Obejrzałem w telewizji mecz z Albanią. Ten wygrany 1:0, podczas którego po strzelonej bramce nasi piłkarze zostali przez miejscowych kibiców obrzuceni plastikowymi butelkami z wodą, zapalniczkami, monetami, a nawet (jednym) telefonem komórkowym. To nie koniec zaskoczeń – po meczu okazało się, że sponsorem transmisji było Polskiego Radio, fundator nagrody w XVIII Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina. Pomysł, by przy okazji meczu reklamować Konkurs Chopinowski wydał mi się dziwny. Zakłady bukmacherskie, piwo (bezalkoholowe), samochody – to rozumiem. Może nawet telefony komórkowe albo coś do konsultacji z lekarzem lub farmaceutą. Ale Chopin? Przez moment podejrzewałem, że to jakaś zakamuflowana reklama alkoholu, ale jednak nie. Teraz czekam na reklamę wytwórni płytowej specjalizującej się w muzyce dawnej na wielkim banerze przy skoczni w Zakopanem.
Ale właściwie – dlaczego nie? Pewno to jakiś barter: radio reklamuje coś ze swojej oferty w telewizji, a telewizja w radiu i jakoś to rozliczają. A przypominanie kibicom, że trwa największe kulturalne wydarzenie tej jesieni w Polsce (a może i na świecie) ma sens – ja sam poczułem się jak przywołany do porządku uczeń i w kolejnych dniach nie żadne tam mecze, ale pianistów przez cały wieczór oglądałem. przy okazji doszedłem do wniosku, że mamy tu bardzo wiele podobieństw. I tylko nagrody wielokrotnie mniejsze, ale nie będziemy wirtuozom (futbolu, tenisa czy klawiatury) zaglądać do portfela. Swoją drogą „wirtuoz klawiatury” to dziś chyba raczej jakiś mistrz gier komputerowych. To się teraz nazywa e-sport. E-cotoza-sport.
No więc oglądam sobie te zmagania pianistyczne (transmisja sponsorowana przez PZU, Orlen i producenta preparatu Apap Noc) i co widzę? Widzę migawki zza kulis (z szatni?) i rozgrzewających się podskokami muzyków, widzę pomeczowe wywiady ze schodzącymi ze sceny gwiazdami, widzę powtórki najlepszych momentów występu (brakuje tylko zwolnionego tempa), widzę ekspertów w studiu, którzy w przerwie komentują to, co właśnie zobaczyliśmy. Kim są eksperci? To pani profesor (czyli jakby trenerka), pianista (były zawodnik) i krytyk (dziennikarz sportowy). Komentują fachowo. W jego grze widzę zbyt mały kontrast dynamiczny między lewą i prawą ręką. Zapamiętałem (chyba dobrze) i wykorzystam w rozmowach towarzyskich, tylko zmienię ton na mniej pewny siebie: W jego grze jest chyba za słaby kontrast dynamiczny między partią lewej i prawej ręki. Czy nie brzmi to jak: mamy kłopoty, gdy przeciwnik stosuje diagonalne przerzuty penetrujące naszą strefę obronną? Przerzucam kanały w te i we wte. Z lekkością realizuje pochody oktawowe, płynnie przechodzimy na system z dwoma wahadłami. W końcu zaczyna mi się mylić – zawężenie pola gry to mecz czy Chopin? Do trzeciego etapu zakwalifikowało się 23 pianistów, trener Paolo Sousa podał nazwiska 23 piłkarzy powołanych na zgrupowanie. Przy nazwisku kraj pochodzenia artysty. Albo nazwa zagranicznego klubu.
Każdy wybiera sobie fortepian. Może firmy Steinway, a może Yamaha albo Kawai? Albo włoskie Fazioli – brzmi jak rodzaj makaronu, ale to nazwa słynnej fabryki fortepianów. To trochę jak wybór: Adidas, Puma czy Nike? Albo jak wybór nart – po skoku trzeba podnieść deskę i pokazać do kamery napis. Albo mijając na rowerze metę po siedmiu godzinach morderczej jazdy trzeba wskazać (a najlepiej ucałować) nazwę sponsora na piersiach. Pianiści (na razie) nie muszą się oklejać reklamami, ale kto wie… może gdy powstanie liga chopinowska (albo chopinowsko-bachowska), może będą rozgrywane mecze Japonia – Chiny albo Polska – Reszta Świata. A może to będą jednak rozgrywki klubowe. Drużyny będą się nazywać Steinway Kielce albo Yamacha-Orlen Żelazowa Wola. Pierwsze piątki pianistów już są na parkiecie, za chwilę rozpocznie się losowanie utworów do wykonania w pierwszej tercji. Taktyka naszej drużyny opiera się na bardzo starannym przygotowaniu mazurków na świąteczną kolejkę spotkań. Nad tym pracowaliśmy na zgrupowaniu i to powinno zaprocentować.
Pokrewieństwo sportu ze sztuką znalazło wyraz w połączeniu obu dziedzin jednym urzędem – Ministerstwem Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. Jednak ostatnio mówi się o powrocie samodzielnego Ministerstwa Sportu, więc to chyba jednak nie jest to samo. Ale i tak trzymam kciuki za awans naszych do finału.