Publiczność spragniona teatralnej klasyki czeka na takie inscenizacje. 4 x Hamlet w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego to przedstawienie nowoczesne, a jednocześnie niezwykle solidne. Słowo jest tu potraktowane z należnym Szekspirowi szacunkiem, podawane z dobrą dykcją i zrozumieniem komunikowanych sensów. Właściwie to dwa odrębne przedstawienia, bo dwie studenckie obsady oznaczają nie tylko inny zestaw aktorów w poszczególnych rolach, ale też inne rozegranie poszczególnych scen. Mamy wersję mocniejszą i delikatniejszą, wersję strong i light. W każdej tytułową postać gra czterech młodych aktorów, mamy więc ośmiu Hamletów, dwie Ofelie, dwie królewskie pary. To poniekąd konsekwencja wymogów przedstawienia dyplomowego – szansę pokazania się muszą dostać wszyscy. Ale szansę dostają też studenci z młodszych roczników, którzy zostali zaangażowani do ról drugoplanowych i scen zbiorowych.
Metalowe beczki ze znaczkiem trupiej czaszki. Po jakichś toksycznych substancjach, po jakichś truciznach. Ustawione na scenie, są znakiem sygnalizującym uwspółcześnienie czasu i miejsca akcji. A jednocześnie przypominają o ważnym motywie otrucia. Króla Hamleta otruto, ta śmierć zatruwa atmosferę – aż strach przebywać na dworze. Te puste beczki po truciźnie wyznaczają rytm wydarzeń, na nich młodzi aktorzy wygrywają perkusyjno-choreograficzne komentarze do przedstawianych scen. Niezbyt może czytelne, ale efektowne i energetyczne. A zatem Dania jest składowiskiem odpadów… trujących wyziewów… niezałatwionych spraw z duchami.
Współczesne są też niektóre rekwizyty, gesty zachowania. Na przykład nieodłączna szklaneczka whisky w ręku królowej Gertrudy, która w ten sposób próbuje walczyć z kryzysem psychicznym (wyrzutami sumienia?). To trochę filmowy z ducha chwyt, ale też jest to Hamlet pokolenia wyrosłego na oglądanych w kinie czy Internecie filmach, Hamlet dwudziestoparolatków. Dostosowany do tego jest język, którym mówią aktorzy. Zgrabne połączenie czterech tłumaczeń pozwoliło tak dobrać poszczególne kwestie, by można je było wypowiadać w sposób naturalny (kontrast widać w scenie teatru w teatrze, gdy grający aktorów aktorzy zaczynają mówić wierszem). Bardzo aktualnie brzmią kwestie odnoszące się do władzy, moralności, prawa. Reżyser i aktorzy subtelnie je akcentują, ale unikają mrugania okiem do widza i pokazywania planszy z napisem „Aluzja – aplauz”. Niestety, w zakończeniu ta subtelność nagle się gubi – Fortynbras nosi opaskę z falangą i mundur, co jest rozwiązaniem złym z wielu powodów. Jest zbyt dosłowne, prowadzi widza za rączkę, nie pozostawiając miejsca do interpretacji. Albo odwrotnie – każe szukać wątpliwych analogii (skoro Fortynbras jest narodowcem, to do jakiej partii należy Hamlet?). Ponadto jest powtórzeniem zagrywki z innego przedstawienia Zawodzińskiego, mianowicie z Operetki.
Paradoskalnie pojawienie się na scenie aż 4 Hamletów powoduje, że Hamlet przestaje być głównym bohaterem. Podświadomie widz odbiera tych czterech aktorów jako trochę inne postacie. Mamy więc sztukę nie o rozterkach Hamleta, a o wyrzutach sumienia i wzajemnych relacjach pary królewskiej. Hamlet staje się trochę Makbetem. Po trosze wynika to ze świetnej gry pary aktorów kreujących postaci Gertrudy (Julia Szczpańska) i Klaudiusza (Dominik Mironiuk) – oczywiście w drugiej obsadzie mogło być inaczej. Ofelia, którą widziałem, czyli Julia Chatys – postawiła na bardzo mocne środki wyrazu. Mnie jej nagość i tatuaże przeszkadzały, rozpraszały (a co mieli powiedzieć widzowie z pierwszego rzędu!), ale w monologu szaleństwa była przejmująca. (Podobno w drugiej wersji przedstawienia nagości nie ma wcale). Z Hamletów wyróżniłbym Hubetrta Kowalczysa i Mikołąja Bartosiewicza (przy zastrzeżeniu, że widziałem tylko czterech z ośmiu). Tu w ogóle robi się problem – spektakl mający pokazać młodych aktorów w żaden sposób nie ułatwia ich rozpoznania. Nawet w programie nie jest napisane, kto kogo gra.
Wielką zaletą przedstawienia 4 x Hamlet jest kultura podawania tekstu. Wszystkie kwestie są czytelne, wypowiadane ze zrozumieniem, a nie deklamowane, aktorzy pozwalają słowom wybrzmieć, ale nie ma też niepotrzebnych dłużyzn. Choreograficznie też się wszystko zgadza – jest równo, dynamicznie, sprawnie. Przyczepić można się momentami do zbytniej ekspresji i powtarzalności pewnych gestów (aktorzy powtarzają ten sam ruch ręki, jakby aktorstwa uczyli się z jednego podręcznika). Ale to znakomite przedstawienie. Idźcie na nie koniecznie – w lutym grają aż 10 razy! Idźcie nawet dwa razy – na obie wersje obsady. Tylko skąd wiedzieć, na którą się trafi? Nie wiem.
„4 x Hamlet”, spektakl dyplomowy studentów Wydziału Aktorskiego PWSFTViT w Łodzi, rok akademicki 2019/2020, reżyseria i scenografia: Waldemar Zawodziński, kostiumy: Maria Balcerek, przygotowanie wokalne: Alicja Barbara Panek-Piętkowska, opieka choreograficzna: Mateusz Rzeźniczak, układy walk: Tomasz Maziarz, przygotowanie muzyczne: Paweł Serafiński, perkusja: Ozeasz Błaszczyk, występują: Mikołaj Bartosiewicz, Jan Butruk, Julia Chatys, Antonina Jarnuszkiewicz, Hubert Kowalczys, Rafał Kowalski, Dominik Mironiuk, Krzysztof Oleksyn, Julia Szczepańska, Michał Włodarczyk, Artur Ziółkowski, Viktoria Zmysłowska, Oliwia Adamowicz (2. rok WA), Maria Adamska (2. rok WA), Karolina Kowalska (2. rok WA), Patrycja Sikora (1. rok WA), Michał Darewski (3. rok WA), Jakub Dąbrowski (3. rok WA), Karol Lelek (2. rok WA), Jan Łuć (3. rok WA), Mikołaj Trynda (3. rok WA), asystenci reżysera: Jan Butruk, Rafał Kowalski, premiera 4 stycznia 2020, Teatr Studyjny w Łodzi.
Foto: Aleksandra Pawłowska, materiały Teatru Studyjnego