Wiedziałem od dawna, że z naszym wymiarem sprawiedliwości jest coś nie tak.# Kolejny dowód to sprawa łódzkiego drukarza, skazanego na grzywnę za odmowę wydrukowania baneru fundacji walczącej o prawa osób LGBT (lesbijek, gejów, biseksualistów i transseksualistów). Swoją drogą nie rozumiem, na czym mają polegać równościowe postulaty w stosunku do biseksualistów. Na prawie do poligamicznych związków partnerskich?
Drukarza skazano z art. 138 Kodeksu wykroczeń: Kto, zajmując się zawodowo świadczeniem usług, żąda i pobiera za świadczenie zapłatę wyższą od obowiązującej albo umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia świadczenia, do którego jest obowiązany, podlega karze grzywny. Wydawało się, że wprowadzony w czasach kłopotów z zaopatrzeniem przepis do walki ze spekulantami jest już dziś martwy i zapomniany. A jednak… ściganie pracownika drukarni wsparł nawet rzecznik praw obywatelskich, który powinien go raczej bronić przed atakami tęczowych fundacji i stowarzyszeń. Do chóru oskarżycieli przyłączyły się liberalne media.
Felietonista „Gazety Wyborczej” w błyskotliwym tekście przedstawił nam ku przestrodze zatrważającą wizję świata, w której taksówkarze-ateiści odmawiają kursów do kościoła, stacje benzynowe pozostające w rękach katolików odmawiają zatankowania ciężarówek rozwożących po kioskach prezerwatywy (ile prezerwatyw zmieści się w ciężarówce?), a myjnie samochodowe nie obsługują właścicieli japońskich i włoskich samochodów, bo Japonia i Włochy to dawni sojusznicy Hitlera. Rzeczywiście, taki świat byłby koszmarem – zwłaszcza dla rozwożących prezerwatywy do kiosków w okolicy kościoła właścicieli włoskich ciężarówek. Choć przyznajmy – nie jest to liczna grupa.
Wydaje się jednak, że jeszcze gorszym koszmarem byłby świat, w którym za pośrednictwem sądu można wymusić realizację każdej usługi, nawet wbrew przekonaniom czy chęciom świadczącego. Jasne, restauracja z napisem „Murzynów nie obsługujemy” to nie jest mój ideał. Ale czy na przykład taksówkarz poproszony o kurs do Władywostoku naprawdę nie ma prawa odmówić? Stosując logikę z precedensowego wyroku, można by zmusić zakonną drukarnię (są takie, np. Drukarnia Księży Werbistów) do drukowania „Playboya” albo antykościelnych broszur, a magazyn poświęcony dobremu odżywianiu do zamieszczania reklam fast foodów. W ten sposób konkurencja mogłaby wykończyć każdego. Co ciekawe, sama „Wyborcza” w regulaminie swojego działu ogłoszeń pisze: Ponadto Wydawca i redaktor Wydawnictwa mają prawo odmówić zamieszczenia Ogłoszenia, jeżeli jego treść lub forma jest sprzeczna z linią programową lub charakterem publikacji. Czyli raczej nie można w niej wykupić całostronicowego ogłoszenia o treści Nasza gazeta jest słaba.
W tej samej Łodzi miasto chce wytaczać procesy właścicielom kamienic, którzy wynajmują lokale handlarzom od dopalaczy. Co zrobią wynajmujący pomieszczenia, gdy z jednej strony będą odpowiadać za czyny i poglądy wynajmujących, a z drugiej – nie będą mogli odmówić świadczenia usługi? Oczywiście na handlarzy dopalaczami paragrafu nie ma.
Walka z dyskryminacją powinna dotyczyć dyskryminacji osób, a nie treści. Wyobraźmy sobie, że do naszego drukarza ludzie z fundacji LGBT zgłaszają się ze zleceniem na druk wyboru pism Jana Pawła II. Myślę, że z chęcią spełniłby ich prośbę. Albowiem nie osoby, ich wyznanie, płeć, wiek czy orientacja seksualna były przyczyną odmowy, ale treść przyniesionego przez nie pliku. Pracującego w drukarni człowieka nie możemy sprowadzić do roli maszyny włączającej inną maszynę. A co, gdyby mu ktoś dał do druku wybór mów Stalina albo poprosił o wydrukowanie baneru z napisem Wszyscy drukarze to oszuści – miałby prawo odmówić? Ciekawym przypadkiem byłoby też wynajmowanie sal. Czy właściciel pensjonatu ogłaszający, że dysponuje świetnym miejscem na organizację szkoleń i konferencji, ma obowiązek wynająć salę każdemu, kto taką usługę zamówi? Od komunistów po ONR? Czy restaurator ma obowiązek przyjąć zlecenie na przypalone i przesolone potrawy, bo zamawiający chce zaprosić na obiad nielubianych gości? A architekt – nie może odrzucić zlecenia inwestora pozbawionego gustu w stopniu zagrażającym zdrowiu psychicznemu całej okolicy? (Co ciekawe, etatowy aktor grający w teatrze ma prawo nie przyjąć roli). Czym jest wobec tego wolność sumienia i… zawierania umów?
Cała rzecz może się wydawać banalna, może być uznana za sprawę o randze słusznie lub niesłusznie wypisanego mandatu albo za PR-owską prowokację w sezonie ogórkowym. Ale obawiam się, że to dopiero początek. Każdy może mieć poglądy, ale w tolerancyjnym społeczeństwie nie można ich manifestować w pracy. Tyle że praca to coraz większa część życia, więc poglądy można będzie manifestować… we śnie.