Dzień po dniu otwarto w Łodzi dwie wystawy – Ryszarda Kuby Grzybowskiego i Henryka Płóciennika (no dobrze – tę drugą otwarto w Nowej Gdyni, więc na granicy Łodzi i Zgierza). Obaj artyści urodzili się w roku 1933, obaj od wielu lat współtworzą łódzkie środowisko artystyczne. Co jeszcze ich łączy? Podobno tuż po wojnie chodzili razem do szkoły. Podstawowej. Być może zagrali kiedyś razem w piłkę. Może w siatkówkę, bo Henryk Płóciennik uprawiał tę dyscyplinę w klubie sportowym Unia. W 1973 Grzybowski zaprojektował plakat Międzynarodowego Turnieju Piłki Siatkowej Kobiet o Puchar Towarzystwa Przyjaciół Łodzi. Mniej więcej w tym samym czasie Płóciennik tworzył cykl linorytów poświęconych różnym konkurencjom lekkoatletycznym – mamy bieg przez płotki, rzut młotem, skok wzwyż, skok o tyczce.
To były czasy, gdy sport inspirował artystów, to były czasy, gdy liczby losowane w totolotku oznaczały różne sportowe dyscypliny (część to były lekkoatletyczne konkurencje). Bieg przez płotki to było 3, skok wzwyż – 33, skok o tyczce – 35, rzut młotem – 30, a ulubiona przez Płóciennika gimnastyka to było 8. Boks, który artysta sportretował trzykrotnie, miał 6. Była też losowana liczba dodatkowa – niech będzie nią w naszym zestawie siatkówka Kuby Grzybowskiego (oznaczona liczbą 38). Naprawdę te nazwy dyscyplin wymieniano przy podawaniu wyników każdego losowania. To były czasy, gdy informacjom sportowym w gazecie towarzyszyły piktogramy informujące, o której z dyscyplin przeczytamy w artykule. Ktoś musiał je zaprojektować.
Powiedzmy sobie szczerze – nie tak się biega przez płotki, jak robią to postaci z grafiki Henryka Płóciennika. Jedynie zawodnik na pierwszym torze atakuje płotek, wyciągając przed siebie prawidłową rękę. On też ma w miarę realistycznie ustawioną nogę zakroczną. Pozostali mocno by się poobijali przy pokazanej w pracy technice biegu. W takim ujęciu to raczej pływacy młócący wodę na swoich torach. Ale też powiedzmy to wyraźnie – nie o realistyczne przedstawienie sylwetek sportowców w tej grafice chodziło. Praca znakomicie oddaje dynamikę ruchu: równoległe linie torów i trybun pokazują kierunek, ręce biegaczy i zaznaczony kontur skoczni dodają do wektora kierunku zwrot – biegniemy w prawo, zgodnie z zasadami czytania komunikatów w naszej kulturze. Rytmy linii, rytmy plamek wyciętych w płycie linoleum i czarne sylwetki atletów, trochę podobnych do biegaczy z greckiego malarstwa antycznego.
Plakat Grzybowskiego to druk offsetowy, w sporym zapewne nakładzie zdobił łódzkie ulice w lipcu 1973. Na niebieskim tle (nieba?) piłka do siatkówki wygląda jak słońce. Maźnięta trzema kolorami – czerwonym, białym i żółtym – podpowiada, że kibicujemy naszym, ale jednak turniej jest międzynarodowy. A może to złoty, srebrny i brązowy medal do zdobycia. A może to barwy Łodzi – wszak puchar ufundowało TPŁ. Oprócz piłki na plakacie jest jeszcze trójkąt siatki i pod kątem 45 stopni poprowadzone napisy – z taśmą siatki tworzą ostry kąt, dynamizując kompozycję. Piłka jest w grze, ktoś ją właśnie wystawił do zbicia.
Trochę to wszystko nostalgiczne (w dzieciństwie byłem z rodzicami na jakimś turnieju siatkarskim kobiet – może na tym właśnie, który reklamuje plakat Grzybowskiego), ale przy tym budujące. Dwaj starsi panowie (przypominam – rocznik 1933) w dobrej formie opowiadają na swoich wernisażach ciekawe historie. Dyscyplina dodatkowa – wspomnienia. Warto odwiedzić obie wystawy – tę w Nowej Gdyni (Płóciennik) i tę w Miejskiej Galerii Sztuki przy Wólczańskiej (Grzybowski).
Ponadto w tym tygodniu polecam:
- Spektakl Wieczór u pana naczelnego dyrektora w ŁDK – 18 kwietnia o 19.00
- Koncert zespołuThirty Seconds to Mars w Atlas Arenie – 18 kwietnia o 18.00
- Spotkanie z Tomaszem Grzywaczewskim w Poleskim Ośrodku Sztuki – 19 kwietnia o 18.00
- Premierę Siódmego anioła Herberta w Teatrze Powszechnym – 21 i 22 kwietnia o 19.15
- Wystawę Jimmie Durham. Boże dzieci, poematy w Muzeum Sztuki ms2.