Niezwykły album czarno-białych zdjęć z przełomu lat 50. i 60. – migawki z miasta, scenki rodzajowe, portrety mieszkańców. Uchwycony czas i miejsce. Łodzianie Wacława Bilińskiego to wybór z wydanego w 1963 roku albumu Łódź, jaką znam, wzbogacony o nigdy niepublikowane zdjęcia z archiwum artysty. Książkę wydał Jacek Kusiński, którego autorska oficyna (Wydawnictwo Kusiński) specjalizuje się w historii Łodzi.
Kim był Wacław Biliński? Urodził się w 1921 roku we Lwowie. Po burzliwych wojennych przejściach osiedlił się najpierw w Cieplicach, a w 1949 roku w Łodzi. Współpracował z radiem, pisał książki, był redaktorem w Wytwórni Filmów Oświatowych, przez pięć lat kierował tygodnikiem Odgłosy. Autor 12 powieści, scenariuszy dla teatru telewizji, filmu. Zapalony fotograf, którego setki zdjęć portretowały miasto, w którym przyszło mu spędzić większą część życia.
Te zdjęcia to całe historie – sprowadzone do pojedynczego kadru, w którym jak w soczewce skupia się cała opowieść. Oto młoda dziewczyna przed witryną księgarni. W lewej ręce trzyma bochenek chleba – nie ma żadnej siatki ani torby. Zapewne wyskoczyła z domu, wysłana do pobliskiej piekarni. W drodze powrotnej przystanęła przed witryną i patrzy w wielkim skupieniu na wyłożone tytuły. Część z nich można nawet odczytać, widzimy np. Kleopatrę Emila Ludwiga, jakiś arktyczny reportaż z serii Naokoło świata, małą książeczkę z serii Nike. W szybie odbija się stojąca po drugiej stronie ulicy kamienica. Ludzie na chodniku są powiększonymi cieniami postaci na okładkach książek. Na ulicy jest brudno, ze ściany odpada tynk. Chleb trzeba trzymać w górze, żeby się nie pobrudził (wtedy jeszcze nie zawijano wszystkiego w folię). Chleb, książki i twarz dziewczyny – jaśniejsze punkty w ponurym krajobrazie miasta. Podoba się państwu ten opis? Za mało poetycki – w tych zdjęciach jest dużo liryzmu.
A jednocześnie są drapieżne, w pewien sposób bezkompromisowe w pokazywaniu rzeczywistości. Autor nie ucieka od pokazywania zmęczonych twarzy i nędznych podwórek, choć nie epatuje naturalistycznymi efektami. Ludzie pracują, odpoczywają, jedzą, oglądają sklepowe witryny, palą papierosy. Młodsi się uśmiechają, starsi raczej nie. Zdjęcia komentują się nawzajem i dopełniają. Umieszczone na rozkładówkach albumu parami w przemyślany sposób, tworzą dodatkowe sensy: chłopak celujący na strzelnicy z wiatrówki wydaje się strzelać do kobiety leżącej na sąsiednim zdjęciu, malarz ogląda się za przechodzącą schodami kobietą, a obok kierujący ruchem milicjant czujnie obraca głowę, badając sytuację, przechodzące ulicą kobiety nie mogą oderwać wzroku od amerykańskiego samochodu, a obok zmarznięty dorożkarz wypatruje klientów. Pierwszomajowe transparenty obok przemarszu grupy kleryków do katedry – życie w mieście było (zawsze jest?) pełne kontrastów.
Na jednym ze zdjęć ściana z desek, do której poprzyklejano plakaty i ogłoszenia. Któreś z łódzkich kin wyświetls film produkcji rumuńskiej pt. Tajemnica szyfru. Na plakacie dłoń z pistoletem wyłania się spośród rzędów liter i cyfr. Czy bohaterowi uda się złamać szyfr? Czy nam uda się z tych zdjęć odczytać tajną wiadomość z przeszłości?
Ponadto w tym tygodniu polecamy:
- wystawy Fotofestiwalu
- koncert Di Galitzyaner Klezmorim – 27 czerwca o 20.00 w pasażu Rubinsteina
- przegląd filmowy Ogień w głowie – 30 czerwca od 18.00, MOK Zgierz