Zająłbyś się czymś pożytecznym, a nie tylko grasz i grasz na tym swoim komputerze. Ile ty masz lat, siedem? Ja w twoim wieku miałem osiem – taki żart z utyskiwań nad współczesnymi dziećmi usłyszymy ze sceny teatru Arlekin, o ile zamiast gapić się w swoje tablety czy komórki, wybierzemy się na przedstawienie Huśtawka w reżyserii Przemysława Jaszczaka. Timo Parvela, fiński autor książek dla dzieci, napisał tekst, którego adaptacji podjęła się Magda Żarnecka. Trochę do tekstu Fina dopisała, na przykład całą scenę rozmowy głównego bohatera z Babcią i Dziadkiem, z której pochodzi przytoczony żart. Jeśli macie wnuka w wieku siedmiu lat i wydaje się wam, że w jego wieku mieliście co najmniej osiem – obejrzyjcie Huśtawkę koniecznie. Jeśli macie dziecko w wieku 5-10 lat i chcecie je zabrać na dobre przedstawienie – najnowsza premiera Arlekina również będzie znakomitym wyborem.
Bohaterem opowieści jest Pi (w tej roli Wojciech Schabowski) – trochę niedźwiadek, trochę siedmioletni chłopiec, a właściwie to chłopiec w kostiumie niedźwiadka. Jest jak niedźwiadek niezgrabny, trochę otyły, samotny i wycofany w świat komputerowej rozrywki. Jest samotny, bo całe dnie gra czy gra, bo czuje się samotny? Ma nadwagę, bo spędza całe dnie przed komputerem czy spędza tak wolny czas, bo się wstydzi? Jak to w błędnym kole – nie wiadomo, co jest przyczyną, a co skutkiem. Problem chłopca usiłuje rozwiązać Dziadek, który po prostu zabiera mu tablet i wygania na podwórze, na tytułową huśtawkę. To jednak ten typ huśtawki, w której do zabawy potrzeba drugiej osoby. Po kilku nieudanych próbach huśtania się w pojedynkę, chłopiec notuje sobie w pamięci (i w notesiku) pierwszą życiową prawdę: Z huśtania nic nie wychodzi, jeśli po drugiej stronie nikogo nie ma. Wtedy na huśtawkę spada drzewo i Pi zostaje wystrzelony w powietrze. Rozpoczyna się typowa dla baśni inicjacyjna wędrówka, podczas której zbiera doświadczenia, poznaje różne osoby, przechodzi próby i… zapełnia swój notesik całkiem zgrabnymi aforyzmami naiwnego myśliciela.
Zastanawiam się, po co realizatorzy dodali do książki komputerowy wątek-początek. Dla przemycenia dydaktycznej myśli, że z elektroniki trzeba korzystać z rozwagą? Dla przybliżenia młodym widzom znanych im realiów? Chyba nie tylko – to także ważne dla baśni wyjście w świat. Czerwony Kapturek czy Jaś i Małgosia udawali się do ciemnego lasu, dziś takim wyzwaniem staje się wyjście na poza dom, poza oswojony krąg swoich wirtualnych stron. Poszukiwanie kogoś, z kim można by się pohuśtać, staje się poszukiwaniem prawdziwego życia, nabieraniem umiejętności społecznych. Czyżby komputer miał być symbolem bezpiecznego, rodzinnego gniazda, które trzeba opuścić, by wydorośleć?
Chłopiec spotyka na swej drodze różne ciekawe postaci (Księżyc, rybaka, ptaka-artystkę, małą Ottę, którą oszukiwano podczas gry w chowanego, drugiego chłopca-niedźwiedzia o imieniu Argon). Wszystkich usiłuje namówić na wspólne huśtanie, ale dopiero za ostatnim razem się to udaje. Argon (w tej roli Kamil Witaszak), tak jak Pi nie jest akceptowany, gdyż jest… biedny. Ta wspólnota wykluczonych pozwala im się w końcu dogadać, choć początkowo ze strachu ryczą na siebie, by się wzajemnie przestraszyć (mimo że tęsknią za towarzystwem). Sztuka jest pełna takich psychologicznych obserwacji. Ale bez obaw – równowaga, jak to na huśtawce, zostaje zachowana i obok mądrości dostajemy też sporo dobrej zabawy. Na przykład dowcipną scenę z Kordeonem, czyli ptaszkiem o dużych ambicjach artystycznych (świetna rola Katarzyny Stanisz), który nieustannie trajkocząc i nerwowo podskakując, maluje portret Pi. Nie ma jednak czasu na huśtanie, bo pilnie musi jeszcze skończyć pewien… projekt (to już żart dla środowiska).
Co więcej, dowcip i pogodny humor nie ograniczają się do słów – obecne są w rozwiązaniach plastycznych, ruchu scenicznym, grze aktorów. Babcia i Dziadek w śnie bohatera przeobrażają się w okrutne potwory, co zobrazowane jest powiększeniem postaci i obdarzeniem ich groźnymi maskami. Ale poruszająca się na szczudłach postać nadal podpiera się laską – oczywiście odpowiednio powiększoną. Dowcipne jest też finałowe huśtanie się, dzięki umiejętnej choreografii pokazywane jakby w zwolnionym tempie. Dowcipne są wreszcie same lalki i sposób ich animowania (tintamareski, które grając w piłkę, główkują głowami aktorów).
Aktorzy – obok wymienionych także Adrianna Maliszewska, Karolina Zajdel i Wojciech Stagenalski – dobrze radzą sobie zarówno z grą w żywym planie, jak i całą gamą technik lalkarskich (wspomniane tintamareski, animowanie elementów pokrytych świecącą farbą, gra w maskach, kukiełki, szczudła). Zastrzeżenia miałbym jedynie do finałowej piosenki – tu można chyba co nieco poprawić.
Dużo do spektaklu wnosi scenografia Mateusza Mirowskiego – przedstawienie jest plastycznie bardzo dopracowane, czyste. Pojawiająca się najpierw w foyer, a potem na scenie huśtawka mogłaby brać udział w konkursie Festiwalu Designu. Prostota, funkcjonalność, minimalizm, synteza, lekkość to cechy konsekwentnie utrzymane także w projekcie programu, w którym znalazło się też miejsce na kartoniki z postaciami z przedstawienia, przeznaczone do gry w memory. Zabawę można więc kontynuować w domu, przypominając sobie postaci i fabułę. Sam spektakl trwa godzinę, czyli w sam raz tyle, by utrzymać uwagę młodego widza.
Foto: HaWa, materiały teatru Arlekin