Jutro ostatni kurs tramwaju 46 ze Stoków do Ozorkowa przez… Nową Gdynię (a przynajmniej blisko Nowej Gdyni). Ostatni? Linia podobno zostaje tylko zawieszona, ale przecież różnie może być z odwieszeniem. Zbyt wiele pamiętam zawieszonych z powodu złego stanu torowiska tras, po których zostały tylko wspomnienia. Zbyt wiele pięknych krańcówek zarasta trawą jak jakieś ruiny starożytnych miast. Kto pamięta pętlę Nowotki/Przemyska, gdzie kończyły trasę 6 i 27, a potem także 23? Dziś byłaby idealnym przyczółkiem dla armii pacjentów największego szpitala. A wielce romantyczna pętla Rudzka/Popioły z małym domkiem w środku? A krańcówka 17 na Złotnie? Jeździło się tam ulicą Wieczność wzdłuż cmentarnego muru – czysta metafizyka.
Odkąd pamiętam, linii tramwajowych w mieście ubywa. Zlikwidowano tory na Łagiewnickiej i na Rudzkiej, trasę na Złotno i przejazd ulicą Przejazd, zlikwidowano tramwaje do Aleksandrowa i Rzgowa. Wypruto z bruku i z asfaltu tory na Wróblewskiego i Czerwonej, zlikwidowano nawet krótki odcinek na Broniewskiego, który teraz trzeba będzie odbudować w wielkim programie unijnym. Wciąż zagrożona jest linia na Koziny i odcinek od Szczecińskiej do Kochanówki. (W zamian przybyła tylko jedna trasa – na Olechów). To prawie zawsze wygląda tak samo – tory się niszczą i ktoś dochodzi do wniosku, że remont jest nieopłacalny, bo autobus będzie tańszy, bo pasażerów za mało, bo ten pas ziemi można wykorzystać na drugą jezdnię…
Teraz padło na 46, na najdłuższą linię w Polsce, która przez prawie sto lat łączyła Ozorków z Łodzią. Co ciekawe, przez te 96 lat ciągle zmieniano miejsce łódzkiej krańcówki – jakby 46 nie mogło się zdecydować, na ile daleko może się zapuścić w miasto. Najpierw do Bałuckiego Rynku, potem na plac Wolności, na Północną, do Ikei, na Zdrowie, wreszcie na Stoki. Pozwólmy sobie na odrobinę poetyckości – 46 to półdzikie zwierzę, które dobrze się czuje w terenach zielonych. Dlatego na popas wypychano je na obrzeża, na zielone przedmieścia, w okolice parków. Bo to raczej Lućmierz, Słowik i Aleksandria, a nie Łódź są dla tego tramwaju naturalnym środowiskiem, raczej zderzenie z sarną niż z samochodem przytrafia się tu motorniczym. Stare niemieckie wagony są jak wiejskie promy na nieuregulowanych rzekach – właściwie to zamiast elektrycznej trakcji wystarczyłaby lina, którą ciągnąłby motorniczy. Zapewne uzyskałby podobną prędkość (30 kilometrów w 95 minut).
Powiedzmy sobie szczerze – nie tylko o dotarcie na miejsce, nie tylko o zbiorową komunikację chodzi w tym tramwaju. To także artystyczna instalacja, pożywka dla reportażystów i fotografów, kultowa linia miłośników starych tramwajów i projekt badawczy socjologów. Ile ja widziałem wystaw reportażowych fotek z tej trasy, ile czytałem zapisków z podróży. Notatki – pisane lub fotograficzne – koncentrują się na mijanych reklamach, na wymalowanych przystankach, na twarzach podróżujących. Czasami pojawi się jakaś anegdotka, co to się nie działo w drugim wagonie do Ozorkowa. Macie czas? To jedziemy. Nie macie czasu? Wybierzcie samochód lub pociąg, latem wybierzcie rower – będzie szybciej. Jeśli jesteście kenijskim biegaczem, po prostu biegnijcie. Zaoszczędzicie na biletach.
Ocalmy 46 – apelują samorządowcy i społecznicy, radni ślą petycje do premiera. Być może niedługo ktoś zgłosi tramwaj na listę dziedzictwa UNESCO. Ja też apeluję – odbudujmy te tory i naprawmy druty. 46 to nasza tożsamość, to kwintesencja łódzkości – tramwaj przywożący mieszkańców wsi i miasteczek do pracy w (post)przemysłowym mieście. Jeden tor i mijanki na trasie, jakby ktoś w bramie kamienicy przepuszczał wychodzącego sąsiada. Nasze objazdowe kino drogi, nasza etiuda w filmowej szkole życia.
Są sprawy, w których lewica zgadza się z prawicą, a odmienne zdanie ma centrum. Sprzeciw wobec likwidacji linii tramwajowych jest jedną z nich. Konserwatyści powiedzą, że gdy coś działa sto lat, to powinno działać nadal, mniej lub bardziej lokalni patrioci podkreślą lokalną tożsamość (w miejscowościach, do których jeździły podmiejskie tramwaje, numer linii stał się symbolem, np. daje nazwę lokalnym gazetom). Stara lewica będzie bronić wykluczonych, których pozbawia się możliwości dojazdu do pracy czy szkoły, nowa lewica podkreśli aspekt ekologiczny. Może to nas zjednoczy.