Nie ukrywam, że trochę się obawiałem, gdy w repertuarze Teatru Małego zobaczyłem tytuł Geriatrix show. To brzmiało jak Klimakterium 6 albo Sanatorium namiętności. Spodziewałem się mało wyszukanej farsy, a tymczasem sztuka Tadeusza Kuty to całkiem dobra komedia z refleksją na temat teatru, w dodatku ciekawie zrealizowana przez aktorów Teatru Małego. Reżyseruje Mariusz Pilawski.
Autor sztuki wraz z żoną prowadzi w Michałowicach (mała miejscowość między Jelenią Górą a Szklarską Porębą) prywatny teatr, dla którego sam pisze teksty. Teatr Nasz występował w Łodzi, został nawet laureatem XIX Przeglądu Małych Form Teatralnych „Letnia Scena 2017”, organizowanego przez Dom Literatury. Jury doceniło sztukę Deja vu, czyli windą do nieba. Prapremiera Geriatrix show miała miejsce w sylwestrowy wieczór 2017/2018 roku. Dwa lata później – również pod koniec grudnia – sztuka weszła do repertuaru Teatru Małego w Łodzi.
Fabuła nie jest skomplikowana. W małym, amerykańskim teatrze (Teddy Woolf’s Little Theatre – jak informuje neon nad sceną) trwają przygotowania do premiery. Dyrektor (w tej roli Mariusz Pilawski) zainwestował już sporo pieniędzy w produkcję i reklamę, gdy nagle para głównych aktorów rezygnuje z udziału w przedsięwzięciu. Młody reżyser (tę postać gra Jan Jakubowski) radzi wziąć na zastępstwo parę nieco już przebrzmiałych gwiazd sceny (w rolach Betty i George’a – Teresa Makarska i Marek Kołaczkowski). Rozpoczynają się negocjacje (trzeba nestorów sceny przekonać, że propozycja jest poważna), a potem próby, które są pełne zabawnych sytuacji. Zderzenie osobowości młodego, zafascynowanego progresywnym teatrem reżysera z aktorami starej szkoły musi prowadzić do śmiesznych nieporozumień i dyskusji na tematy zawodowe. Wartkie dialogi, zabawne nieporozumienia, wzajemne udawania i uniki – a wszystko to w przedpremierowej atmosferze teatru w teatrze.
I tu dochodzimy do jeszcze jednej zalety przedstawienia. Otóż jego twórcy potrafią spojrzeć na siebie z dystansem. Little Theatre to przecież Teatr Mały. Czyżby oba miały podobne problemy? Czyżby w obu aktorzy zapominali kwestii i musieli sobie wszędzie przyczepiać karteczki z podpowiedziami? Czyżby w osobie rozkojarzonego dyrektora Mariusz Pilawski sportretował samego siebie? Jedna z postaci daje innej radę starego wyjadacza – „jedź po warunach”, czyli graj tym, co posiadasz. Teatr Mały ma doświadczonych aktorów, no to gra Geriatrix show. I potrafi śmiać się z siebie. Potrafi nawet śmiać się z przemów dyrektora przed spektaklami – tu w specjalnej roli Witold Łuczyński. Na scenie (a właściwie w pierwszym rzędzie widowni) pojawia się też Marzena Pilawska w roli suflerki, jawnie podpowiadającej aktorom (oczywiście udającej podpowiadanie, tak jak – miejmy nadzieję – aktorzy udają zapominanie). To zresztą sprytna taktyka: nawet jeśli ktoś naprawdę zapomni tekstu, wyjdzie, że to tak specjalnie. W oglądanym przeze mnie przedstawieniu nie sprawdziło się to jedynie pod koniec, gdzie chaos przy wychodzeniu do oklasków wyglądał na prawdziwy.
Bardzo dobrą kreację stworzył w przedstawieniu Jan Jakubowski. W jego wykonaniu postać reżysera jest wspaniałą parodią zmanierowanych postaci młodego teatru – z ich gestami, sposobem mówienia, pretensjami do wielkiego nowatorstwa. Jedynie w scenie, która ma być jego autorskim (i aktorskim) wkładem w przygotowywaną sztukę, parodia jest już kreślona zbyt grubą kreską. Teresa Makarska i Marek Kołaczkowski są znakomici w przerysowanym czytaniu na różne sposoby przygotowywanego tekstu. Dla dobrych aktorów takie sceny to komediowy samograj. Ale również w końcowych, bardziej lirycznych scenach oboje są przekonujący. Warto to zobaczyć.
Foto: materiały teatru