Rozmawiałem z księdzem poetą. Ja pytałem, ksiądz odpowiadał. Taki wywiad na żywo. Rozmawialiśmy o poezji lingwistycznej, metaforze, różnych odczytaniach tekstów biblijnych, o grzesznikach. Być może jakoś tłumaczy to fakt, że w nocy przyśniła mi się fraza: pytony nie błądzą. Obudziłem się i pamiętałem te słowa brzmiące jak hasło z jakiejś komedii szpiegowskiej. Od razu zacząłem myśleć nad odzewem. Jeszcze podczas porannych ćwiczeń rozciągających znalazłem kilka propozycji: anadokądy pytają o drogę, gad wpełzł na gadu-gadu, grzechotniki z wdziękiem opiekują się potomstwem czy wreszcie nieco groźne: Ani mi się wąż!
Pomyślałem, że można by z tego ułożyć eksperymentalny wiersz. Jednak by nie brakowało mu głębi, trzeba nasycić go intertekstualnymi nawiązaniami i kulturowymi aluzjami. Wąż kusiciel, wąż zjadający własny ogon, wężowa frazeologia, wąż karnawałowy – długi, cętkowany, kręty jak róg Wojskiego. Gdy się powiedziało boA, trzeba powiedzieć boB. Oczywiście frazeologię można trochę przekształcić, na przykład: wąż zmienia skórę jak rękawiczki, ale skóra nie może zmienić węża. To brzmi jak chińskie przysłowie. Chińskie jak rok Węża.
* * *
pytony nie błądzą
anadokądy pytają o drogę
odpowiedzi pełzną po gadzim
gadu-gadu grzechotniki
z wdziękiem opiekują się potomstwem
z wdziękiem-dźwiękiem jak się syczało
w kabarecie starszych wężów
wąż zmienia skórę jak rękawiczki
ale skóra nie może zmienić węża
nie wolno ci skóro
ani mi się wąż
Wyróżnienie w Turnieju Jednego Wiersza „O róg Wojskiego” mam jak w banku, ale czy o to chodzi w poezji? Czy taka sztuczka jest sztuką? Czy poeta ma być akrobatą języka, zaklinaczem węży słów? Być może ktoś z szanownych czytelników powie, że mu się taki wiersz podoba, że go śmieszy albo relaksuje, że otwiera językowe przestrzenie, rozwija wyobraźnię, jest trampoliną do nowego sposobu ujmowania rzeczywistości. Trampoliną? Od wczoraj to już chyba bajdenoliną. Stop, koniec żartów! Artysta (felietonista) może być małpką, klaunem, linoskoczkiem. Ale może też próbować powiedzieć coś prawdziwie głębokiego – tylko że wtedy naraża się na niebezpieczeństwo pustych deklaracji, moralizatorstwa, publicystyki. Tak źle, a tak niedobrze. Tylko nielicznym udaje się uniknąć obu zagrożeń, przecisnąć – niczym wąż – wąską ścieżką między przeszkodami i odkrywać nowe przestrzenie, suchego przestwór oceanu.
Foto: Spotkanie z Piotrem Lamprechtem w Nowej Gdyni, relacja dostępna tutaj.