tych stworzonych techniką wariacyjną tytułach wykorzystano podobieństwo brzmieniowe do wyrażenia panna na wydaniu. Czytelnik rozpoznaje podobieństwo i nakłada sobie w myślach oba sformułowania – tak to działa. Ale jak daleko można odejść od pierwowzoru? Czy Winna na zesłaniu (biografia wydalonej z kraju kobiety-szpiega) będzie jeszcze czytelna? A Palma na Żeraniu (reportaż o twórcach sztuki w przestrzeni miasta)?
Wydaje się, że te ostatnie tytuły same z siebie niewiele by mówiły (chwyt by nie działał). Ale w ciągu coraz dalej odchodzących od oryginału sformułowań mogłyby być zrozumiałe. Tak to już jest z podobieństwem, że jego poczucie wynika czasem z kontekstu. I wtedy możemy uznać za podobne coś, co podobnym jest tylko trochę. – To było zupełnie jak wtedy u wujka, pamiętasz? – Ale z czym? – No też wszystko się działo w domu. – Rzeczywiście.
Ilustracja – Paweł Kwiatkowski, promocja książki – 23 lutego o 16.00 w Stacji Nowa Gdynia.