Książka Michela Houellebecqa Serotonina ukazała się we Francji 4 stycznia 2019 roku. Data jest godna uwagi. Zazwyczaj nowe produkty wprowadza się na rynek zaraz przed świętami Bożego Narodzenia, żeby załapały się jako prezent pod choinkę, w ostateczności na sylwestra. Wydawca Houellebecqa wielkopańskim gestem zostawił miejsce dla maluczkich i rzucił rekordowa liczbę 320 tys. egzemplarzy Serotoniny na falę odpływową. Houellebecq odmówił jakichkolwiek wywiadów promocyjnych. Mimo to Serotonina rozeszła się jak świeże bułeczki. Jednocześnie ukazała się w Niemczech, Hiszpanii i Włoszech z tym samym efektem. I zapewne niedługo ukaże się w Polsce.
Z góry życzę powodzenie tłumaczowi. Styl Houellebecqa jest może sterylny, ale to nie znaczy, że go nie ma. Nie ma figur retorycznych i ozdób, ale język ma ostrość i precyzję chirurgicznego lasera. Posiada też oryginalność prawdziwego artysty. Z właściwą sobie swobodą miesza rejestry: terminologia naukowa, cytaty z Wikipedii, rozprawki filozoficzne, poezja, wulgaryzmy, wszystko ma swoje miejsce i sens. Houellebecq jest do tego rozbrajająco dowcipny. Jego humor jest wszechobecny, przy czym nie jest to małoduszna ironia złośliwego inteligencika. To jest potężna dawka autoironicznej szczerości osoby, która patrzy i widzi, i która nie ma niczego do stracenia (Kiedy piszę wyobrażam sobie, że umrę po zakończeniu książki).
Jego bezlitosny opis miazmatów europejskiej, dekadenckiej kultury ma moc odświeżacza powietrza, w atmosferze ciężko zainfekowanej plagą ociekającej hipokryzją poprawności politycznej. Przy okazji należy ostrzec co wrażliwszych edukatorów jedynej słusznej myśli, szczególnie feministki i bojowników lobby homoseksualnego, przed ryzykiem wstrząsu nerwowego, bo Houellebecq nie dał się w najmniejszym stopniu wyedukować. To jest walka na śmierć i życie z rozpanoszonymi, paradoksalnymi cenzorami. To jest bezpardonowa walka o wolność słowa i zdrowego rozsądku z natchnionymi bojownikami postępu.
Niektórzy widzą w Houellebecqu wizjonera. Owszem, publikacja Uległości zbiegła się z zamachem islamistów, a Serotonina była pisana tuż przed wybuchem rewolty Żółtych Kamizelek. Ale o zagrożeniach związanych z postępującą islamizacją była mowa dużo wcześniej, podobnie jak o konflikcie społecznym między „wygranymi” – operatorami globalizmu, których domem jest cały świat, a „przegranymi” tubylcami, przywiązanymi do wsi i małych miasteczek. Houellebecq bardziej niż wizjonerem jest wnikliwym obserwatorem, sejsmografem czułym na niewyczuwalne poruszenia, z ogromnym talentem literackim spełniającym swoje pisarskie powołanie. Rzeczywistość zlustrowana i wstępnie przetrawiona przez pisarza jest bardziej zjadliwa dla czytelników. Lektura Houellebecqa może przynieść ulgę, jak szczera rozmowa z przyjacielem.
Serotonina nie zaskakuje odejściem od stałych houellebecqowskich wątków: upragniona miłość, nieodzowny seks, determinująca ekonomia, opresyjna administracja, fatalizm (bardziej niż nihilizm), religia. W najnowszej książce Houellebecqa dużo miejsca zajmuje wątek ekonomiczny. Autor Serotoniny nie tyle opisuje, co konstatuje koniec klasycznego rolnictwa. Globalizacja, konfrontując ze sobą różne kraje i kontynenty, z ich różnymi porządkami społecznymi i ekonomicznymi, doprowadza do nieuczciwej konkurencji. W rozgrywce globalnej wygrywa mała garstka bogaczy, skoszarowanych w hotelach i lepszych dzielnicach wielkich metropolii. W Komisji Europejskiej panuje niepodzielnie kasta nieubłaganych kosmopolitycznych liberałów.
Bohater Serotoniny jest dobrze płatnym, wysokiej klasy doradcą-specjalistą przy Ministerstwie Rolnictwa, a potem w Brukseli. Los tradycyjnych gospodarstw rolnych we Francji nie ma dla niego tajemnic, dlatego pozbył się definitywnie złudzeń co do szans na ich przeżycie. Jego przyjaciel, arystokrata-zootechnik, prowadzi hodowlę krów w Normandii. Krowy dostają dobrą, naturalną paszę, są ręcznie dojone, mają wygodne obory i piękne łąki do wypasu. Dają wspaniałe mleko. Ale presja cenowa nie uwzględnia ani jakości życia krów, ani jakości życia rolników, ani jakości naszego jedzenia. Arystokrata-rolnik odziedziczył historię rodziny o korzeniach we wczesnym średniowieczu, zrujnowany zamek i pastwiska obejmujące pół Normandii. Wstaje o piątej rano, doi krowy, biega przy gospodarstwie, nigdy nie wyjeżdża na urlop, kolekcjonuje płyty winylowe, których nie ma czasu słuchać. (Powołaniem rodziny Harcourt nigdy nie było rolnictwo…. [mój ojciec] nie zrobił w życiu niczego pożytecznego. Jeździł na śluby, pogrzeby i polowania, należał do Jockey- Clubu, miał kilka dyskretnych kochanek i zostawił majątek rodzinny w stanie nienaruszonym. Ja wstaję codziennie o piątej rano, zarzynam się w pracy, wieczory spędzam nad księgami rachunkowymi, i co osiągam… wpędzam rodzinę w biedę). Scenariusz, który powtarza się w wielu gospodarstwach. Weź sobie żonę z Mołdawii i rzuć to wszystko w cholerę. Taak? – tym razem podniósł wzrok i spojrzał mi głęboko w oczy – to samo szczere, uczciwe spojrzenie, które miał za naszych studenckich lat, i które sprawiło że od razu go pokochałem. Wątek arystokraty-męczennika to absolutne wyżyny hołdu złożonego przez pisarza ludziom pracy, broniącym godnego życia w naturalnym środowisku.
Na wszystkie nieszczęścia i znoje Houellbecq ma zawsze tę sama radę – miłość. Miłość Houellebecqa to romantyzm bez koncesji. Wszystko albo nic. Niestety, bohater Serotoniny nie potrafi udźwignąć cudu tak wielkiej miłości. Kobietom, które kochał i które go kochały, nie można niczego zarzucić. W Serotoninie są dwie. Kobiety nie chcą, ale muszą odejść. Houellebecq uwielbia i podziwia kobiety, ale jest też bezwzględny dla ich słabości. W swoich porażkach miłosnych bohater ulega fatalistycznej sile inercji i nieodpartemu instynktowi autodestrukcyjnemu. A kiedy brakuje miłości, jednym sposobem na przedłużenie bezsensownej wegetacji jest kupny seks i tabletka antydepresyjna. Gorzej, gdy tabletka prowadzi do impotencji. Pułapka się zamyka. Pozostaje myśl o Bogu, nieosiągalnym jak miłość. (Bóg się nami zajmuje, myśli o nas w każdej chwili, daje nam precyzyjne wskazówki. Te porywy miłości zalewające nam serce… są bardzo jasnymi znakami. Dziś rozumiem już punkt widzenia Chrystusa, jego ciągłe zniecierpliwienie wobec zatwardziałości serc… „Czy naprawdę muszę w dodatku oddać życie za tych nędzników?” …. Zdaje się, że owszem)
Fabuła w skrócie: bohater Serotoniny to były urzędnik Ministerstwa Rolnictwa, cierpiący na depresję i leczący się tabletką znacznie obniżającą poziom libido. Bohater był cenionym agronomem zarabiającym sporo pieniędzy, mieszkającym w Paryżu z egzotyczną kochanką – patologiczną nimfomanką. W końcu zdegustowany trybem swojego życia, rezygnuje z pracy i kochanki-nimfomanki. Cierpi z powodu samotności. Ma na tyle dużo pieniędzy, że może nie pracować, spędzając czas na zastanawianiu się nad domniemaną niemożliwością swojego indywidualnego szczęścia. Seks, jako doraźne pocieszenie, nie wchodzi w grę z powodu impotencji wywołanej tabletką antydepresyjną. W młodości, w kilkuletnich odstępach czasu, kochał i był kochany przez dwie wspaniałe kobiety, obydwie zdradził. Żałuje, ale nie próbuje naprawić ani jednego, ani drugiego związku. Miał w życiu dużo nieistotnych dla niego romansów. Generalnie trudno powiedzieć, czy sam skazał się na samotność czy ludzie go takim uczynili.